Postawa jednego sędziego nie wpływa na wszystkich

Sędziów nie da się podporządkować bez wyrzucenia na śmietnik frazesów o państwie prawa, bo jeden zauroczony władzą prezes nie przekłada się na postawę ogółu – pisze sędzia

Aktualizacja: 21.09.2012 09:01 Publikacja: 21.09.2012 08:57

Red

Nie jest pozbawione racji twierdzenie, że przełożony mojego przełożonego jest i moim przełożonym. Premier jako szef Rady Ministrów jest przełożonym ministra sprawiedliwości, a ten minister zgodnie z art. 9 i 9a sprawuje nadzór administracyjny nad działalnością sądów. Konia z rzędem temu, kto w sposób jasny i niebudzący wątpliwości określi granice tego nadzoru, wiadomo tylko na pewno, że czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli, a więc w sferę orzekania.

Może dlatego prezesowi Sądu Okręgowego w Gdańsku nareszcie zapaliło się czerwone światełko, kiedy rzekomy asystent ministra zaczął sygnalizować rzekome oczekiwania premiera co do decyzji sądu dotyczącej aresztu tymczasowego w sprawie prezesa Amber Gold. Wcześniej prezes pertraktował w sprawie terminów, zapewniał, żeby nie martwić się z powodu składu sądu, i był gotów do spotkania z premierem. Mam przy tym nadzieję, że chciał z nim porozmawiać o sytuacji w sądach w ogóle, wykorzystując to, że premier ma trochę wolnego czasu na spotkanie, chociaż nie ma go na spotkanie z Krajową Radą Sądownictwa. Gorzej, jeśli prezes zamierzał omówić z premierem, jako przełożonym swojego przełożonego, tok postępowania w tej konkretnej sprawie, bo wtedy wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego byłby jak najbardziej zasadny.

Naturalne pytania

Na razie jednak, czytając obowiązujące przepisy, można by uznać, że prezes sądu będący jego organem może bez obawy konwersować o właściwym toku urzędowania sądu (więc również o terminach rozpoznawania spraw) z osobami działającymi w imieniu ministra sprawiedliwości czy też premiera, bo władza sądownicza nie jest zgodnie z art. 173 konstytucji władzą odrębną i niezależną od innych władz.

Art. 9 a par. 2 prawa o ustroju sądów powszechnych stanowi, że zewnętrzny nadzór administracyjny nad działalnością sądów (tj. wewnętrznym urzędowaniem sądu bezpośrednio związanym z wymiarem sprawiedliwości i ochroną prawną – art. 8 pkt 2 w zw. z art. 1 par. 2 i 3) sprawuje minister sprawiedliwości przez służbę nadzoru, którą stanowią sędziowie delegowani do ministerstwa. Pytania płynące z ministerstwa o tok postępowania w konkretnych sprawach nie są nadzwyczajną rzadkością. Można by zresztą uznać, że sprawowanie nadzoru bez zadawania takich pytań nie jest możliwe.

Zachowaniem prezesa oburzeni są sędziowie, media, minister sprawiedliwości i premier. Tylko nikt nie mówi głośno i wyraźnie o tym, że trzeba było wielu lat wysiłków i pracy władzy ustawodawczej i wykonawczej, aby wykształcić taką postawę choćby u tego prezesa, w przyszłości może u wielu, a w jeszcze dalszej przyszłości także u wielu sędziów. W całej tej historii najbardziej martwi mnie nie to, co prezes mówił, tylko to, w jaki sposób i jak bardzo był gotów przychylić nieba swojemu rozmówcy. Bo to dopiero świadczy o tym, jak mało czuł się niezawisłym i niezależnym od innych władz sędzią, a jak bardzo prezesem zależnym od władzy wykonawczej. Trybunał Konstytucyjny, kiedy orzekał w sprawie konstytucyjności przepisów dotyczących nadzoru administracyjnego ministra sprawiedliwości nad sądami, uznał wprawdzie, że nie są one niekonstytucyjne, ale też wskazał, że możliwe są inne modele nadzoru, co widać najlepiej na przykładzie sądów administracyjnych.

Pewny kandydat

Kandydaturę prezesa sądu przedstawia zgromadzeniu ogólnemu sędziów minister sprawiedliwości. Musi to być kandydatura ze wszech miar bulwersująca, żeby nie zyskać akceptacji, tym bardziej że zgromadzenie pozbawione jest własnej inicjatywy. Wiadomo zatem, że kandydatem zostanie osoba, z którą minister sprawiedliwości spodziewa się dobrej współpracy i która przez sześć lat, choćby dla dobra sądu, którym kieruje, będzie się starała spełniać te oczekiwania.

Funkcja ministra sprawiedliwości staje się w Radzie Ministrów funkcją pełniącą bardzo różne role, ale z pewnością nie zawsze są na nią kierowane osoby mające jakąś wizję czy pomysł na sądownictwo i wymiar sprawiedliwości. Gdzie tu zresztą realizować wizję, kiedy brak na to czasu, bo czas kadencji jest krótki. Kolejne reformy wprowadzają coraz większy chaos i zamieszanie, a sędziów coraz bardziej sprowadza się do roli urzędników, których zadaniem jest przede wszystkim opanowanie wpływu. Władza wykonawcza ciągle daje dowody na to, że władza sądownicza nie ma nic albo ma niewiele do powiedzenia we własnych sprawach. Czytam w „Gazecie Wyborczej" o tym, że sędziowie stosują głównie wykładnię językową, że za nic mają orzecznictwo Trybunału Europejskiego i są w swoim orzekaniu skostniali oraz mało otwarci na współczesne wyzwania stojące przed wymiarem sprawiedliwości. Po pierwsze – takie uogólnienie nie jest prawdziwe, po drugie – sędziowie są różni. Wśród 10 tysięcy osób, tak jak w całym społeczeństwie, są różne postawy i sposoby traktowania swoich obowiązków. Jest nas za dużo, jeśli idzie o to, by urząd sędziego był elitarny i sprawowany przez najlepszych, a za mało wobec ogromu pracy, którą na nas zrzucono.

Politykom udało się już popsuć wszystko. To minister sprawiedliwości przez lata dzielił etaty, aż wreszcie doprowadzono do takiej nierównomierności obciążenia sędziów, że jedynym na to lekarstwem wydawała się likwidacja sądów, aby móc niezgodnie z konstytucją przenosić sędziów bez ich zgody. Znowelizowane usp wydłużyło i tak już długi czas oczekiwania na nominację sędziowską do dwóch lat. Przepis art. 155 usp skutecznie pozbawia sędziów pomocy asystentów, stawiając kandydatom na tę funkcję zbyt wysoką poprzeczkę. Zamiast szybko zmienić przepis, próbuje się ratować sytuację tzw. umowami śmieciowymi, co spowoduje, że do sądów trafią ludzie przypadkowi, na krótkie okresy, niezwiązani z sądem i niegwarantujący należytej ochrony danych osobowych czy innych danych, z którymi będą mieli do czynienia, mając dostęp do akt. Na urząd sędziego dożywotnio mianowane są osoby bez żadnego doświadczenia na sali rozpraw i wbrew pozorom to też jest wina polityków, bo Trybunał Konstytucyjny wskazał na niekonstytucyjność instytucji asesora i dał półtora roku na takie zmiany w prawie, aby tej sytuacji można było uniknąć.

Tak źle dawno nie było

Takie przykłady można mnożyć i szkoda czasu, aby je opisywać. Tak źle jak obecnie było tylko w latach 90., i to głównie z powodu braku środków finansowych, a nie jak teraz – z powodu chaosu, jaki wprowadzają ciągłe zmiany i kolejne reformy kolejnych ministrów.

Na miejscu polityków oddałabym sądownictwo pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego. Jak widać, materia jest trudna i nie do opanowania, sytuacja jest coraz gorsza, a wszystkie kolejne sukcesy przereklamowane. Sędziów nie da się podporządkować bez wyrzucenia na śmietnik frazesów o państwie prawa, bo jeden zauroczony władzą prezes nie przekłada się na postawę sędziów. Może więc pozbyć się tego balastu i rozliczać sędziów z tego, jak sami organizują sobie pracę i co z tego wynika dla obywateli oraz funkcjonowania państwa prawa. Ministrowi sprawiedliwości i tak pozostanie sporo kompetencji, a wszyscy na takiej zmianie tylko zyskają.

Czas na naprawę

Czas też zakończyć doraźne działania będące autorskimi pomysłami kolejnych ministrów sprawiedliwości. Trzeba opracować program naprawy na lat dziesięć albo dwadzieścia, i to w porozumieniu z sędziami, żeby był to także ich program. Być może taką koncepcję powinien zaaprobować uchwałą Sejm, żeby nie można było tak łatwo od niej odstąpić. Powinno istnieć jakieś ciało złożone z przedstawicieli trzech władz, które spotykałoby się raz lub dwa razy w roku, żeby wyartykułować, jakie oczekiwania mają wobec siebie władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, a przede wszystkim – jakie są społeczne oczekiwania wobec wymiaru sprawiedliwości. Powinni być tam prezydent, premier, marszałek Sejmu, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa i prezesi trzech Trybunałów. Może wtedy zapisy konstytucji o równowadze trzech władz zyskają walor aktualności.

Wszyscy spodziewają się po sędziach poczucia misji, służby publicznej, nadzwyczajnej wagi swojego urzędu. Ale i media, i politycy od lat dają nam odczuć, że jest inaczej. Sędzia ma załatwiać coraz więcej spraw, nie domagać się niczego i wykonywać swoje obowiązki . Świadomość etosu buduje się też w świecie zewnętrznym otaczającym sędziego. Jeżeli do społeczeństwa nie płyną sygnały, że jest to urząd wyjątkowy, niezwykle ważny dla funkcjonowania państwa prawa, to i sędziom jest coraz trudniej pozostawać w przekonaniu, że robią coś niezwykle ważnego i wyjątkowego. Mam nadzieję, że obecnie tylko prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku uwierzył w to, że jest przede wszystkim podległym władzy wykonawczej urzędnikiem. Ale rozprzestrzenianie się tego poglądu jest zagrożeniem dla nas wszystkich.

Autorka jest sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego prezesem Zarządu Stowarzyszenia Sędziów THEMIS

Nie jest pozbawione racji twierdzenie, że przełożony mojego przełożonego jest i moim przełożonym. Premier jako szef Rady Ministrów jest przełożonym ministra sprawiedliwości, a ten minister zgodnie z art. 9 i 9a sprawuje nadzór administracyjny nad działalnością sądów. Konia z rzędem temu, kto w sposób jasny i niebudzący wątpliwości określi granice tego nadzoru, wiadomo tylko na pewno, że czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli, a więc w sferę orzekania.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"