Istnienie obok siebie dwóch tożsamych zawodów prawniczych skupionych w dwóch rożnych samorządach jest w najlepszym razie jurydyczną ciekawostką, a w najgorszym – zwykłą anomalią.
Żeby dostrzec absurdalny charakter obecnego systemu, wystarczy wyobrazić sobie, że ustawodawca oprócz zawodu komornika tworzy nagle bliźniaczy zawód radcy komorniczego, oprócz kancelarii notarialnych dopuszcza istnienie kancelarii radców notarialnych, a student medycyny może śmiało wybierać między zawodem lekarza i radcy medycznego.
Podobny brak unifikacji charakteryzuje państwa znajdujące się na wczesnym etapie rozwoju, których nieszczęśni obywatele muszą borykać się z różnymi systemami miar i wag, poruszać się w gąszczu równoległych instytucji prawnych i instynktownie doszukiwać się sensu tam, gdzie go nie ma.
Nowoczesne systemy prawne starają się unikać rozwiązań dublujących się, swoistego jurydycznego dzielenia włosa na czworo, rozdwojenia jaźni. Z tego względu fuzja zawodów jest konieczna z uwagi na interes publiczny. Zgodnie z ustawą zasadniczą to właśnie ochrona interesu publicznego wyznacza granice funkcjonowania samorządów. Trudna do pojęcia jest sytuacja, w której państwo polskie organizuje z całą powagą dwa odrębne egzaminy zawodowe dla materialnie tożsamych zawodów. Podobnie nie sposób wyjaśnić, czemu w wielu sytuacjach państwo musi wydawać bliźniacze, choć odrębne akty osobno dla radców prawnych i adwokatów. Dodatkowo w ustawach w przepisach stanowiących o adwokatach bardzo często konieczne jest wymienianie radców prawnych.
Wskazany dualizm prawa nie wydaje się rozwiązaniem racjonalnym. Bardziej przypomina to – toutes proportions gardées – Polskę porozbiorową, gdzie zmagano się ze spuścizną różnych systemów prawnych. Podsumowując, za połączeniem zawodów przemawia brzytwa Ockhama, zgodnie z którą nie należy mnożyć bytów ponad miarę.