Śledząc portale „masiarzy", dochodzę do wniosku, że podstawą tych eventów jest albo zawiadomienie o zgromadzeniu, albo też zapewnienie policji o niewyciąganiu konsekwencji prawnych wobec uczestników masowego przejazdu.
Powinni jeździć gęsiego
Przejazd ten odbywa się drogami publicznymi w sposób sprzeczny z wymaganiami jazdy rowerem określonymi w prawie o ruchu drogowym. Ustawa ta ustala dozwolony sposób poruszania się rowerzystów. Powszechnie wiadomo, że rowerzyści powinni jeździć gęsiego, a obok siebie tylko wyjątkowo.
Zgodnie z art. 33 ust. 3 ustawy dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Powie ktoś, że masa krytyczna tego przepisu nie narusza, albowiem w ogóle wyklucza ona poruszanie się po jezdni innych uczestników ruchu. Ja twierdzę, że ten przepis jest naruszany, ponieważ nie powinna odbywać się w sposób ani utrudniający, ani tym bardziej uniemożliwiający poruszanie się czy to pieszym, czy też pojazdom mechanicznym.
Liderzy mas krytycznych twierdzą, że prawo jest po ich stronie, ponieważ poruszają się w zorganizowanej kolumnie i jako taka powinni mieć status pojazdu uprzywilejowanego. Istotnie, kolumna pojazdów może być traktowana jako pojazd uprzywilejowany (art. 2 pkt 38 ustawy), jeżeli na jej początku i na końcu znajdują się pojazdy uprzywilejowane wysyłające dodatkowo sygnały świetlne w postaci czerwonego światła błyskowego. Czy tak jest w poszczególnych przypadkach? Wątpię, a poza tym wątpliwe jest, czy masa krytyczna zachowuje warunki kolumny pojazdów. Zgodnie z art. 32 ust. 1 pkt 2 ustawy liczba rowerów w zorganizowanej kolumnie nie może przekraczać 15(!) (słownie: piętnastu). Zorganizowanych kolumn rowerów może być oczywiście wiele, z tym że odległość pomiędzy nimi nie może być mniejsza niż 200 m. Obawiam się, że żadna z odbywających się w polskich miastach mas krytycznych tych warunków zorganizowanej kolumny rowerów nie spełnia... Jeżeli się odbywają, to za jakimś przyzwoleniem, a raczej przymykaniem oczu przez policję, patrzeniem przez palce na tabun cyklistów naruszających wszelkie możliwe przepisy o ruchu drogowym.
Kręcenie pedałami ?to nie zgromadzenie
Nie inaczej jest z zakwalifikowaniem mas krytycznych jako zgromadzenia. Jak wiadomo, zgromadzeniem jest zgrupowanie co najmniej 15 osób, zwołane w celu wspólnych obrad lub wspólnego wyrażenia stanowiska. Trudno uznać masowe kręcenie pedałami za obrady albo za sposób wyrażania wspólnego stanowiska. Niemniej władze miasta uznają masy krytyczne za zgromadzenia w świetle przepisów prawa o zgromadzeniach. Dokonują przy tym wykładni rozszerzającej, uznając przejazd kolumny pojazdów za jednoznaczny z przejściem (w domyśle) osób. Rzecznicy włodarzy miast mówią, jakoby ustawodawca nie przewidział, że współcześnie zgromadzenie może odbywać się w formie przejazdu i oni tę lukę własną wykładnią zmuszeni są uzupełnić... Otóż, gdyby ustawodawca chciał, to by tę lukę sam uzupełnił, np. podając definicję ustawową, jakoby w rozumieniu ustawy przejściem był także przejazd.
Skoro tego nie czyni, nie uznał tego za właściwe, a może nawet uznał za niebezpieczne, gdyby zmianę wprowadzono do ustawy, a ta weszłaby w życie. Kto zgłasza masę krytyczną jako zgromadzenie publiczne, ten od władz miasta powinien na podstawie art. 8 prawa o zgromadzeniach otrzymać zakaz jej odbycia, ponieważ zarówno cel, jak i samo jej odbywanie sprzeczne jest z ustawą, a i nietrudno uznać, że może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi. Jeżeli władze miasta tego nie czynią, to mamy już drugą instytucję, która na zjawisko mas krytycznych patrzy przez palce raczej, niż stosuje do niego przepisy prawa, które ma obowiązek stosować.