Dla wielu aktywistów, działaczy i ich rodzin stała się ona sposobem na życie – dodajmy: życie dostatnie. Za przerwanie blokady inwestycji owe organizacje pobierają bowiem od inwestora haracze – często niemałe – na „cele statutowe organizacji".
Najbardziej bezczelne spośród owych organizacji, działające zazwyczaj w dużych miastach, biorą na cel wszystkie rozpoczynające się na ich terenie duże inwestycje. W Warszawie jedna z grup „ekologicznych" oprotestowała ich hurtem około osiemdziesiąt! Licząc, że część inwestorów połknie haczyk.
System wyciągania pieniędzy jest prosty.
Skutecznym sposobem na zablokowanie inwestycji bywa znalezienie w miejscowym strumieniu, stawie lub na łące egzotycznej rybki, pająka albo źdźbła trawy. Z takiego powodu zablokowano północną część obwodnicy Warszawy.
Pseudoekolodzy zazwyczaj działają elastycznie, stosując taktykę na wymęczenie przeciwnika. Kiedy jeden protest upada, przenoszą się na inny odcinek tej samej inwestycji albo wymyślają nową przeszkodę. Z inwestorami, którzy nie zdecydują się szybko zapłacić, rozpoczyna się proceduralna szermierka, która nieraz ma swój finał w sądzie. A że dla przedsiębiorcy czas to pieniądz, niektórzy płacą po pierwszych utrudnieniach, a inni w ogóle rezygnują z inwestycji.