Chorych pielgrzymujących od apteki do apteki z receptami, na których straszyły pieczątki „Refundacja do decyzji NFZ”. Jedni aptekarze się litowali i sprzedawali lek z refundacją. Inni – nie, i odsyłali chorych z kwitkiem. Ci wracali do lekarza, prosząc, aby im porządnie receptę wypisał i żadnych dziwnych pieczątek nie przystawiał. Nerwy puszczały więc także lekarzom, którzy gardłowali, że nie wiedzą, komu przysługuje refundacja, nie są w stanie sprawdzić, kto jest ubezpieczony, a kto nie. Jedna wielka awantura! Leczniczy pat bez precedensu.

Ale... gdzie tam bez precedensu! Szykuje się niezła powtórka z rozrywki.

Po nowym roku miliony chorych, mimo że są ubezpieczeni, mogą mieć problem z przyjęciem do lekarza. Jak znalazł w szczycie sezonu na grypy i przeziębienia! Może się też okazać, że ubezpieczeni pacjenci będą musieli za wizytę zapłacić. Po refundacyjnych burdach Ministerstwo Zdrowia postanowiło bowiem zrobić krok do przodu. Ogłosiło, że od września tego roku będzie gotowy specjalny elektroniczny rejestr pacjentów, który jasno wskaże, kto jest ubezpieczony, a kto nie. Precz z drukami RMUA i innymi papierami! Pacjent żadnych dokumentów przynosić nie będzie, bo wszystko znajdzie się w tym mądrym systemie. No i lekarze będą leczyć, zamiast tracić czas na sprawdzanie, czy delikwent jest ubezpieczony. Po prostu cudnie!

Resort z systemem na wrzesień nie zdążył, zacznie więc działać od 1 stycznia. Czeka nas jednak niemiła niespodzianka. Okazuje się, że w tej doskonałej bazie są aż 4 miliony „podejrzanych” Polaków! Diabli wiedzą, czy są ubezpieczeni, czy nie – ich status jest niepewny. Co gorsza, ta rzesza wybrańców dowie się o tym dopiero wtedy, gdy trafi do lekarza. A ten ich przyjmie lub nie. Znowu zacznie się udowadnianie, czy ktoś płaci składki, składanie wyjaśnień i oświadczeń. No i oczywiście dostarczanie kwitów – tym razem do NFZ, bo tam trzeba będzie prostować sytuację. Znów będą awantury, znów tłumaczenie, że się nie jest wielbłądem. A jak się ktoś na czas nie wytłumaczy – będzie za wizytę płacił.

Szkoda, że resort zdrowia wdraża istotną dla pacjentów reformę, choć najwyraźniej się do niej nie przygotował. Zamiast kroku naprzód, znów wychodzi krok do tyłu. Tak jak z lekami refundowanymi czy z dodatkowymi ubezpieczeniami dla szpitali.

Trzeba bardzo uważać – tak łatwo zostać Ministerstwem Głupich Kroków.