W obliczu ostatnich krwawych wydarzeń w stolicy Francji społeczeństwa demokratyczne stają przed fundamentalnym pytaniem: czy wolność słowa należy uznać za podrzędną wobec prawa do ochrony uczuć religijnych?
Myśl i mów, co chcesz
Przedmiotem wolności słowa jest prawo do swobodnego wyrażania myśli. Wolność myśli definiujemy jako wolność wewnętrzną człowieka (libertas interna). To wolność posiadania poglądów na najrozmaitsze przejawy życia biologicznego i społecznego. Myśli nieuzewnętrznione podlegają bezwzględnej ochronie (cogitationis poenam nemo patitur). W tej sferze nie wolno stosować przymusu, zresztą byłoby to bezcelowe. Myśl jest poza zasięgiem skutecznego oddziaływania zewnętrznego. Jest bowiem dla niego niedostępna. Wolność myśli ma charakter pierwotny, warunkujący wolność sumienia, a w konsekwencji także wolność słowa i druku.
Samo pojęcie „wolność słowa" jest skrótem myślowym nieoddającym w pełni wielości zagadnień związanych z problemem. Oznacza bowiem zarówno wolność słowa sensu stricto, jak i różnych zewnętrznych przejawów aktywności ludzkiej. Chodzi o swobodę uzewnętrzniania własnych myśli (opinii, informacji) w formie możliwej do odbioru, w procesie komunikowania się ludzi. Jako ogólną zasadę należałoby zatem przyjąć, że chodzi o swobodę społecznych interakcji w przekazywaniu myśli i uczuć. Przepływ informacji, wolność jej przekazywania, swoboda wyrażania opinii oraz jawność życia publicznego to podstawa demokratycznego państwa prawa oraz wolnego społeczeństwa. Gwarantują ją konstytucje wszystkich państw europejskich, a także art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności. Mówi, że wypowiedzi kontrowersyjne i wzbudzające niepokój podlegają tej samej ochronie co treści przychylnie odbierane przez odbiorców.
„Charlie" niemile widziany
Niepokoi zauważalny ostatnio w Europie, a także, a może przede wszystkim, w Australii trend do autocenzury stosowany przez coraz więcej dziennikarzy, artystów, przedstawicieli środowisk opiniotwórczych, ludzi kultury. Coraz częściej zamyka się wystawy, wycofuje programy telewizyjne czy artykuły prasowe pod presją ochrony obyczajowości i uczuć religijnych.
Australia w ogóle jest wyjątkiem wśród państw demokratycznych. Jako jedyna wypracowała swoistą cenzurę słowa przez kierunkową interpretację sekcji 18C ustawy o dyskryminacji rasowej, na podstawie której niezgodne z prawem są „obraźliwe wypowiedzi wobec (...) osoby lub grupy osób, w oparciu o rasę, kolor skóry lub pochodzenie etniczne". Obrońcy tego przepisu, potocznie nazywanego hurt feelings test, ubolewają nad tym, co wydarzyło się w Paryżu, ale nie mają wątpliwości, że australijskie prawo nie zatwierdziłoby publikacji obraźliwych karykatur.