Artur Kotowski: Jakie będzie rozstrzygnięcie w sprawie noweli ustawy o SN

Wydanie orzeczenia interpretacyjnego będzie dla Trybunału Konstytucyjnego bardzo korzystne.

Publikacja: 13.02.2023 16:08

Artur Kotowski: Jakie będzie rozstrzygnięcie w sprawie noweli ustawy o SN

Foto: Adobe Stock

Prezydent odmówił podpisania nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. W trybie art. 122 ust. 3 Konstytucji RP wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie jej zgodności z konstytucją. Było to do przewidzenia zarówno ze względów politycznych, jak i prawnych. Pierwsze dotyczą kwestii czysto ustrojowej. Jeżeli prawdą jest, że nowelizacja nie była konsultowana z prezydentem, to był to ustrojowy afront. W niektórych krajach mógłby wywołać poważny kryzys w relacjach takiego organu z rządem; szczególnie w Polsce, gdzie prezydent wbrew niektórym – jakże mylnym osądom – nie jest organem pomocniczym władzy wykonawczej, ale posiada realne i istotne uprawnienia ustrojowe. Prócz tzw. prawa weta jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, współtworzy politykę zagraniczną kraju, posiada także prawo inicjatywy ustawodawczej – to tylko kilka z najważniejszych uprawnień prezydenta w strukturze organów władzy publicznej.

Czytaj więcej

Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję ws. ustawy o Sądzie Najwyższym

Sprawa sędziów

Na kwestie prawne składają się liczne wątpliwości co do zgodności ustawy nowelizującej z konstytucją. Prawdą jest, że porządek konstytucyjny stwarza szeroką przestrzeń do proponowania różnych rozwiązań w kwestii lokowania systemu dyscyplinarnego sędziów. Brak jest bowiem w konstytucji konkretnego przepisu, który kompetencję tę powierzałby jakiemuś organowi. Akurat ten problem dowodzi podatności sądów prawniczych na ich dialektyczną ocenę. Wypowiedzi o przepisach nie są weryfikowane przez klasyczne kryterium prawdy i fałszu, ale zawsze argumentowane o określone racje, motywy, oceny czy wartości. Problem w tym, że nowela budzi więcej wątpliwości niż generuje racji za jej zgodnością z szeregiem przepisów konstytucji. Wypada tu wymienić choćby prymat SN w organach wymiaru sprawiedliwości – jest on wymieniony jako pierwszy w art. 175 ust. 1 konstytucji – a także fakt, że ustawa zasadnicza wprowadza dość ścisły podział na piony sądownictwa, co wpisuje się w generalny duopol poszczególnych rodzajów władz (ustawodawczą tworzy Sejm i Senat, wykonawczą – rząd z prezydentem, sądowniczą – poszczególne piony judykatury). Najpoważniejszą wątpliwość budzi jednak rozszerzenie testu bezstronności sędziego. Oczywiście, obowiązujące procedury pozwalają badać bezstronność sędziego nawet poza tą instytucją i również w sytuacji, gdy członek składu uważa się za bezstronnego – to podstawowe uprawnienie strony (a nie członka składu!) zakłada instytucja iudex suspectus. Problem w tym, że poszerzenie testu bezstronności może być odebrane jako godzące w podstawowy przymiot sędziego, jakim jest niezależność wewnętrzna – tj. w zakresie orzekania, o czym wielokrotnie wspominały: pierwsza prezes SN czy przewodnicząca KRS w publicznych wystąpieniach. Sędzia musi mieć pewność, że jest niezawisły, a wszelkie instytucje prawa pozytywnego nie mogą jego niezależności ograniczać. Ustawodawca możliwością wzajemnego testowania się sędziów tę pewność sędziowską niestety podważa. Można zadać pytanie zwolennikom noweli, jak by się czuli, gdyby prawidłowość ich powołania – np. do stanowisk rządowych – mogli sprawdzać na podstawie określonej procedury ich koledzy (np. inni ministrowie) w zasadzie w niczym nieskrępowany sposób? Zwiększałoby to czy zmniejszało ich swobodę decyzyjną? Takie wątpliwości można mnożyć, stąd zapewne decyzja prezydenta, który nie tylko powołuje sędziów, ale stoi na straży ich niezawisłości.

Odpowiadając na pytanie, jakie będzie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie, wypada zwrócić uwagę na kilka konfiguracji, które z pewnością będą w niej rozważane. Poza zakresem analizy zostawmy to, czy Trybunał będzie w stanie podjąć tę sprawę z uwagi na pojawiające się informacje o konflikcie między sędziami Trybunału. Rozważmy rzecz czysto teoretycznie i na płaszczyźnie wyłącznie prawnej. Przede wszystkim nowelizację Trybunał będzie rozpoznawał w pełnym składzie (z uwagi na brzmienie art. 37 ust. 1 pkt 1 lit. d ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK).

Jakie są warianty

Orzeczenie, w którym sąd konstytucyjny stwierdzi zgodność przedłożonej do kontroli ustawy nowelizującej, jest mało prawdopodobne, ale oczywiście nie można go całkowicie wykluczyć. Problem w tym, że sędziowie jakimś karkołomnym wywodem musieliby nie tylko odstępować od linii orzeczniczej, którą przywoływał chociażby we własnej opinii NSA, lecz także działać niejako na swoją niekorzyść z uwagi na akceptację instytucjonalnej weryfikacji niezawisłości sędziowskiej. Taki wariant wydaje się więc mało prawdopodobny. Drugą możliwość tworzy oczywiście opcja skrajna, zatem uznanie nowelizacji za niezgodną z konstytucją w całości albo w części. W dyskursie prawniczym podkreślano, co czynili także różni sędziowie TK, że jest to jednak ostateczność, sytuacja, która polega na wytworzeniu wyrwy w systemie prawa lub tworząca szereg negatywnych skutków, które w momencie wydania orzeczenia trudno jest przewidzieć. Argumenty te oczywiście mają ograniczone znaczenie dla ustawy nowelizującej, ale warto mieć je na uwadze. Sąd konstytucyjny jest organem polityki prawa, jest najbardziej polityczny ze wszystkich organów sądowych. Na tak wysokim poziomie analizy prawnej nie da się bowiem oddzielić ocen natury politycznej (policies) czy na wskroś moralnej (principles) od czysto prawnej. Wydaje się więc, że w aktualnych uwarunkowaniach ustrojowych rozstrzygnięcie derogujące jest najmniej prawdopodobne.

Czytaj więcej

Szybka ścieżka dla KPO w Trybunale pod znakiem zapytania

Trzecim rozwiązaniem jest tzw. orzeczenie interpretacyjne. Trybunał – także w obecnym składzie – sięgał już do takiej formuły. Orzeczenia tego rodzaju – także w obecnym składzie – TK wydawał już wcześniej i jest to dość stara formuła wydawania przez sąd konstytucyjny rozstrzygnięć „w sprawach trudnych”, tj. w takich, w których wskazane powyżej skrajności wynikające z utrzymania w mocy albo uchylenia obowiązywania przepisów byłyby w jakiejś mierze problematyczne. Trybunał szeroką taką formułę zastosował przy okazji oceny zgodności z Konstytucją RP wybranych przepisów traktatu o Unii Europejskiej (wyrok z 7 października 2021 r., sygn. K 3/21), ale – jak już wskazano – do takiej formuły odwoływano się dużo wcześniej. Orzeczenia tego rodzaju charakteryzują się tym, że w sentencji rozstrzygnięcia (należy wyraźnie zaznaczyć, że nie interesuje nas tutaj uzasadnienie) podawany jest określony zakres przepisu lub sposób jego rozumienia, alternatywnie wyłącznie przyjęte znaczenie prawa – poprzez użycie słów „w rozumieniu…”, „w znaczeniu” itp. Trybunał najczęściej odwołuje się do formuły pozytywnej, tj. utrzymuje w mocy określony przepis, ale ze wskazaniem na efekt jego interpretacji, który jest zgodny z konstytucją. Alternatywnie, jak w przywołanym już wyroku K 3/21, wskazuje na niezgodność z Konstytucją RP określony sposób rozumienia danych przepisów.

Tak już kiedyś było

Wypada przypomnieć, że 20 lat temu status orzeczeń interpretacyjnych i zakresowych doprowadził do napięć między TK a Sądem Najwyższym. Ten ostatni po prostu nie uznawał formuły takich rozstrzygnięć z uwagi na brak w polskim systemie prawnym instytucji wykładni legalnej (delegowanej). Żaden organ władzy publicznej nie dysponuje uprawnieniem do narzucania innym organom – w tym sądom – sposobu rozumienia przepisów w sposób powszechnie obowiązujący. Byłaby to jakaś nieudolna adaptacja systemu precedensowego i jawne odstępstwo od zasady prawa stanowionego, na której opiera się polska konstytucja (żadnych innych form prawa powszechnie obowiązującego niż te, wymienione w art. 87 konstytucja nie zna). Wobec powyższego, orzeczenia TK traktowano wyłącznie w kategorii binarnej; tj. w kwestii ich skutku jako albo utrzymującego przepis w mocy, albo go derogującego z systemu prawa. Zwolennicy mocy powszechnie obowiązującej orzeczeń interpretacyjnych wskazują m.in. na szeroki zakres znaczeniowy art. 188 konstytucji, w którym zawarto wyrażenie, że „TK orzeka w sprawach”. Nie jest sprecyzowane dokładnie, w jaki sposób. Taka argumentacja jest jednak mocno naciągana. Po pierwsze, wiąże się z przyjęciem milczącego założenia o domniemaniu przyznania Trybunałowi kompetencji, która jasno w przepisach nie została wyrażona, co zaburza podstawowy dla zasady praworządności zakaz domniemania kompetencji. Po drugie, czyni z TK prawodawcę w rozumieniu wspomnianego już art. 87, który jako źródło prawa wymienia jedynie akty prawa stanowionego, a nie „tłumaczące” je akty jakiegoś innego organu.

Jak już wskazywano, niezależnie od tych mankamentów formuła orzeczeń interpretacyjnych ostatecznie okrzepła w polskim porządku prawnym. Została też uznana za użyteczną. Opierała się na legitymizacji sądu konstytucyjnego, podobnie jak uchwały SN w odniesieniu do sądów powszechnych, których moc wiążąca ogranicza się do samego Sądu Najwyższego, ale znajdują zastosowanie przez sądy powszechne na podstawie mocy argumentacyjnej i statusu sądu kasacyjnego. Z grubsza rzecz można podsumować jako swoista siła przekonywania określonego organu lub składu sędziowskiego do konieczności przyjmowania przez organy niżej umocowane w systemie decyzyjnym danego znaczenia przepisów prawa.

Wydanie w sprawie nowelizacji ustawy o SN orzeczenia interpretacyjnego będzie dla TK bardzo korzystne. Pozwoli formalnie utrzymać w mocy ten kontrowersyjny akt przy jednoczesnej możliwości ukazania jego zawężającej interpretacji. Z punktu widzenia swoistego efektu medialnego takiego rozwiązania są to korzyści oczywiste. Nie zmienia to jednak istoty rzeczy. Adresaci tego orzeczenia będą ów sposób interpretacji trybunalskiej i tak czytać każdy „po swojemu”. Przepisy nie zostaną wyłączone z systemu prawa, a wszyscy, którzy będą chcieli zrobić z nich określony użytek, sposób rozumienia przedstawiony w sentencji orzeczenia trybunalskiego po prostu zignorują, ze wskazaniem na – jak już zasygnalizowano – brak kompetencji TK do przeprowadzania wykładni legalnej.

Autor jest profesorem uczelni, dr hab., kierownikiem Katedry Teorii i Filozofii Prawa, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Prezydent odmówił podpisania nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. W trybie art. 122 ust. 3 Konstytucji RP wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie jej zgodności z konstytucją. Było to do przewidzenia zarówno ze względów politycznych, jak i prawnych. Pierwsze dotyczą kwestii czysto ustrojowej. Jeżeli prawdą jest, że nowelizacja nie była konsultowana z prezydentem, to był to ustrojowy afront. W niektórych krajach mógłby wywołać poważny kryzys w relacjach takiego organu z rządem; szczególnie w Polsce, gdzie prezydent wbrew niektórym – jakże mylnym osądom – nie jest organem pomocniczym władzy wykonawczej, ale posiada realne i istotne uprawnienia ustrojowe. Prócz tzw. prawa weta jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, współtworzy politykę zagraniczną kraju, posiada także prawo inicjatywy ustawodawczej – to tylko kilka z najważniejszych uprawnień prezydenta w strukturze organów władzy publicznej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił