Wybór Donalda Tuska ?na szefa Rady Europejskiej tworzy zupełnie nową sytuację na polskiej scenie politycznej. Pytanie, ?czy nastąpi płynne przekazanie władzy następcy, pozostaje na razie otwarte. Dużo zależy nie tylko od postawy prezydenta RP, ?ale również od sytuacji ?w Platformie Obywatelskiej ?i postawy koalicjanta.
Konstytucja bardzo precyzyjnie określa tryb powołania nowego premiera i rządu. Procedura rozpocznie się w momencie złożenia rezygnacji przez Tuska i podania gabinetu ?do dymisji.
Krok pierwszy
W takiej sytuacji inicjatywę powołania nowego rządu przejmuje prezydent RP. Najpierw desygnuje premiera, który proponuje skład Rady Ministrów, a następnie powołuje go wraz z pozostałymi członkami gabinetu. Prezydent musi to zrobić w ciągu 14 dni od dnia przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów.
W obecnej sytuacji w związku z sygnałami płynącymi z Kancelarii Prezydenta wydaje się, że ten krok może nastąpić błyskawicznie. Można sobie wyobrazić taką sytuację: ?dziś premier rezygnuje i składa dymisję gabinetu, a następnego dnia prezydent desygnuje Ewę Kopacz (nieoficjalną kandydatkę na premiera), która wybiera na członków swojego gabinetu tych samych starych-nowych ministrów (lub dokonuje personalnych korekt). Wszystkich błyskawicznie powołuje prezydent i odbiera przysięgę. W ten sposób mamy szybką, bezbolesną zmianę premiera.
Problem jednak polega na tym, że samo powołanie przez prezydenta to za mało, aby nowy rząd mógł trwale sprawować władzę. Konstytucja wymaga bowiem, żeby uzyskał wotum zaufania od Sejmu. Bezwzględną liczbą głosów, przy obecności przynajmniej połowy ustawowej liczby posłów, czyli 230.