Tych, oczywiście, jest bez liku: walka z wyłudzeniami VAT, pedofilią, zabieraniem dzieci, dziką reprywatyzacją. Jest też strona „Uczciwi i profesjonalni sędziowie", mówiąca o jawnych oświadczeniach majątkowych, asesorach. Ani słowa za to o operacji wymiany kadry zarządzającej, która jak tsunami przeszła przez polską Temidę. Operacji, której zasadniczy etap ma zakończyć się w najbliższy piątek, a z punktu widzenia MS jest przecież sukcesem.
Ustawa, która dawała Ziobrze nadzwyczajne uprawnienia do wymiany kadr, była jedyną, której nie zawetował w lipcu zeszłego roku prezydent Andrzej Duda. Podczas wielkiej burzy, jaka rozpętała się latem wokół reform Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, ta nowelizacja przeszła wręcz niezauważona.
Dziś można powiedzieć, że była to najważniejsza z reform. Dała bowiem MS nieograniczony wpływ na obsadę prezesów i wiceprezesów we wszystkich sądach powszechnych. Ziobro wykorzystał swoje uprawnienia, z żelazną konsekwencją wymieniając blisko jedną piątą kadry zarządzającej całej Temidy (129 prezesów i wiceprezesów).
To operacja bez precedensu. A chodziło w niej nie tylko o wprowadzenie do sądów lepszych prezesów, ale i o zabezpieczenie wdrażania kolejnych reform, które PiS planuje w tym roku. Ziobro obawiał się, że skonfliktowani, wrogo nastawieni prezesi łatwo rozmontują każdą kolejną reformę na etapie jej wdrażania lub będą stosować obstrukcję przy okazji przesunięć kadrowych. Dobrze ma w pamięci lekcję sprzed 11 lat, kiedy to niechętne mu środowisko sędziowskie zatopiło bardzo ambitny projekt sądów 24-godzinnych.
Dziś, czyszcząc prezesowskie stołki nie tylko z nieudaczników, ale też buntowników i nieprawomyślnych, Ziobro gwarantuje sobie, że podobna historia się nie powtórzy. Zaufani prezesi, rekrutujący się ze stowarzyszenia Iustitia i spośród sędziów delegowanych do MS, pewnie nie będą mu rzucać kłód pod nogi. To jednak wcale nie gwarantuje ministrowi sukcesu.