Po aferze Amber Gold oszczędności życia straciło tysiące Polaków. Festiwal oskarżeń i politycznych sporów, kto zawinił, trwał długo. Nikt jednak nie pokusił się o diagnozę, jak to możliwe, że każdego roku  tysiące Polaków padają ofiarą hochsztaplerów. Dlaczego tak łatwo podpisujemy niekorzystne dla nas umowy? Dlaczego z taką bezczelnością naszą nieświadomość prawną wykorzystują różne firmy, aby zwiększyć swój zysk?

To grzech i zaniechanie systemowe. Od co najmniej dekady każdy kolejny premier i minister sprawiedliwości mówią o konieczności edukacji prawnej w szkołach, o stworzeniu systemu bezpłatnej pomocy prawnej dla najuboższych – takiego, jaki działa wszędzie w Europie. I co? I nic, bo nigdy nie ma na to pieniędzy w budżecie, a państwo ma  inne priorytety.

Dlatego tak cieszą pierwsze oznaki wzrostu świadomości prawnej Polaków. Coraz śmielej występujemy przeciwko tym, którzy nas skrzywdzili. Jest proces przeciwko supermarketowi o złamaną na śliskiej podłodze nogę czy o przyciśnięcie drzwiami – co opisujemy dziś na łamach „Rzeczpospolitej". Do niedawna takie procesy i odszkodowania były raczej opowieściami przywiezionymi zza oceanu, dziś trafiają na nasze wokandy.

Są już pozwy o hałas na lotniskach, za niskie odszkodowania z polisy OC czy błędy w sztuce lekarskiej. Wysyp prawników spowodował, że nie czekają oni na klientów w kancelarii, ale szukają ich sami, często niemalże kreując sprawy.

Ale znacznie ważniejszy jest wzrost świadomości obywatelskiej, a co za tym idzie – świadomości prawnej. To cenne, tym bardziej że państwo nie za bardzo swoim obywatelom w tej dziedzinie pomaga.