Aleksander Tobolewski: po co nam prawo UE

Gdy przychodzi do akceptacji prawa UE, rząd bez wahania przyjmuje, że nie można uznać sera za roquefort, jeśli nie był wyprodukowany w Roquefort-sur-Soulzon we Francji. Gdy międzynarodowe akty każą godziwie płacić za pracę, przedstawia pilny temat zastępczy – pisze adwokat.

Aktualizacja: 18.10.2015 12:39 Publikacja: 18.10.2015 11:33

Aleksander Tobolewski: po co nam prawo UE

Foto: 123RF

Czytałem niedawno newsletter „Obserwator Konstytucyjny", a tam: „Sąd Rejonowy w Legnicy proponuje płacić za jedną roboczogodzinę pracownika ochrony 5,79 zł bez VAT, czyli ponad połowę mniej niż ustawowe wynagrodzenie minimalne", którego wysokość wynosi 13 zł bez VAT". Kilka innych sądów proponuje 7,71 zł i 8,54 zł i nie na umowę o pracę. Czy można żyć godziwie za miesięczne wynagrodzenia poniżej 1000 zł? (renty za całkowitą niezdolność do pracy mają podobny wymiar, ale przynajmniej nie wymagają żadnej pracy).

Udaje, że nie widzi

Polska zaakceptowała lub przystąpiła do wielu międzynarodowych aktów, które mówią o godnym lub godziwym wynagrodzeniu zapewniającym odpowiednią egzystencję. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ z 1948 r. stanowi: „Każdy pracujący ma prawo do odpowiedniego i zadowalającego wynagrodzenia, zapewniającego jemu i jego rodzinie egzystencję odpowiadającą godności ludzkiej i uzupełnianego w razie potrzeby innymi środkami pomocy społecznej". W 1977 r. Polska ratyfikowała Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, który zobowiązuje Polskę m.in. do: „wynagrodzenia zapewniającego wszystkim pracującym jako minimum: godziwy zarobek i równe wynagrodzenie za pracę o równej wartości bez jakiejkolwiek różnicy (...)". O g o d z i w y m wynagrodzeniu mówi się bez przerwy, ale nic nie robi. Propozycje wynagrodzeń, które nie wystarczają na życie, muszą być traktowane jako zaproszenie do emigracji, do pracy w szarej strefie lub do oszustw i kradzieży.

Gdy przychodzi do akceptacji przepisów UE, rząd bez wahania przyjmuje, że nie można uznawać sera za roquefort, jeśli nie był wyprodukowany w okolicach Roquefort-sur-Soulzon we Francji. Gdy międzynarodowe akty każą godziwie płacić za pracę, przedstawia pilny temat zastępczy. Ratyfikowana w 1999 r. Europejska Karta Społeczna, która zobowiązuje państwo, by: „uznać prawo pracowników do takiego wynagrodzenia, które zapewni im i ich rodzinom godziwy poziom życia", jest tego przykładem. Polska zastrzegła, że to ustalenie n i e b ę d z i e w Polsce obowiązywało.

Szkolenie z manipulacji

Wiązałoby się to ze zobowiązaniem Polski do określenia m i n i m a l n e g o wynagrodzenia za pełnoetatową pracę na poziomie 2497 zł. Według statystyk w 2014 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło 3783 zł. Według statystyk – bo jak niedawno pisała „Polityka", rzeczywistość mówi co innego. W Polsce minimalne wynagrodzenie to 1750 zł miesięcznie, a w 2016 r. ma wynieść 1850 zł. Nie wiadomo więc, czy ma być godziwe i sprawiedliwe zgodnie z międzynarodowymi aktami, czy też nie.

Natknąłem się na taki wywód profesor Elżbiety Kryńskiej:

„Wprowadzanie zmian i manipulowanie (sic!) przy płacy minimalnej wymaga finezji. Najważniejsze, by koniunktura się poprawiła". Na pytanie: „Jaka powinna być stawka, żeby praca się opłacała?", odpowiada: „Proponowałabym kwestię opłacalności odłożyć na bok. Jest to bowiem pojęcie bardzo względne. Dla studenta opłacalna będzie praca za niższą stawkę, bo potrzebuje dorobić parę złotych, żeby w czasie ferii wyjechać na narty. Co innego, gdy mówimy o osobie, która utrzymuje w tym czasie gospodarstwo domowe". No... prawdziwa finezja.

Oczy przecieram! To powiedziała profesor – ekspert ds. rynku pracy, kierownik Katedry Polityki Ekonomicznej Uniwersytetu Łódzkiego! Najlepiej byłoby sprowadzić gastarbeiterów, którzy, dopóki nie okrzepną, będą pracować za wikt i opierunek? Dalej czytam, jak najlepiej „manipulować" płacą minimalną, by poprawiła się koniunktura, ale odpowiedzi nie znalazłem. Po wypowiedzi profesor, że: „Jeżeli wynagrodzenie minimalne narusza równowagę na rynku pracy, to najwyżej blokuje dojście do zatrudnienia osobom młodym" – przestałem czytać. To powiedział nie młody absolwent tuż po prywatnych studiach, tylko profesor i kierownik katedry. Czy naprawdę nie dostrzega tych dysproporcji i warunków życia w Polsce?

Wszyscy głoszą, że nie może być dyskryminacji w wynagrodzeniach za taką samą pracę. Już cytowana Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ stwierdziła, że: „Każdy człowiek, bez względu na jakiekolwiek różnice, ma prawo do równej płacy za równą pracę". Czy dyskryminowanie ze względu na wiek, płeć czy doświadczenie jest zatem w Polsce uzasadnione? Nie dla mnie! Ale Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 10 stycznia 2005 r. uznał, że dyskryminacja ze względu na staż pracy jest zgodna z konstytucją, unikając w uzasadnieniu odpowiedzi, dlaczego konstytucja miałaby „zapomnieć" o istniejących od 1948 r. zobowiązaniach RP.

To nie brak pracy

Nie wiem, jakie wynagrodzenie w Polsce można uznać za godziwe. Byłem pod koniec września w Polsce i mogę stwierdzić, że 1000 zł miesięcznie nie wystarczy na życie – a co dopiero godziwe! Tak, tak, wiem, że są kraje, w których wynagrodzenie wynosi dolara na dzień, a na świecie każdej minuty umiera z głodu czworo dzieci. Nie zapominam jednak, że RP jest krajem o jednej z najszybszych dynamik rozwoju. W którą stronę więc Polska dąży – do biedy czy przyzwoicie żyjącego społeczeństwa, z którego młodzi ludzie nie muszą emigrować? To nie brak pracy w Polsce ich do tego zmusza, tylko brak płacy pozwalającej im żyć godnie.

Autor jest adwokatem od 34 lat i prowadzi kancelarię w Montrealu

Czytałem niedawno newsletter „Obserwator Konstytucyjny", a tam: „Sąd Rejonowy w Legnicy proponuje płacić za jedną roboczogodzinę pracownika ochrony 5,79 zł bez VAT, czyli ponad połowę mniej niż ustawowe wynagrodzenie minimalne", którego wysokość wynosi 13 zł bez VAT". Kilka innych sądów proponuje 7,71 zł i 8,54 zł i nie na umowę o pracę. Czy można żyć godziwie za miesięczne wynagrodzenia poniżej 1000 zł? (renty za całkowitą niezdolność do pracy mają podobny wymiar, ale przynajmniej nie wymagają żadnej pracy).

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędzia pijak albo złodziej czy czas trwania procesów? Co bardziej szokuje?
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Jeden rabin mówi, że Korneluk, drugi, że Barski
Opinie Prawne
Jarosław Kuisz: Czy sztuczna inteligencja zastąpi neosędziów?
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Prawo lotnicze. Przepis na paraliż inwestycyjny
Opinie Prawne
Karolina Szulc-Nagłowska: Czego uczy nas konflikt w rodzinie Zygmunta Solorza