Budowlańcy, którzy nie dostali pieniędzy od tytularnych wykonawców dróg (bo ci zbankrutowali), są ścigani przez urzędy skarbowe (bo wystawili faktury, a nie odprowadzili podatków), swoich pracowników (bo nie mają na pensje), ZUS, banki, firmy, od których wynajmowali sprzęt. Ich straty idą w miliony, przedsiębiorcy ryzykują utratę całego osobistego majątku.
Na temat najpierw rzucili się dziennikarze, a gdy sprawa zrobiła się głośna, włączyli się politycy. Przecież jakoś trzeba pomóc budowniczym wypłakującym się do kamer. Efekt jest taki, że Sejm w ekspresowym tempie uchwalił ustawę o spłacie niektórych niezaspokojonych należności przedsiębiorców, wynikających z realizacji udzielonych zamówień publicznych. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku. Jeśli ktoś wykonał swoją robotę, należy mu się zapłata. Zwłaszcza gdy płatnikiem jest państwo.
Grupa uprzywilejowana
Ale prawda jest taka, że ustawa uchwalona 28 czerwca to potworek prawny, sprzeczny z konstytucją, prawem Unii Europejskiej i zwykłą logiką. Ustawa stanowi kolejny przykład nieprzemyślanego i niestarannego wprowadzania przepisów na potrzeby chwili i w interesie wąskich grup. Przepisów, które łamią zasady obowiązującego porządku prawnego oraz narażają interes Skarbu Państwa, jak i tych, których interes miałyby rzekomo zabezpieczać.
Wprowadzanie przepisów ingerujących w stosunki zobowiązaniowe wybranej grupy przedsiębiorców i zdejmowanie z nich ryzyka związanego z prowadzeniem działalności gospodarczej narusza konstytucyjną zasadę równości, a także może stanowić niedopuszczalną pomoc publiczną. Uprzywilejowanie, wyraźnie na potrzeby chwili, jednej grupy nie znajduje żadnego uzasadnienia w porządku prawnym. Problemy wykonawców nie powinny być rozwiązywane poprzez uchwalanie specjalnej ustawy. Umowy o roboty budowlane bądź umowy na dostawę materiałów związane z budową autostrad nie tworzą stosunku zobowiązaniowego, który swoim stopniem skomplikowania znacząco przewyższałby inne umowy występujące w powszechnym obrocie gospodarczym.
Tak jak w przypadku większości umów na etapie ich zawierania istnieje możliwość uregulowania praw i obowiązków stron w taki sposób, aby należycie zabezpieczyć się na wypadek niewypłacalności partnera. Problem w tym, że spora część umów (do których będzie miała zastosowanie nowa ustawa) nie zawiera dostatecznie precyzyjnego opisu praw i obowiązków stron. Problemy podwykonawców wynikają z ogłoszenia upadłości lidera konsorcjum budującego autostrady. A przecież wystarczające dla zabezpieczenia ich interesów byłoby zawarcie umowy ze wszystkimi członkami konsorcjum. Taki zapis stworzyłby podstawy do solidarnej odpowiedzialności wszystkich udziałowców konsorcjum i możliwości dochodzenia roszczenia nie tylko od podmiotu upadłego.