Znów jako Polska przewodzimy w jakimś niechlubnym rankingu. Tym razem to odnotowane przypadki nękania dziennikarzy uciążliwymi procesami, zarówno cywilnymi, jak i karnymi.
SLAPP, bo tak się powszechnie nazywa to zjawisko, to domena krajów jak nasz, gdzie wolność słowa jest pod presją, a rządzący dokładają wysiłków, by prasę zastraszyć, albo przekabacić na swoją stronę. Ktoś powie, że to lepsze, niż cenzura, czy fizyczna likwidacja wolnych mediów, z dziennikarzami na doczepkę. To prawda, acz w XXI wieku te ostatnie działania bez wyjątku eliminują stosujące je reżimy z międzynarodowych wspólnot. Zwalczanie wolnego dziennikarstwa legalnymi metodami jest więc łatwiejsze i zawsze można się z niego jakoś wykręcić. Dlatego nęka się redakcje uciążliwymi procesami, odcina od informacji publicznej, próbuje zagłodzić brakiem wsparcia reklamowego, przedłuża się w nieskończoność postępowania koncesyjnego, czy ignoruje działanie na rzecz wsparcia czytelnictwa. Skądeś znamy ten katalog, nieprawdaż?
Czytaj więcej
W naszym kraju działania mające na celu uciszenie dziennikarzy i aktywistów często inicjują organy władzy. Polska jest liderem Europy w SLAPP.
SLAPP to działanie przy tym wyjątkowo perfidne, bo prócz narażania redakcji (czy wręcz zasądzania) na kosmiczne kwoty, dewastuje moralnie dziennikarzy. Skazuje ich na niekończące się procesy i koszty, które ciężko im udźwignąć. Znam wiele takich przypadków, kiedy Reporterzy dręczeni procesami rezygnowali z zawodu, a redakcje decydowały się na zmianę "optyki postrzegania władzy". Niestety od kilku lat, w rytm dramatycznego staczania się naszego kraju w rankingu wolności prasy, przypadki SLAPP są w Polsce coraz częstsze. Według danych monitorującej takie przypadki koalicji CASE, w ostatnich latach było ich w Polsce 128. To więcej, niż na Malcie (88), Francji (76) i Chorwacji (54). Nie trzeba chyba dodawać, że – choć SLAPP zdarza się w większości krajów uznawanych za demokratyczne – im bardziej na wschód, tym gorzej. A im gorzej z profesjonalną prasą, tym mocniejsza nie tyle wspierająca zjawisko SLAPP-ingu władza, ile polaryzacja sfery komunikowania i poziom medialnego hejtu.
Nie przytoczę tu żadnych konkretnych badań, ale jakoś jest dla mnie oczywiste, że im bardziej gnębi się media profesjonalne, w ich wiarygodność, czy obniża poziom zaufania między tytułami i ich odbiorcami, tym większe jest pole do siania nienawiści, zwłaszcza w internecie. Są pewnie tacy, którym to służy; nie mam wątpliwości. Niemniej naprawdę trudno bronić tezy, że w ten sposób wpływa się na budowanie pozytywnych relacji w demokratycznym społeczeństwie. Dlatego zresztą o tym piszemy i pisać będziemy. I choć nie mam złudzeń, co do intencji rządzących w kwestii wolności słowa, pragnę przynajmniej ich ostrzec; walka ze sferą wolności słowa, z profesjonalnymi mediami, wspieranie SLAPP itd. to śmiertelnie groźna zabawa zapałkami nad beczką prochu. Jak to kiedyś wybuchnie, to zmiecie ze sceny dziejów wszystko co znamy, z partią prezesa Kaczyńskiego na czele.