Jak potoczyły się losy pozostałych dowódców odpowiedzialnych za ten mord?
Zostali prędzej czy później osądzeni, a następnie trafili do więzienia. Najszybciej sprawiedliwość dosięgnęła Paula Otto Geibela, który najpierw został zatrzymany w Czechosłowacji i tam skazany na więzienie, a następnie przekazany Polsce.Ppolski sąd skazał go na dożywotnie pozbawienie wolności za zbrodnie dokonane w czasie wojny. Może to być odbierane jako chichot historii, ale swoją karę Geibel wykonywał w więzieniu na Rakowieckiej, tym samym w którym esesmani wykonali mord, za który był odpowiedzialny. To właśnie w mokotowskim więzieniu były dowódca warszawskiej policji i SS popełnił samobójstwo. Pozostała dwójka dowódców, jak już wspominałem, została osądzona w RFN i skazana na kilkuletnie więzienie.
Czy po sytuacji z listem krewnego gen. Stahela, przed każdą wypowiedzią o niemieckich dowódcach trzeba będzie sprawdzać, czy o ich czynach wypowiedziała się prokuratura albo sądy?
Oczywiście że nie. Wielu niemieckich zbrodniarzy wojennych, łącznie z tymi najważniejszymi, nie doczekało się sprawiedliwości, umierając bez wyroku. Tak było na przykład z samym Heinrichem Himmlerem. Brak możliwości ich skazania czy niezakończenia śledztwa w ich sprawie nie oznacza jednak, że nie są oni odpowiedzialni za zbrodnie popełnione w czasie wojny.
Mimo to do Muzeum Powstania Warszawskiego wpłynęło pismo od krewnego Reinera Stahela.
Ta sprawa jest bulwersującym precedensem, gdyż ewentualne pozwanie muzeum zachęciłoby innych potomków i krewnych nazistowskich dygnitarzy do podobnego relatywizowania uczynków swoich przodków.
Nie można jednak wykluczyć, że tak się nie stanie...
W mojej opinii ta sprawa powinna być rozpatrywana w kategoriach interesu państwa polskiego. Nie można bowiem pozwolić na niebezpieczną interpretację historycznych wydarzeń zakładającą, że ktoś, kto nie został skazany wyrokiem nie może być nazwany zbrodniarzem, mimo że wydał rozkaz rozstrzelania więźniów jedynie dlatego, że byli oni Polakami.
Zakończone przez Pana śledztwo praktycznie wytrąca argumenty członka rodziny generała. Czy Muzeum Powstania Warszawskiego dotarło do prowadzonej przez Pana sprawy?
Jeszcze nie, choć ze strony IPN zostały już przekazane do MPW materiały historyczne dotyczące działalności niemieckiego dowódcy. Chciałbym jednak wyraźnie zadeklarować, że jeżeli jakakolwiek instytucja czy osoba zwróci się do mnie z prośbą o pomoc w tej czy innej, podobnej sprawie, to zrobię wszystko co w mojej mocy, by jako prokurator zapobiec pisaniu na nowo życiorysów niemieckich dowódców.
Historycy powinni chować swoje ustalenia do szuflady aż do czasu rozwiązania sprawy przez prokuraturę?
Absolutnie nie. Warsztat historyka różni się od warsztatu prokuratora, gdyż badacz może sformułować poprawny, logiczny osąd na podstawie bardzo szerokiego zakresu materiałów, uwzględniając wiele przesłanek. W przypadku pracy pionu śledczego IPN musimy się opierać wyłącznie na materiałach, które mają znaczenie procesowe i które mają określoną wartość dowodową. To różni nas od historyków, ale zupełnie nie wpływa na prawdę o przeszłości.
W sprawie generała Stahela ustalenia prawne są tożsame z tymi historycznymi?
Tak, gdyż wydane zostało prawomocne postanowienie prokuratora o umorzeniu śledztwa. Wskazuje ono na odpowiedzialność Reinera Stahela za czyn wypełniający przesłanki m.in. zbrodni wojennej. Jednak sprawca już nie żyje, stąd nie można sformułować przeciwko niemu zarzutów i wnieść do sądu aktu oskarżenia. Mimo to sprawa jest formalnie zakończona, stąd całkowicie uprawnione jest określanie gen. Stahela jako zbrodniarza wojennego.
—rozmawiał Ksawery Wardacki