Karol Pachnik, Grzegorz Prigan: Wyborów nie będzie

Co mają wspólnego małżeństwa jednopłciowe z terminem wyborów prezydenckich? Okazuje się, że w sporze na argumentację prawniczą całkiem sporo. Kiedy państwo przestaje wykonywać wynikające z konstytucji obowiązki, nie ma innej drogi jak ogłoszenie stanu nadzwyczajnego.

Publikacja: 21.04.2020 11:36

Karol Pachnik, Grzegorz Prigan: Wyborów nie będzie

Foto: Adobe Stock

Stan przygotowań do wyborów

Organy wyborcze (Państwowa Komisja Wyborcza, komisarze wyborczy, okręgowe komisje wyborcze) działają w oparciu o aktualnie obowiązujące przepisy i ogłoszoną datę głosowania – 10 maja br. Odbycie wyborów w tej dacie, z różnych przyczyn – także uwarunkowań politycznych - nie wydaje się realne. Techniczne przeszkody, to braki w składach komisji wyborczych, względnie zebranie tylko minimalnego składu liczbowego obwodowych komisji (5 osób) i obawy o ewentualne rezygnacje ze składów komisji oraz problemy z uzupełnieniem składu osobowego. To także rezygnacje albo zapowiedzi rezygnacji sędziów wskazywanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości do składu okręgowych komisji wyborczych. Wreszcie to wystąpienia niektórych burmistrzów i prezydentów miast słane do komisarzy wyborczych i Państwowej Komisji Wyborczej, o tym, że wyborów nie da się przeprowadzić. Odmowa pomocy wiązałaby się bowiem z koniecznością przeprowadzenia wyborów za pomocą zarządów komisarycznych, co społecznie z pewnością nie byłoby dobrze odebrane. Poza tym wszystkim jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa epidemiologicznego uczestników procesu wyborczego na każdym jego etapie. Tu na dwóch biegunach są francuskie wybory odbywające się w szczycie epidemii i niedawne wybory w Korei Południowej, z rekordową, przekraczającą sześćdziesiąt procent frekwencją, które odbyły się po osiągnięciu znaczącego spadku zachorowań na koronawirusa.

Nie można szykować wyborów w oparciu o nieobowiązujące przepisy. Nie ma możliwości zlecania druku pakietów wyborczych. Mogłoby dojść do sytuacji, gdzie pomiędzy drukiem pakietów wyborczych, a wejściem w życie przepisów o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym, któryś z kandydatów wycofał by się ze startu w wyborach. O tym, że czas nie jest zwolennikiem wyborów korespondencyjnych wiedzą politycy. To dlatego wiceminister obrony narodowej ma dopilnować działania Poczty Polskiej i dlatego art. 20 ustawy dot. wyborów korespondencyjnych przewiduje możliwość zmiany terminu wyborów – a ostatni termin wynikający z konstytucji to sobota 23 maja br. Z tego samego powodu pozbawiono PKW możliwości zatwierdzania i zlecania druku kart do głosowania.

Czytaj też:

Pocztowy wybór prezydenta przy zasłoniętej kurtynie

Szaleństwo, ale czyje. Polemika z „Financial Times"

Posłuszny obywatel nie powinien w maju wybierać prezydenta

Spór o prawo i wartości

W 2017 r., wnioskodawcy ustawy, która m. in. likwidowała wybory korespondencyjne uzasadniali, że „głosowanie korespondencyjne w istotny sposób zwiększa ryzyko nieprawidłowości". Część z posłów podpisujących się pod tamtym projektem szybko zweryfikowała stanowisko i udzieliła poparcia ustawie wprowadzającej... powszechne wybory korespondencyjne. Nie może to dziwić kiedy polityczna kalkulacja wzmocniona sondażami bierze górę. Biorąc pod uwagę wyłącznie: aktualnie wysokie notowania urzędującego prezydenta, dające mu być może reelekcję już w I turze wyborów oraz spodziewane spowolnienie gospodarcze, które nigdy nie przynosi w pierwszych miesiącach wysokich sondaży wśród rządzących – politycznie dążenie do wyborów wydaje się zrozumiałe.

Były już wicepremier Jarosław Gowin tłumaczył, że stanu nadzwyczajnego nie można wprowadzić, bo Polski nie stać na odszkodowania. I raczej nie chodziło mu o odszkodowania dla mikroprzedsiębiorców tylko dla dużych międzynarodowych korporacji. Istotnie w 2002 r. uchwalono ustawę o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela, ale zgodnie z art. 228 ust. 4 konstytucji można wprowadzić ustawę gwarantującą odszkodowania, nie jest to obowiązkiem. Można sobie wyobrazić sytuację, kiedy uchyla się obecną ustawę, albo znacząco ją ogranicza i dopiero wprowadza stan nadzwyczajny. Nie obyło by się bez różnej natury zarzutów, z naruszeniem zasady demokratycznego państwa prawa czy praw nabytych włącznie, co nie oznacza, że dochodzenie odszkodowań stałoby się możliwe. W niedawno uchwalonej Tarczy antykryzysowej 2.0 uzasadniając zwolnienia w budżetówce wyjaśniano, że zasada sprawiedliwości społecznej wymaga, aby całe społeczeństwo uczestniczyło w kosztach społecznych sytuacji kryzysowej. Taka argumentacja jest dość uniwersalna.

Czas na stan nadzwyczajny?

Profesor Ewa Łętowska (sędzia NSA, TK i była Rzecznik Praw Obywatelskich) w wywiadzie dla Kultury Liberalnej (28/2017) przedstawiła pogląd, że co prawda w konstytucji jest mowa o tym, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, ale nie wyklucza to wprowadzenia ustawą nawet małżeństw – a nie tylko związków - jednopłciowych, o ile tylko zakres benefitów wynikających z takiego związku będzie mniejszy niż z małżeństwa kobiety i mężczyzny.

Analogia do takiego rozumowania, polegająca na przyjęciu, że umieszczenie w konstytucji stanów nadzwyczajnych nie przekreśla, możliwości wprowadzenia innych rozwiązań, została wykorzystana przez poprzednią ekipę rządzącą, która uchwaliła stosowną ustawę. Teraz opozycja domaga się wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, a obecnie rządzący korzystają z przygotowanych przez nią rozwiązań. Nie wprowadzono najbardziej prawdopodobnego stanu klęski żywiołowej, a skorzystano z ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 2008 r. Literalnie w konstytucji wprowadzono zapis, że stan klęski żywiołowej wprowadza się w celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych. Nie wynika wprost z niego, że katastrofą naturalną jest sytuacja epidemii, dopiero w ustawie z 2002 r., o stanie klęski żywiołowej, doprecyzowano, że katastrofy naturalne to zdarzenia związane z działaniem sił natury w tym m.in. masowe występowanie chorób zakaźnych ludzi.

Stan nadzwyczajny to określone ograniczenia. Niedawno odbyła się dyskusja nad propozycją umożliwienia nakładania przez prokuratorów tzw. aresztów domowych. Przeciwnicy tego pomysłu wskazywali, że wiąże się on z pozbawieniem wolności, a nie jest orzekany przez sąd. W stanach nadzwyczajnych internować można w oparciu o ustną decyzję administracyjną, która ma rygor natychmiastowej wykonalności. Nawoływanie do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w celu przełożenia terminu głosowania w wyborach prezydenckich, powinno być poprzedzone refleksją, że będzie to niosło większe możliwości ograniczenia swobód obywatelskich niż to ma miejsce obecnie.

Stany nadzwyczajne mogą być wprowadzane w sytuacjach szczególnych zagrożeń, ale wyłącznie jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. Wydaje się, że tak długo jak państwo realizuje swoje konstytucyjne powinności może zwalczać zdarzenia nadzwyczajne przy użyciu „zwykłych" środków. Można bronić tezy o tym, że nie jest uzasadnione przełożenie terminu wyborów prezydenckich tylko dlatego, że wprowadzono stan epidemii, o ile odbycie wyborów np. w formie korespondencyjnej można uznać za bezpieczne. Innymi słowy nie można wprowadzić stanu nadzwyczajnego tylko dla przełożenia terminu wyborów. W tym kontekście słusznie zauważył przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Sylwester Marciniak, że wybory to nie tylko głosowanie. Jak się wydaje nie można aktualnie jednoznacznie stwierdzić, czy korespondencyjna forma głosowania, czyni odbycie wyborów bezpiecznymi.

Nie można ograniczać prawa do sądu nawet w stanie wojennym

W odbiorze społecznym państwo, a tym samym rządzący, radzi sobie z problemem epidemii. Czy wobec tego podstawowe funkcje państwa są realizowane? Z całą pewnością w części nie. Jednym z podstawowych obowiązków państwa jest utrzymywanie trójpodziału władzy (art. 10 konstytucji), a jednym z wolności i praw osobistych jest prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd (art. 45 konstytucji).

Aktualnie obywatele swojego prawa są pozbawieni – rozprawy i posiedzenia jawne, poza wyjątkowymi sytuacjami, nie odbywają się. Sądy przestały wykonywać wymiar sprawiedliwości - zawieszono bieg terminów sądowych. Co więcej zawieszono także bieg terminów przed organami administracji, co spowodowało, że organy nie muszą załatwiać spraw obywateli w ciągu miesiąca. Pozbawienie sądów ich kompetencji spowodowało realne zachwianie w równowadze władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Skoro rządzący nie umieją poradzić sobie z wpływem epidemii na wymiar sprawiedliwości w inny sposób jak poprzez realne wygaszenie pracy sądów, to mamy do czynienia z sytuacją, kiedy zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. Trzeba podkreślić, że ani teraz, ani w stanie klęski żywiołowej, ani w stanie wyjątkowym, ani nawet w stanie wojennym nie można ograniczać prawa do sądu (art. 233 konstytucji). Czas, żeby zdano sobie sprawę z tego w Ministerstwie Sprawiedliwości, a metodę przeczekania zwaną „jakoś to będzie" zastąpiły realne działania umożliwiające przywrócenie pracy sądów. Przypomnieć również należy resortowi sprawiedliwości, że obecnie zwalniani pracownicy pozbawieni są realnej ochrony prawnej w sporze z pracodawcą, bo sądy są zamknięte. A spraw tych będą setki tysięcy; kto tym ludziom pomoże?

Co będzie dalej?

Najbezpieczniejsze wydaje się głosowanie elektroniczne, najbardziej rozpowszechnione w Estonii, ale ono wiązałoby się z koniecznością przełamania strachu przez „rosyjskimi serwerami" i wprowadzenia nadzwyczajnych zabezpieczeń takich jak wyłączenie w czasie głosowania ruchu sieciowego poza Polskę. Do tego dochodzi problem tzw. wykluczenia cyfrowego części społeczeństwa i odpowiedniej infrastruktury technicznej.

Wybory mogą zostać przełożone, w skutek zmiany konstytucji, do czego potrzeba konsensusu politycznego. Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego wydaje się realne tylko w sytuacji, kiedy wysoce prawdopodobne okaże się, że wyborów ze względów technicznych nie uda się przeprowadzić (braki w komisjach wyborczych, problemy w doręczeniach i obsłudze przez Pocztę Polską, czy trudności z wydrukowaniem pakietów wyborczych).

Jeżeli jednak, odbędą się jako powszechne, wybory korespondencyjne, Sądowi Najwyższemu zapewne dane będzie się zmierzyć z protestami wyborczymi dotyczącymi zmienionej daty wyborów, która powinna pozwalać na kandydowanie większemu gronu kandydatów, bo zmieni się graniczna data osiągnięcia 35 lat. Zarzuty mogą dotyczyć też tajności głosowania, bo pakiet wyborczy zawiera oświadczenie o osobistym i tajnym oddaniu głosu na karcie do głosowania, co może stanowić zarzut, że teoretycznie można zidentyfikować wyborcę. Wreszcie można wyobrazić sobie zarzuty dotyczące niewprowadzenia w Polsce stanu klęski żywiołowej. Z tymi ostatnimi mierzył się Sąd Najwyższy w 2010 r., uznając, że zarzuty takie znajdują się poza zakresem protestu wyborczego (postanowienie z dnia 20 lipca 2010 r., sygn. akt III SW 208/10).

Autorzy są adwokatami

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy