Reklama

Pietryga: Ukrócić ?dziki monitoring

Publikacja: 11.07.2014 07:50

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Polsce od lat działa instytucja, która stoi na straży naszych danych. Zakres ich ochrony rozszerza się w tempie wręcz galopującym. Czasem sięga granic absurdu. Tak było w sprawie ochrony danych osobowych w księgach parafialnych, która miała już swój finał w sądzie.

Prosty obywatel patrzy na tę potężną, wręcz abstrakcyjną machinę z pewnym dystan?sem, jak na zjawisko, które go bezpośrednio nie dotyczy. Jednocześnie państwo, rozwijające twórczo myśl o jak największej ochronie danych, za?pomina o sprawach istotnych, które nie abstrakcyjnie, ale całkiem realnie mogą naruszać prawa obywateli i stanowić dla nich zagrożenie.

Chodzi o tzw. monitoring wizyjny. Polskie miasta wręcz obrosły kamerami: na ulicach, skwerach, w sklepach i urzędach publicznych. Są ich setki tysięcy, chociaż nikt tak naprawdę nie zadał sobie trudu, aby je policzyć. Prosty obywatel, idąc ulicą, ma niemal 100-procentową pewność, że jest obserwowany przez oko Wielkiego Brata.

Konkretnie przez kogo, w jakim celu, co się z nagraniem stanie później, komu zostanie przekazane, tego już nie wie. ?I się nie dowie.

W Polsce bowiem ciągle nie ma przepisów, które nie tylko nakazywałyby znakowanie monitoringu (podawanie adresu właściciela kamery, którego dane są, nomen omen, chronione) i określały miejsca, w których takie kamery mogą być instalowane (stąd też liczne przypadki nagrań w publicznych toaletach czy przebieralniach), ale także takich, które regulowałyby prawa monitorowanych obywateli, np. żądania usunięcia nagrań.

Reklama
Reklama

To poważna luka, która mimo wielu kontrowersji i protestów nie wzbudziła dotąd poważnego zainteresowania ustawodawcy. Co prawda MSW przygotowało kiedyś projekt założeń w tej sprawie, ale gdzieś utknął w debatach i sporach ekspertów.

Dlatego dobrze, że do sprawy dzikiego monitoringu zabierają się chociaż sądy, nie godząc się na wolnoamerykankę, o czym piszemy dziś na łamach „Rzeczpospolitej".

Wypada mieć nadzieję, ?że może to skłoni naszego ustawodawcę do tego, żeby zamiast twórczo rozwijać często abstrakcyjny unijny dorobek, zajął się zagadnieniami realnymi i społecznie ważnymi.

Opinie Prawne
Marek Kobylański: KSeF, czyli świat nie kończy się na Ministerstwie Finansów
Opinie Prawne
Katarzyna Szymielewicz: Kto obroni wolność słowa w sieci?
Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama