Popularyzowanie idei mediacji na tak dużą skalę jak dzisiaj może stwarzać wrażenie, że rzeczywiście w sferze wymiaru sprawiedliwości istnieje ogromny potencjał, którego uruchomienie może w istotny sposób poprawić efektywność postępowań karnych.
Niestety, jak to zwykle bywa, gdy popularyzuje się pewien projekt, któremu przypisuje się cudowną moc, uwagi krytyczne wydają się mniej interesujące, chociaż, jak sądzę, są potrzebne, by ambitna koncepcja nie przekształciła się w biurokratyczne fiasko. Uważam, że w obecnym kształcie instytucja mediacji może być sporadycznie stosowana w postępowaniu przygotowawczym, a ewentualne zachęcanie do jej stosowania wewnętrznymi mechanizmami stymulującymi i sztuczne podtrzymywanie przy życiu może spowodować więcej szkód, kosztów i nonsensownej pracy niż pożytku.
[srodtytul]Największy mankament[/srodtytul]
Według obowiązującego stanu prawnego instytucja mediacji w postępowaniu przygotowawczym może być zastosowana, gdy śledztwo czy dochodzenie znajduje się w fazie schyłkowej. To jest największy mankament dzisiejszego modelu mediacji.
Odwołam się przede wszystkim do własnego doświadczenia, ale biorąc pod uwagę swoją kilkuletnią praktykę w zwalczaniu drobnej przestępczości, do której niewątpliwie ma się odnosić mediacja, upoważnia mnie to – jak mniemam – do pewnych konkluzji o charakterze ogólnym.