Temat roli asystenta sędziego w sądach powszechnych wywołała sędzia Aneta Łazarska w artykule „Asystent sędziego poszukiwany, poszukiwana..." z 1 września 2018 r. Zaprezentowała w nim perspektywę sędziowską. W jej ramach asystent ma być pomocnikiem. Zdaniem autorki jakość tej pomocy jest wątpliwa. Brakuje chętnych do pracy na stanowiskach asystenckich, choć praca ta dostarcza bezcennego doświadczenia. Jako główną przyczynę braków kadrowych wskazała postawę młodych prawników, którzy od inwestycji w siebie wolą pracę w kancelarii za lepsze pieniądze. W efekcie asystent to zazwyczaj prawnik raczej przeciętny, skłonny do rychłej zmiany pracy. Perspektywa ta wymaga polemiki.
„Gorszy sort"?
Asystenci sędziów to obecnie grupa różnorodna, inaczej niż pozostali merytoryczni pracownicy sądów (sędziowie i referendarze). To efekt zmian z ostatnich lat. Wcześniej asystenci byli grupą względnie jednolitą, rekrutowaną niemal wyłącznie z absolwentów dawnej aplikacji sądowej (zarządzanej przez sądy apelacyjne). Wtedy „typowy" asystent miał ok. 27 lat, był po studiach, odbywał lub właśnie kończył „starą" aplikację sądową i w najbliższym czasie zamierzał wystartować w konkursie na stanowiska sędziowskie.
Obecnie asystentami są przede wszystkim absolwenci studiów prawniczych. Kilka lat temu zniesiono bowiem wymóg odbycia aplikacji sądowej lub złożenia egzaminu korporacyjnego. Można się spierać, czy była to słuszna decyzja. Warto jednak pamiętać, że była ona związana m.in. z reformą aplikacji sądowej (ta została scentralizowana). W efekcie wyschło „źródło" asystentów w postaci „starych" aplikantów sądowych. Pozostawiono natomiast wymóg zdanego egzaminu korporacyjnego, co doprowadziło do powstania wielu wakatów. W reakcji ustawodawca „otworzył" zawód asystenta i dzisiaj może nim być już magister prawa.
Profil asystenta sędziego zmienił się istotnie, ale nie zmieniły się wyobrażenia sędziów o nich. Oczekują, że asystent będzie miał wiedzę i umiejętności na równi z asystentem po „starej" aplikacji sądowej. A to niemożliwe. Stąd „kryzys asystencki" uznać można w dużej części za kryzys nadmiernych oczekiwań.
Obecną sytuację z asystentami można przyrównać do systemu szkolenia sportowców. Asystent po „starej" aplikacji był już ukształtowanym zawodnikiem. Nowy asystent to co najwyżej junior, którego dopiero trzeba wprowadzić do rywalizacji. Oczywiście są tacy, którzy mają wbudowaną dojrzałość. Są jednak i tacy (myślę, że większość), którzy dojrzeją nieco później, o ile im się zaufa i poświęci czas. Są wreszcuie i tacy, którzy do pracy się nie nadają.