Firma w tarapatach nie musi być zła - uważa Piotr Zimmerman

Trzeba podnieść granicę niewypłacalności i znieść przywileje fiskusa, aby nie zamykać przedsiębiorcom drogi do postępowań restrukturyzacyjnych, które dla wielu są szansą na wyjście z kłopotów – twierdzi mecenas Piotr Zimmerman, znany specjalista od upadłości, w rozmowie z Markiem Domagalskim.

Publikacja: 26.08.2013 09:33

Piotr Zimmerman, radca prawny

Piotr Zimmerman, radca prawny

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Zaspokojenie wierzycieli z polskich upadłości jest niskie. Dużo jest za to odmów ich ogłoszenia ze względu na ubóstwo masy. Przyznają to państwo sami w uzasadnieniu założeń projektu prawa restrukturyzacyjnego. To skutek zbyt późnych zgłoszeń upadłości. Jak chcecie zachęcić prezesów firm do pośpiechu w tej dziedzinie?

Piotr Zimmerman:

Zachętą do szybszego reagowania zarządów na kłopoty przedsiębiorstwa ma być szerokie udostępnienie procedur restrukturyzacyjnych. Szansa na porozumienie się z  wierzycielami, odpowiednio wykorzystana, ma umożliwić uratowanie przedsiębiorstwa, zachowanie jego gospodarczego potencjału i miejsc pracy. Dla prezesów argumentem do szybkiego działania mają być uproszczone procedury restrukturyzacyjne, które pozwolą na zawieranie układu z minimalną ingerencją organów  sądowych i bez utraty kontroli nad przedsiębiorstwem. Całkowicie nową koncepcją jest postępowanie o roboczym określeniu: sanacyjne, które umożliwi głęboką restrukturyzację przy użyciu instrumentów dostępnych obecnie tylko w upadłości likwidacyjnej, takich jak możliwość rozwiązywania niekorzystnych kontraktów, odstępowania od umów, uznawania ich za bezskuteczne. I zakończenie go w maksimum 12 miesięcy od rozpoczęcia procedury głosowaniem nad układem, w toku którego już zrestrukturyzowane przedsiębiorstwo spłacić ma swe długi.

Przesunięty ma być jednak okres stwierdzania niewypłacalności: do trzech miesięcy niepłacenia długów.

Zmianie ulegają nie tylko terminy, ale i cała konstrukcja prawna ustalania momentu niewypłacalności. Chodzi przede wszystkim o urealnienie tego stanu i dopasowanie ustawowej definicji niewypłacalności do rzeczywistości rynkowej. Te trzy miesiące to nie jest czas, w którym bezkarnie można nie płacić długów – to czas, który można wykorzystać na działania restrukturyzacyjne. Jeżeli jednak przedsiębiorstwo trwale utraci zdolność wykonywania zobowiązań na przykład na skutek utraty prawa do sprzedaży produktów – termin na złożenie wniosku liczy się już od tego momentu, a nie od dnia, w którym rzeczywiście przestanie płacić swoim wierzycielom. Innymi słowy, domniemanie, o którym mowa, może zostać obalone przy zastosowaniu normalnych reguł postępowania dowodowego przed sądem.

Czas na zgłoszenie upadłości ma być wydłużony z dwóch tygodni do miesiąca?

Bo tyle rzeczywiście potrzeba czasu na przygotowanie dokumentacji, którą dłużnik wraz z wnioskiem musi złożyć. Pożądanym efektem takiego dopasowania wymagań formalnych do rzeczywistych możliwości przedsiębiorców będzie surowsze ściganie tych, którzy takiego wydłużonego terminu nie będą przestrzegali. Dodatkowo zmienia się druga z przesłanek niewypłacalności, określana jako brak majątku wystarczającego na pokrycie zobowiązań. W tym przypadku niewypłacalność stwierdzać się będzie dopiero po 24 miesiącach trwania takiego stanu. To ma umożliwić spokojne prowadzenie działalności przez przedsiębiorstwa, których przychody charakteryzują się sezonowością.

Okazuje się jednak, że upadłość ma być dobrodziejstwem nie dla każdego, ponieważ wierzyciel może być zmuszony do wyłożenia zaliczki na koszty upadłości.

Zobowiązanie do złożenia zaliczki jest tak naprawdę dobrodziejstwem dla wierzyciela, a nie żadnego rodzaju karą. Możliwość sfinansowania procedury upadłościowej należy porównywać do wyłożenia zaliczki na koszty postępowania komorniczego i jest całkowicie naturalnym elementem wyboru konkretnej drogi postępowania windykacyjnego. Żaden wierzyciel nie zostanie do uiszczenia takiej zaliczki zmuszony – po prostu w sytuacji gdy dłużnik nie ma środków na przeprowadzenie upadłości, wierzyciel będzie miał szansę takie środki wyłożyć po to właśnie, żeby skorzystać potem z efektów upadłości.

Statystycznie pewnie będzie mniej upadłości, gdyż podnosicie poprzeczkę kwalifikowania się do takiego postępowania. Czy nie jest to jednak sztuczne podtrzymywanie firm? Do tej pory powtarzano, że złe firmy należy likwidować. Czy to zmiana filozofii prawa upadłościowego?

Poprzeczkę niewypłacalności trzeba podnieść, aby dostosować ją do rzeczywistości i aby nie zamykać drogi do postępowań restrukturyzacyjnych. Firma, która popadła w tarapaty, wcale nie musi być złą firmą. Często przyczyny są od niej niezależne, takie jak chociażby upadłość kontrahenta i nieotrzymanie w terminie należnej zapłaty za wykonane prace. O tym, czy firma jest zła i powinna być zlikwidowana, zdecydują wierzyciele, których głosowanie przeciwko układowi skieruje sprawę do przyspieszonej procedury upadłościowej zmierzającej wprost do likwidacji. Upadłości rzeczywiście będzie mniej, ale za to będzie znacząco więcej restrukturyzacji i zawieranych w nich układów. Co istotniejsze, dzięki uelastycznieniu procedur i przesunięciu ich na wcześniejszy etap kłopotów firmy, znacząco wzrośnie również odsetek układów skutecznie wykonanych.

Czyli remedium ma być restrukturyzacja. Dlaczego jednak jej poprzednik – postępowania naprawcze – przez dziesięć lat nie wykazał zalet?

Postępowanie naprawcze nie miało szansy na wykazanie swoich zalet, ponieważ połączenie wymogu wypłacalności na starcie tego postępowania z bardzo ostrą definicją niewypłacalności (dwie niezapłacone w terminie faktury) powodowało, że tylko nieliczni przedsiębiorcy mogli takie postępowanie rozpocząć. Jeśli jednak już ktoś zakwalifikował się do rozpoczęcia postępowania naprawczego, okazywało się ono bardzo sprawnym i skutecznym instrumentem ratowania firm zagrożonych niewypłacalnością. Po usunięciu wymienionych wad postępowania naprawczego i usunięciu negatywnych skojarzeń z procedurą upadłościową  już jako uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne ma ono ogromne szanse stać się skutecznym narzędziem ratunkowym dla przedsiębiorstw w kłopotach.

Czy jednak cztery nowe postępowania restrukturyzacyjne – bo właśnie tyle ma ich być – są konieczne? Zdajecie sobie państwo sprawę, że polscy przedsiębiorcy nie  znają procedur przy upadłościach. Dlaczego więc utrudniać im życie?

Pomysł spakowania wszelkich procedur dotyczących niewypłacalności w jedno postępowanie upadłościowe okazał się nieskuteczny. W innych krajach liczba dostępnych przedsiębiorcom procedur związanych z niewypłacalnością i ochrona przed nią jest jeszcze większa. Prawo musi odpowiadać na zapotrzebowanie rzeczywistości gospodarczej. Mechanizm wyboru odpowiedniej procedury restrukturyzacyjnej będzie bardzo prosty: im trudniejsza sytuacja firmy i im większy zakres ochrony przed wierzycielami jest potrzebny, tym większy zakres władzy nad przedsiębiorstwem trzeba będzie oddać sądowi upadłościowemu i powoływanym przezeń organom nadzoru i zarządu. Oczywiście w ślad za nowymi rozwiązaniami będzie musiała pójść bardzo szeroka akcja edukacyjna skierowana do przedsiębiorców. Żadne, nawet idealne narzędzie nie zadziała, jeżeli nie będzie świadomości, że ono w ogóle istnieje.

Proszę nas przekonać, że teraz przedsiębiorcy rzucą się na tę ścieżkę.

Oczekiwanym efektem nie ma być jakaś lawina postępowań restrukturyzacyjnych. To, czego się spodziewamy, to stopniowy wzrost świadomości przedsiębiorców i prawników prowadzący w perspektywie roku – dwóch lat do znaczącego wzrostu liczby układów zawieranych właśnie dzięki uelastycznieniu procedur i zachęceniu do nich na wcześniejszym etapie problemów.

A co z wierzycielami? Mogą powiedzieć: co mnie obchodzi dłużnik, niech spłaci dług.

Takiej postawy wierzyciela nie zwalczy żadna regulacja prawna. Problem polega na konieczności uświadomienia również wierzycielom, że tego rodzaju postawa nie prowadzi wcale do zaspokojenia długu. Wręcz przeciwnie. Dotychczasowe doświadczenia pokazują wyraźnie, że dług niezabezpieczony rzeczowo ma w postępowaniu upadłościowym zmierzającym do likwidacji znikome szanse na zaspokojenie, natomiast w zawartych i wykonanych układach zaspokojenie przeciętnie wynosi około 70 procent. Realną szansą na przekonanie wierzycieli do popierania układów będzie pokazanie im, że układy są efektem prawdziwej i głębokiej restrukturyzacji, a nie – jak jest obecnie – jednym z etapów postępowania upadłościowego.

Fiskus ma stracić przywileje upadłościowe? Na nie wierzyciele też narzekali, ale jaki może być skutek zmiany kolejności zaspokojenia z masy?

Utrata uprzywilejowania Skarbu Państwa w postępowaniu upadłościowym jest absolutnie konieczna. Fiskus jest bowiem jednym z podstawowych wierzycieli firmy mającej kłopoty, co wynika w naturalny sposób z zakresu obciążeń fiskalnych w naszym kraju. Jest to połączone z oczywistą obecnie przewagą nad pozostałymi wierzycielami w postępowaniu likwidacyjnym. Obecnie zwykły niezabezpieczony wierzyciel dostaje pierwszą złotówkę ze swoich należności dopiero po zaspokojeniu w 100 proc. Skarbu Państwa i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Powoduje to, że organy te nie mają żadnego interesu w popieraniu układu. Tym samym sam mechanizm prawa powoduje, że państwo, którego rolą powinno być wspieranie przedsiębiorczości i ochrona miejsc pracy, jest największym przeciwnikiem restrukturyzacji i swoją biernością wymusza likwidację przedsiębiorstw mających jeszcze potencjał i mogących dawać pracę. To musi się zmienić, gdyż bez poświęcenia pierwszeństwa Skarbu Państwa nie uda się efektywnie przeprowadzić nowych rozwiązań restrukturyzacyjnych.

Kiedy będziemy mogli zauważyć efekty tych zmian w gospodarce?

Prawo upadłościowe nigdy nie działa szybko. Najszybciej widoczne będą efekty wprowadzenia Centralnego Rejestru Upadłościowego i związane z tym przyspieszenie i potanienie procedur upadłościowych. Dostępność informacji o wszystkich postępowaniach na jednej witrynie internetowej ułatwi także zainteresowanym nabywanie majątku od syndyków, co poprawi efektywność jego sprzedaży, a co za tym idzie, wzrost procentowy zaspokojenia wierzycieli w postępowaniu upadłościowym. Te zmiany zaobserwujemy w pierwszym roku funkcjonowania ustawy. W kolejnych spodziewamy się ciągłego wzrostu liczby zawieranych i wykonywanych układów, a co za tym idzie, spadku liczby likwidowanych przedsiębiorstw i traconych przez gospodarkę miejsc pracy.

CV

Piotr Zimmerman, radca prawny Kancelaria Zimmerman i Wspólnicy sp.k., członek zespołu powołanego przez ministra sprawiedliwości do opracowania nowelizacji prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego

Rz: Zaspokojenie wierzycieli z polskich upadłości jest niskie. Dużo jest za to odmów ich ogłoszenia ze względu na ubóstwo masy. Przyznają to państwo sami w uzasadnieniu założeń projektu prawa restrukturyzacyjnego. To skutek zbyt późnych zgłoszeń upadłości. Jak chcecie zachęcić prezesów firm do pośpiechu w tej dziedzinie?

Piotr Zimmerman:

Pozostało 96% artykułu
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO