Kat z największą ilością wykonanych wyroków śmierci sprzeciwiał się pod koniec życia tej karze

Kat z największą ilością wykonanych wyroków śmierci sprzeciwiał się pod koniec życia tej karze. Twierdził, że nie służy niczemu innemu niż zemście.

Aktualizacja: 19.05.2020 14:17 Publikacja: 19.05.2020 02:00

Kat z największą ilością wykonanych wyroków śmierci sprzeciwiał się pod koniec życia tej karze

Foto: AdobeStock

Newielu jest szczęściarzy, którzy od dzieciństwa są świadomi swojego zawodowego powołania i później je z powodzeniem realizują. Brytyjczyk Albert Pierrepoint do nich należał. Już w jedenastym roku życia deklarował śmiało w szkolnym wypracowaniu, że będzie pracował jako naczelny kat. Tak też się stało.

Osobliwe marzenie chłopca urodzonego w 1905 r. w Bradford najprawdopodobniej zostało zainspirowane obserwacją ojca i stryja, którzy również trudnili się tym fachem. Zamierzał jednak wykazać się na tym polu lepiej niż ojciec Henry Pierrepoint, który w 1910 r. został zdymisjonowany za stawienie się na miejsce wykonania egzekucji w stanie upojenia alkoholowego.

Czytaj także: Zmiany w prawie karnym: społeczeństwo żąda surowych kar, ale za utrzymanie skazanych nie chce płacić

Albert po śmierci ojca, w wieku 17 lat, dokładnie przestudiował pozostawione przez niego rejestry egzekucji oraz inne notatki związane z katowską profesją. Prowadził także rozmowy ze stryjem Thomasem, który nadal był aktywny w branży. W 1930 r. złożył podanie o wciągnięcie na listę katów i rok później został przyjęty na tygodniowy kurs w więzieniu w Manchesterze. Dotychczas utrzymywał się z pracy zaopatrzeniowca sklepów spożywczych w Yorkshire. Jego zarobki jednak nie były wystarczające, poza tym rodzinna tradycja zobowiązywała.

Starania o pracę kata

W 1932 r.,  po tygodniu ćwiczeń z manekinami, Albert został asystentem swojego stryja Thomasa. Wbrew pozorom zdobycie pracy kata nie było łatwe. Brytyjski wymiar sprawiedliwości uważnie dobierał ludzi, którzy mieli wykonywać wyroki śmierci. Chętnych było wielu, ale kandydatów starannie weryfikowano. Nie mogli to być ludzie przypadkowi, niezrównoważeni psychicznie, sadyści, alkoholicy lub prowadzący niemoralny tryb życia. Spokojny, poważny i wywodzący się ze swoistej dynastii katów Albert okazał się idealnym kandydatem. Nadal jednak występował w roli asystenta stryja, a swojego pierwszego skazanego powiesił samodzielnie dopiero w 1941 r. W tym samym roku obydwaj kaci zostali 'wypożyczeni przez Brytyjczyków Amerykanom, którym służyli, wykonując wyroki śmierci na żołnierzach US Army skazanych za przestępstwa wojenne (zabójstwa i gwałty). W 1941 r. Albert Pierrepoint został oficjalnie mianowany Naczelnym Katem Zjednoczonego Królestwa. Kontynuował pracę ze stryjem, który mimo podeszłego już wieku nie chciał odejść na emeryturę, a do swoich obowiązków wciąż podchodził niemal entuzjastycznie: „Dlaczego morderca miałby być niańczony do końca swojego życia? Myślę, że zniesienie kary śmierci będzie zachęceniem ludzi do popełniania morderstw".

Jego bratanek i świeżo upieczony Naczelny Kat zapatrywał się jednak nieco inaczej na tę kwestię, wyrażając mało realne wówczas życzenie: „Mam nadzieję, że po mnie już nikt w moim kraju nie będzie musiał wykonywać kary śmierci". Dla Alberta bowiem egzekucja stanowiła zwykły zawodowy obowiązek i nigdy nie czuł się bezpośrednio odpowiedzialny za los skazańca. Nie czerpał żadnej satysfakcji z wymierzania najsurowszej kary oraz nigdy nie wnikał w merytoryczną słuszność skazania. „Działałem w imieniu państwa i jestem przekonany, że to, co robiłem, było najbardziej ludzkim i godnym sposobem, w jaki człowiek mógł spotkać się ze śmiercią'' –wspominał po latach. Szybko stał się niezastąpionym fachowcem w swojej dziedzinie. Na miejsce egzekucji przybywał zawsze dzień wcześniej, aby dyskretnie obejrzeć skazańca i przygotować odpowiednią do jego wzrostu i masy ciała długość sznura. Gwarantowało to szybką i bezbolesną śmierć poprzez błyskawiczne przerwanie kręgów szyjnych. Zbyt krótki sznur prowadził do powolnego duszenia się więźnia, a zbyt długi groził nieprzewidzianą dekapitacją delikwenta. Żadna z tych sytuacji nigdy nie wydarzyła się podczas egzekucji przeprowadzonej przez Alberta, który chlubił się swoim profesjonalnym i wyjątkowo szybkim uśmiercaniem skazanych. Jego rekord wynosił siedem sekund – tyle czasu upłynęło od wyprowadzenia z celi mordercy Jamesa Inglisa do chwili jego zgonu. Z kolei o okolicznościach śmierci seryjnego mordercy Johna Reginalda Christiego Pierrepoint opowiadał: „Powiesiłem go tak szybko, że gdy wróciłem do pokoju, w którym zostawiłem wypalone do połowy cygaro, popiół nie zdążył jeszcze opaść do popielniczki".

Powrót celebryty

Te szczególnego rodzaju sukcesy niewątpliwie zagwarantowały katu renomę. Jego tożsamość jednak pozostawała utajniona przed społeczeństwem, a on sam miał się dopiero doczekać własnych pięciu minut sławy. Chwila ta nastąpiła wraz z końcem wojny, który oznaczał też nadejście możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności najbardziej okrutnych zbrodniarzy wojennych.

Już w listopadzie 1945 r. w Lüneburgu ruszył proces załogi obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen. Jedenastu jej członków skazano na śmierć. Brytyjski Trybunał Wojskowy, przed którym odbywał się proces, zdecydował o potajemnym sprowadzeniu z Wielkiej Brytanii Alberta Pierrepointa w celu wykonania wyroków. Przy tej okazji przypadkowo odtajniono jego personalia. Pierrepoint bardzo negatywnie odebrał utratę anonimowości, mimo że tysiące ludzi wstrząśniętych hitlerowskimi zbrodniami wyrażało podziw i uznanie dla jego pracy.

Charakterystycznie dla siebie, nie chciał zgłębiać powodów, dla których miał nowych skazanych zaprowadzić na szafot. „Nas nie obchodzi, co oni zrobili. To ludzie, którzy mają umrzeć. Tyle musimy wiedzieć. Kiedy ze mną pracujesz, skupiasz się na ich wzroście, wadze i kondycji fizycznej. Wtedy wykonamy zadanie szybko i skutecznie" – powiedział do oficera, który chciał opisać mu zbrodnie popełnione w Bergen-Belsen. Wśród osób, którym 13 grudnia 1945 r. Pierrepoint pomógł przenieść się na tamten świat, byli komendant obozu Joseph Kramer oraz słynące z okrucieństwa strażniczki obozowe Irma Grese i Johanna Bormann. Dwa kolejne procesy załogi Bergen-Belsen odbyły się już w 1946 r.

W tym samym roku toczył się także główny proces norymberski przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym. Wraz z zapadaniem kolejnych wyroków śmierci powróciło zapotrzebowanie na usługi cenionego kata. Pierrepoint ponownie, tym razem już niemal jako celebryta, przyjechał do Niemiec dopełnić losu skazanych. Brytyjskie gazety rozpisywały się o jego godnym podziwu profesjonalizmie i należytej staranności zawodowej.

Kolejne lata pracy Brytyjczyka obfitowały w ponure zlecenia. W ostatecznym rozrachunku, do zakończenia procesów norymberskich w 1949 r., wykonał wyroki śmierci na 202 nazistowskich zbrodniarzach. Musiał jednak uśmiercać nie tylko Niemców i Austriaków, ale także własnych rodaków, którym udowodniono kolaboracyjną lub szpiegowską działalność w czasie wojny. John Amery wzywał rodaków do wypowiedzenia posłuszeństwa rządowi Winstona Churchilla oraz wstępowania do brytyjskiej dywizji Waffen SS. Po wojnie został pierwszym Anglikiem skazanym od 1654 r. za zdradę kraju. „Panie Pierrepoint, zawsze chciałem pana poznać, choć oczywiście nie w takich okolicznościach" – zwrócił się Amery do słynnego kata, gdy ten przekroczył próg jego celi w dniu egzekucji. Nie wszyscy skazani jednak byli nastawieni równie pokojowo. Podczas egzekucji niemieckiego szpiega Karela Richtera doszło do walki. Mężczyźnie tuż pod szubienicą udało się wyswobodzić ze skórzanych kajdan i zaatakować egzekutora. Incydent ten był jednak wyjątkiem w pracy Pierrepointa.

Ostatnia stracona

Rozkwit kariery Pierrepointa, który nastąpił w drugiej połowie lat 40., przełożył się na znaczne polepszenie jego sytuacji materialnej. Mógł sobie pozwolić na zakup pubu pod Manchesterem o nazwie „Help the Poor Struggler" czyli „Pomóżcie biedakowi". Wtedy też ostatecznie porzucił swoje drugie zajęcie, jakim było zaopatrywanie sklepów, i wraz z żoną Anne zaangażował się w prowadzenie nowego lokalu. Do pubu ściągały tłumy, wabione sławą właściciela. On jednak unikał jakichkolwiek rozmów o swojej pracy, a jedyną do niej aluzją była umiejscowiona nad kontuarem tabliczka z niepozbawionym czarnego humoru napisem „Nie wieszać się na barze".

Powszechny szacunek i sympatia, jakimi Pierrepoint cieszył się wśród rodaków, zostały wystawione na poważną próbę w 1955 r., kiedy doszło do kontrowersyjnego wyroku skazującego na śmierć młodą kobietę Ruth Ellis za zabójstwo kochanka. Najprawdopodobniej zbrodnia była zemstą za wielokrotne bicie i znęcanie się nad ciężarną Ellis, które doprowadziło do poronienia. Ponadto kobieta była już matką dwójki małych dzieci. Te okoliczności zaskarbiły jej współczucie opinii publicznej, która głośno domagała się uniewinnienia 29-latki. Pod petycją z prośbą o zastosowanie prawa łaski podpisało się aż 50 tysięcy osób, ale została odrzucona przez szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wówczas wściekłość tłumu skierowała się na Pierrepointa. W drodze do więzienia na egzekucję opluwano szyby jego samochodu. Wyrok został wykonany, ale Ruth Ellis była już ostatnią kobietą, którą stracono w Wielkiej Brytanii.

Czas na emeryturę

Nie był to jednak koniec dramatów w zawodowym życiu Pierrepointa. W 1950 r. musiał powiesić własnego przyjaciela i bywalca swojego pubu Jamesa Corbitta, który zamordował swoją dziewczynę w przypływie zazdrości. W noc dokonania zbrodni udał się do pubu Pierrepointa i wraz z właścicielem bawił się do rana.

Szczególnie tragicznym doświadczeniem kata był przypadek uśmiercenia całkowicie niewinnego człowieka, Timothy'ego Evansa. Mężczyzna został niesłusznie skazany za zabójstwo własnej córki w 1950 r. Prawda wyszła na jaw dopiero po latach, a faktycznym sprawcą okazał się wspomniany już seryjny zabójca John Reginald Christie, który także został powieszony przez Pierrepointa. Przypadek Evansa miał znaczący wpływ na wprowadzenie w 1965 r. w Wielkiej Brytanii moratorium na wykonywanie kary śmierci.

Dla Pierrepointa nie miało to już znaczenia. Od 1956 r. przebywał na emeryturze. Przyczyna jego nagłego odejścia była dosyć banalna: gdy nie otrzymał pełnego wynagrodzenia za niedoszłą egzekucję ułaskawionego w ostatniej chwili skazańca, uniósł się honorem i złożył rezygnację. I chociaż do 1965 r. miał jeszcze dwóch następców, to właśnie on przeszedł do historii jako ostatni Naczelny Kat Zjednoczonego Królestwa z największą liczbą wykonanych wyroków śmierci (433 mężczyzn i 17 kobiet).

Najciekawszym aspektem niecodziennego życiorysu tego człowieka jest chyba, że w ostatnich latach życia stał się przeciwnikiem kary śmierci: „Wykonałem więcej egzekucji niż jakikolwiek inny brytyjski kat. Fakt ten nie jest źródłem mojej dumy, ale miarą mojego doświadczenia. Jego owoc ma jednak gorzki posmak: nie wierzę dziś, że chociaż jedna z setek egzekucji, które wykonałem, w jakikolwiek sposób przyczyniła się do powstrzymania kogokolwiek przed przyszłymi morderstwami. Według mnie kara śmierci nie służy niczemu innemu oprócz zemsty".

Albert Pierrepoint zmarł 10 lipca 1992 r. w Southport

Newielu jest szczęściarzy, którzy od dzieciństwa są świadomi swojego zawodowego powołania i później je z powodzeniem realizują. Brytyjczyk Albert Pierrepoint do nich należał. Już w jedenastym roku życia deklarował śmiało w szkolnym wypracowaniu, że będzie pracował jako naczelny kat. Tak też się stało.

Osobliwe marzenie chłopca urodzonego w 1905 r. w Bradford najprawdopodobniej zostało zainspirowane obserwacją ojca i stryja, którzy również trudnili się tym fachem. Zamierzał jednak wykazać się na tym polu lepiej niż ojciec Henry Pierrepoint, który w 1910 r. został zdymisjonowany za stawienie się na miejsce wykonania egzekucji w stanie upojenia alkoholowego.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"