Sędzia: mimo immunitetu służby weszły do mnie tuż po 6 rano
Konflikt z ministrem
Sędzia Beata Morawiec w 2017 r. została odwołana przez obecnego ministra sprawiedliwości z funkcji prezesa sądu okręgowego w Krakowie. Okoliczności odwołania spowodowały, że sędzia Morawiec wystąpiła przeciwko ministrowi sprawiedliwości z powództwem o ochronę dóbr osobistych i wygrała sprawę w I instancji. Obecnie czekamy na rozstrzygnięcie sądu apelacyjnego.
Cóż takiego stało się teraz, że trzeba stawać murem za sędzią Morawiec? W piątek 18 września o 06:30 rano do domu sędzi przyszli prokurator (podległy instytucjonalnie ministrowi sprawiedliwości, z którym Beata Morawiec ma spór sądowy) i dwójka agentów CBA, żądając, by wydała im ekspertyzę, którą w 2013 r. pisała na zlecenie Sądu Apelacyjnego w Krakowie, oraz nośniki elektroniczne, na których ją sporządziła. Uprzedzono sędzię, że jeśli ich nie wyda, prokurator przeszuka dom. Prokuratura chce podobno postawić Beacie Morawiec zarzuty za rzekomo fikcyjną umowę z 2013 r., zawartą z Sądem Apelacyjnym w Krakowie. Według prokuratury sędzia wzięła 5 tys. zł, ale opinii nie sporządziła. Sędzia temu zaprzecza. Mówiła o tym w mediach i być może z tego powodu przyszli do niej prokurator i agenci CBA. Sędzi podobno grozi też zarzut przyjęcia w 2012 r. telefonu od jednego z podsądnych za wydanie korzystnego dla niego wyroku.
Już student drugiego roku prawa powie, że zarzuty te są co najmniej mocno wątpliwe. Ale rzecz nie w tym, aby oceniać sędzię Beatę Morawiec – zaświadczają o niej jej życie zawodowe i ona sama. Istotne jest natomiast pokazanie, jakie działania są podejmowane wobec niepokornych sędziów.
Gwarantowana ochrona
Sędziego chroni immunitet sędziowski zapisany w art. 181 konstytucji oraz w ustawie – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Immunitet ten oznacza, że sędzia nie może być, bez uprzedniej zgody sądu dyscyplinarnego, pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. Sędzia nie może być zatrzymany lub aresztowany, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa, jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania. Tak ukształtowany konstytucyjnie i ustawowo immunitet ma zapewniać ochronę sędziów przed zakusami polityków, by wpływać na sądy. Jest gwarantem niezawisłości orzeczniczej. Nie ma natomiast nic wspólnego z bezkarnością sędziowską. Dała temu zresztą wyraz sama sędzia Morawiec, która nieobawiając się odpowiedzialności karnej, wydała prokuratorowi żądane rzeczy, choć jako doświadczony sędzia wiedziała, że żądanie to było bezpodstawne. Nie można żądać wydania rzeczy od sędziego przed uchyleniem jego immunitetu. Nie da się bowiem – mimo przekonywania prokuratury – oddzielić immunitetu osoby od miejsca zamieszkania. Innymi słowy, tak długo, jak nie został uchylony immunitet, nie wolno żądać wydania rzeczy ani dokonywać przeszukania w miejscu zamieszkania oraz pracy sędziego. Przeciwne rozumienie immunitetu oznaczałoby pozbawienie go jakiejkolwiek realności.
Zakładając nawet, że prokurator mógł zażądać wydania rzeczy (tzw. zatrzymanie rzeczy) od sędzi Beaty Morawiec pomimo nieuchylonego immunitetu, to czy musiał to robić zaraz po 6 rano poprzez przyjście (celowo nie używam słowa najście, choć ciśnie się ono na usta) do domu sędzi? Zasady dokonywania przeszukania i zatrzymania rzeczy, które opisane są w kodeksie postępowania karnego i muszą być znane prokuratorowi, mówią, że przeszukanie i zatrzymanie rzeczy powinny być dokonywane w możliwie jak najmniej szkodliwy i dolegliwy sposób, a także z poszanowaniem godności osób, których te czynności dotyczą. Zasada zachowania umiaru jest odzwierciedleniem konstytucyjnej normy z art. 30, dotyczącej poszanowania godności człowieka, w tym przypadku sędziego. Przekładając to na język praktyki – wystarczyło zwrócić się na piśmie (pocztą elektroniczną, faksem, listem poleconym itp.) do sędzi Morawiec o wydanie określonych rzeczy. Niepotrzebne były te wszystkie okoliczności towarzyszące, chyba że chodziło o coś więcej. Być może polityczny aspekt przyjścia prokuratora do sędziego został osiągnięty, ale na pewno nie buduje to autorytetu państwa i poszanowania prawa. Na dłuższą metę okaże się zgubne.