Spór o TK: w czas sukcesów i kryzysu nikt nie lubi kompromisu

Z kryzysów prawnych należy szukać wyjścia prawnego, a nie kompromisu. To każdy prawnik powinien wiedzieć! Tymczasem w sporze o Trybunał rozstrzygnięcie prawne jest niezwykle proste, ale już niemożliwe do osiągnięcia, ponieważ w TK orzeka już dzisiaj dwóch sędziów, którzy w nim zasiadać nie powinni – piszą prawnicy Damian Tokarczyk i Krzysztof Stępiński.

Aktualizacja: 27.01.2016 08:29 Publikacja: 27.01.2016 07:25

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka Paweł Gałka

Słowa, które posłużyły za tytuł naszych uwag o tzw. kompromisie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, pochodzą z piosenki Jacka Kaczmarskiego z 1990 roku, zatytułowanej „Wizyta krewnej z zagranicy". Zdajemy sobie sprawę, że używanie poezji jako argumentu w sporach o rozumienie prawa może zostać uznane za nadużycie. Tym niemniej – w wypadku kompromisu – cytat idealnie wpisuje się w polityczny nastrój ostatnich dni.

Co to jest kompromis? Wg słownika języka polskiego kompromis to „porozumienie osiągnięte w wyniku wzajemnych ustępstw". Szerzej, to także „odstępstwo od zasad, założeń lub poglądów w imię ważnych celów lub dla praktycznych korzyści". W polityce należałoby dążyć do tego, żeby osiągnąć porozumienie, nie odstępstwo. W przypadku prawa słowo „kompromis" w ogóle nie powinno występować. Można je zastąpić terminem „ugoda". Tyle tylko, że ugody zawiera się raczej w związku ze sporami cywilnoprawnymi, znacznie rzadziej w prawie publicznym. A już ugoda w sprawach ustroju państwa jest contraditio in adiecto, czyli sprzecznością samą w sobie.

Nielubiane ugody

W tym właśnie duchu należy rozumieć propozycje kompromisu, które w ostatnim czasie zaczynają zgłaszać wszyscy. Pani premier, w ślad za słowami prezesa Jarosława Kaczyńskiego, proponuje opozycji kompromis. Na mocy tego porozumienia partia rządząca miałaby wskazywać „tylko" siedmiu kandydatów na stanowiska sędziów TK, a opozycja pozostałych ośmiu. Pomysł kuriozalny z kilku powodów.

Po pierwsze, wymagałoby to rozwiązania obecnego TK. A to byłoby sprzeczne z konstytucyjną zasadą nieodwołalności sędziów (bo sami nie zrzekną się stanowisk!). Po drugie, wskazanie kandydata na stanowisko sędziego to nie to samo co jego wybór. Tego aktu nadal dokonywałby Sejm bezwzględną większością głosów. Czyli proponowane przez prezesa Rady Ministrów rozwiązanie musiałoby opierać się na zaufaniu do partii rządzącej, że dotrzyma słowa i wybierze wskazanych przez opozycję kandydatów. Po trzecie, w polskim prawie nie istnieje termin „opozycja". Czy Klub Kukiz'15, lawirujący między poparciem dla rządu PiS a brakiem zgody na niektóre jego decyzje, jest partią opozycyjną? Czy jest nią PSL, które wstrzymało się od głosu w czasie uchwalania wotum zaufania dla rządu pani Beaty Szydło?

Inną propozycję kompromisu przedłożył prezydentowi RP prezes TK prof. Andrzej Rzepliński. Zgodnie z jego stanowiskiem opartym na wyrokach TK z 3 i 9 grudnia 2015 r. oraz postanowieniu z 7 stycznia 2016 r. 18 osób zostało przez Sejm wybranych na stanowiska sędziów TK. Dwanaścioro z nich obecnie w nim orzeka. Propozycja prezesa TK zakłada, że prezydent miałby odebrać ślubowanie od trzech sędziów wybranych zgodnie z prawem przez Sejm VII kadencji i wstępowaliby oni do TK sukcesywnie, na miejsce sędziów, których kadencje będą się kończyć. Po objęciu urzędu przez tych troje sędziów dopuszczono by do orzekania także trzech sędziów wybranych przez Sejm VIII kadencji.

Jesteśmy pełni szacunku dla prof. Andrzeja Rzeplińskiego, ale składając tę propozycję, znacznie zmniejszył swoją siłę. Nazwanie ustępstwem dopuszczenie do orzekania sędziów wybranych przez Sejm VIII kadencji jest nadużyciem. Trzeba być konsekwentnym w swoich twierdzeniach. Z wyroku TK z 3 grudnia 2015 r. wynika, że Sejm VII kadencji wybrał trzech sędziów TK na podstawie przepisu, który był zgodny z Konstytucją RP. Jak już wcześniej pisaliśmy, ten wybór był dokonany zgodnie z ustawą i regulaminem Sejmu. Jest w pełni skuteczny i prawidłowy, a nieodebranie od wybranych sędziów ślubowania stanowi delikt konstytucyjny prezydenta RP. Wybór pięciu sędziów TK przez Sejm VIII kadencji był w całości nieprawidłowy, i to z kilku względów. Po pierwsze, miejsca te były już obsadzone. Po drugie, nie istniała żadna podstawa prawna dla dokonania tego wyboru. Jak wspomnieliśmy, uchwała Sejmu VIII kadencji o stwierdzeniu braku mocy prawnej uchwał Sejmu VII kadencji o wyborze sędziów TK nie ma podstawy prawnej i nie wywołuje żadnych skutków prawnych. TK potwierdził to w wyrokach z 3 grudnia 2015 r. i postanowieniu z 7 stycznia 2016 r. Art. 137 ustawy o TK już nie obowiązywał, bo mógł znaleźć zastosowanie raz – i stało się to 6 listopada 2015 r. Z kolei art. 137a, który miał dać Sejmowi VIII kadencji prawo do ponownego wyboru pięciu sędziów, jeszcze nie obowiązywał. A następnie został uznany za niezgodny z konstytucją (wyrok TK z 9 grudnia 2015 r.).

Propozycja prof. Rzeplińskiego zmierza do załagodzenia sporu i osiągnięcia kompromisu, ale w tym drugim, niemile przez nas widzianym w prawie, znaczeniu. W końcu swoją ofertę, a właściwie ultimatum, złożyła Platforma Obywatelska. Jeśli prezydent przyjmie ślubowanie od trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, PO odstąpi od złożenia projektu rezolucji w sprawie praworządności w Parlamencie Europejskim.

Pan prezydent Andrzej Duda, jakkolwiek by było, doktor nauk prawnych, odpowiedział na propozycję prof. Rzeplińskiego w wywiadzie dla tygodnika „W Sieci". Zaczął od powtórzenia znanych już argumentów posłów PiS, które z prawem nie mają nic wspólnego: PO chciała „zawłaszczyć" TK, żeby blokować „prospołeczne zmiany".

Nie wypada, Panie Doktorze

Dr Andrzej Duda powinien wiedzieć, że takie twierdzenie jest absurdalne, bo TK wielokrotnie się wypowiadał, że w sferze socjalnej nie ma podstaw do uznawania niekonstytucyjności pomysłów na poprawę jakości życia Polek i Polaków. Twierdzi też dr Andrzej Duda, że był związany nowymi uchwałami Sejmu VIII kadencji o stwierdzeniu mocy prawnej uchwał o wyborze sędziów TK przez Sejm VII kadencji i powołaniem nowych sędziów i dlatego nie mógł i nie może (sic!) przyjąć ślubowania od trzech sędziów wybranych 6 listopada 2015 r. Jednak dr Andrzej Duda doskonale wie, że między 6 a 25 listopada 2015 r. (kiedy Sejm „unieważnił" wybór poprzedniej kadencji) minęło 19 dni. Na jakiej podstawie wtedy odmawiał przyjęcia ślubowania? Doskonale musi też wiedzieć dr Andrzej Duda, specjalizujący się w prawie administracyjnym, że aby Sejm mógł podjąć legalną uchwałę, która wywoła skutki prawne, musi mieć podstawę prawną (art. 7 Konstytucji RP). Musi wiedzieć, że takiej podstawy uchwały Sejmu z 25 listopada 2015 r. są pozbawione.

W dalszej części wywiadu prezydent RP kwestionuje legitymację sędziów TK, którzy nie ponoszą odpowiedzialności za swoje działania. Dlatego nie mogą stać wyżej niż demokratycznie wybrany parlament. Zdaje się nie dostrzegać dr Andrzej Duda, że taka jest idea niezawisłych sędziów.

Nie wiemy, dlaczego prezydent twierdzi, że każdy człowiek z prawniczym wykształceniem powinien wiedzieć, że nie miał obowiązku przyjąć ślubowania od trzech sędziów wybranych 6 listopada 2015 r. Odmienne zdanie zaprezentowali m.in. prof. Andrzej Zoll i prof. Ewa Łętowska, którzy nie mieszają prawa z polityką. A w wyrokach z 3 i 9 grudnia 2015 r. inne stanowisko zajęli sędziowie TK. Wszyscy są profesorami. Dr Andrzej Duda musi o tym wiedzieć, nie może tej oczywistej oczywistości stracić z pola widzenia.

Odnosząc się pośrednio do propozycji prof. Rzeplińskiego, prezydent stwierdził, że „atmosfera wokół Trybunału się oczyszcza, emocje opadają". Nie jest potrzebny kompromis, bo sprawa jest zakończona – zdaniem prezydenta.

„Nie dziw się, że z ciebie szydzą"

Przedstawiane propozycje prowadzą do jednego, smutnego wniosku. Mianowicie wszyscy zdają się zapominać, że – wbrew słowom premier Beaty Szydło – sytuacja TK to nie jest spór polityczny, który wymaga kompromisu. Doszło do wielokrotnego naruszenia konstytucji, czyli po prostu łamania prawa. Z kryzysów prawnych należy szukać wyjścia prawnego, a nie kompromisu. To każdy prawnik powinien wiedzieć!

Tymczasem rozstrzygnięcie prawne jest niezwykle proste, ale niemożliwe do osiągnięcia, ponieważ w TK orzeka już dwóch sędziów, którzy w tym gremium zasiadać nie powinni. Prezydent powinien niezwłocznie odebrać ślubowanie od trzech sędziów wybranych 6 listopada 2015 r. i powinni oni rozpocząć swoje urzędowanie. Sejm VIII kadencji powinien przystąpić do zgodnego z prawem wyboru pozostałych dwóch sędziów. Kryzys byłby zażegnany i to bez żadnego kompromisu.

Skoro prezes TK postanowił dopuścić do orzekania sędziów Julię Przyłębską i Piotra Pszczółkowskiego, to można uznać, że antycypował tym samym wybór, jakiego Sejm zapewne dokonałby, gdyby przystąpił do zgodnego z prawem wyboru sędziów na wakujące stanowiska w TK. I w tym tylko sensie możemy mówić o kompromisie, czyli zaoszczędzeniu czasu. W pozostałym zakresie o żadnym kompromisie mowy być nie powinno.

W piosence Jacka Kaczmarskiego występuje rodzeństwo: Prawda (starsza siostra), Kompromis (młodszy brat) i owa krewna z zagranicy. „Starsza siostra strofowała swego brata, że się z byle kim, dla byle czego brata". Mówiła mu: „Nie dziw się, że z ciebie szydzą, jaki jesteś – wszyscy widzą, tchórz bez karku, mięczak, lada co, brat swata". Dopiero w przedostatniej strofie poznajemy tytułową krewną. „Dojść nie mogła więc po czyjej stronie racja Siostra-gość, uboga krewna – Demokracja. Więc się pocieszała, smutna, świadek w bezustannych kłótniach – przecież jestem tutaj tylko na wakacjach".

Oby jednak zagościła na dłużej.

Krzysztof Stępiński jest adwokatem, a Damian Tokarczyk aplikantem adwokackim

Słowa, które posłużyły za tytuł naszych uwag o tzw. kompromisie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, pochodzą z piosenki Jacka Kaczmarskiego z 1990 roku, zatytułowanej „Wizyta krewnej z zagranicy". Zdajemy sobie sprawę, że używanie poezji jako argumentu w sporach o rozumienie prawa może zostać uznane za nadużycie. Tym niemniej – w wypadku kompromisu – cytat idealnie wpisuje się w polityczny nastrój ostatnich dni.

Co to jest kompromis? Wg słownika języka polskiego kompromis to „porozumienie osiągnięte w wyniku wzajemnych ustępstw". Szerzej, to także „odstępstwo od zasad, założeń lub poglądów w imię ważnych celów lub dla praktycznych korzyści". W polityce należałoby dążyć do tego, żeby osiągnąć porozumienie, nie odstępstwo. W przypadku prawa słowo „kompromis" w ogóle nie powinno występować. Można je zastąpić terminem „ugoda". Tyle tylko, że ugody zawiera się raczej w związku ze sporami cywilnoprawnymi, znacznie rzadziej w prawie publicznym. A już ugoda w sprawach ustroju państwa jest contraditio in adiecto, czyli sprzecznością samą w sobie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie