Zbliża się zjazd wyborczy Warszawskiej Izby Adwokackiej. Nie licząc wyborów władz w okresach powojennych, jeszcze nigdy młoda palestra nie miała tak realnego wpływu na skład przyszłej rady adwokackiej. Analiza programów wyborczych kandydatów na dziekana ORA prowadzi nieraz do zaskakujących wniosków.
W ostatnio publikowanych tekstach pojawiają się różne dane wskazujące, że młodzi adwokaci (umownie z maksymalnie 6-letnim stażem) stanowią już od 40 proc. do nawet 75 proc. składu osobowego izby warszawskiej. Bez względu na to, która wielkość jest bliższa prawdy, takiej grupy potencjalnych wyborców nie można ignorować.
Płatnicy składek
Warty podkreślenia jest fakt, że to właśnie młodzi adwokaci oraz młodsi koledzy aplikanci tworzą znaczną część budżetu ORA, szacowanego łącznie na ok. 20 mln zł, a więc z grubsza tyle, ile budżet największego związku sportowego – PZPN.
I choć wytyka się młodym, że w naszej grupie „znalazło się też wiele osób przypadkowych, które zdecydowanie powinny pomyśleć o innych zawodach" (Bartosz Grohman) czy że mamy „przeważnie skromną wiedzę praktyczną i doświadczenie", a zawodu nie postrzegamy jako życiowej misji, gotowi go jesteśmy zmienić w zależności od koniunktury (Andrzej Tomaszek „Wypędzeni z elitarnego klubu" „Rz" z 24 maja 2013 r.), nie jest to przeszkodą do uwzględniania młodych w swoich programach wyborczych.
Sam zaliczam się do grona młodych adwokatów i ich punkt widzenia na wiele spraw jest dla mnie bardzo istotny. Często docierają do mnie postulaty zmian oczekiwanych przez młode środowisko warszawskiej palestry. Oczywiście nie sytuuję siebie jako reprezentanta wszystkich młodych adwokatów, aczkolwiek chciałbym zaznaczyć, że dokonana przeze mnie analiza programów poszczególnych kandydatów na dziekana ORA została przeprowadzona z punktu widzenia szeroko rozumianych oczekiwań i dokonań dla właśnie tej grupy.