Po ostatniej decyzji Sądu Najwyższego pojawia się pytanie: czy skierowanie pytania na pięć dni przed europejskimi wyborami nie było przedwyborczą demonstracją, bo takie można odnosić wrażenie. Przecież rozprawę można było wyznaczyć kilka dni później.
Czytaj także: Sąd Najwyższy pyta TSUE o status 37 nowych sędziów
Spór na szczytach Temidy naturalne ma elementy polityczne. O ile jednak w działaniach władzy parlamentarno-wykonawczej to rzecz naturalna, o tyle sądy winny zachować znacznie większy umiar. Siódemka SN mogła zauważyć np., że Trybunał w Luksemburgu odroczył prezentację opinii rzecznika generalnego TS UE dotyczącej nieco tylko innych pytań prejudycjalnych SN – o status nowej Krajowej Rady Sądownictwa oraz Izby Dyscyplinarnej – z 23 maja na 27 czerwca, a więc termin na po wyborach. Siódemka wiedziała, że odpowiedzi nie dostanie szybko, więc po co ten pośpiech?
Uzasadnienie pytania też nie jest przekonujące. Siódemka SN ocenia, że nominacja nowych sędziów przez prezydenta, w sytuacji gdy uchwały KRS z ich kandydaturami zostały zaskarżone i nierozstrzygnięte przez sąd, oznacza, że powołanie sędziów było jakby warunkowe, a ta niepewność podcina ich niezależność, gdyż sędziów mianuje się do emerytury. To błędne rozumowanie. Nowi sędziowie, owszem, zostali powołani aż do emerytury, ale nie wiadomo, czy dotrwają do niej czy nie, bo na przykład mogą podupaść na zdrowiu.
O ewentualnej presji ze strony władzy wykonawczej można było mówić, kiedy prezydent miał decydować o przedłużeniu wieku emerytalnego sędziów, ale los tej uchwały KRS nie zależy od władzy wykonawczej. Przeciwnie, to „starzy" sędziowie SN kwestionują wybór nowych sędziów, choć stanowią już jedną trzecią obecnego SN. I pomyśleć, że to uderzenie w nowych sędziów, którzy – jak pokazują pierwsze rozprawy – nie są gorsi od „starych", następuje przy okazji swego rodzaju prowokacji sędziego Waldemara Żurka, który jej nie krył, zaskarżając przeniesienie go z jednego wydziału cywilnego do innego cywilnego w tym samym sądzie, co może wymagać więcej pracy.