Na wykonanie kary pozbawienia wolności czeka obecnie ponad 70 tysięcy osób. Nie stawili się przed więzienną bramą i nikt ich nie szuka, bo po prostu nie ma dla nich miejsca.

Za chwilę może być jeszcze weselej. Jeśli Komisja Europejska wymusi na nas w końcu zwiększenie powierzchni przypadającej na więźnia w celi z 3 do 4 mkw., okaże się, że nie ma miejsca także dla 60 tysięcy spośród tych, którzy już siedzą! Tak się zapewne stanie, bo „uciśnieni ciasnotą" wygrywają z tego powodu w Strasburgu, a odszkodowania liczone w tysiącach euro płacimy przecież z publicznych pieniędzy.

Od lat widać, że sytuacja staje się coraz bardziej patowa – trzeba, i to szybko, budować alternatywę dla oglądania świata zza krat. Dobrze, że dostrzegł to wreszcie i rząd, mocno stawiając na tzw. kary wolnościowe.

Zamiast więc narzekać na ciasnotę w celi, skazany częściej popracuje sobie na świeżym powietrzu albo zaliczy „weekendowe więzienie", siedząc z elektroniczną obrożą w domu. Częściej też niż więzienie będzie miał orzeczoną grzywnę, którą zresztą łatwo będzie potrącić z pensji. A jakby się kto opierał, to łatwo trafi do rejestru dłużników.

Nie ma wyjścia – trzeba trochę przebrać pomnikową Temidę. Zamienić jej opaskę na obrożę – i to... na nodze. Wagę i miecz na razie powinna zatrzymać.