Sezon wakacyjny sprzyja odprężeniu się i spojrzeniu na świat trochę z boku. Poczytaniu książek, na które nie ma czasu w ciągu roku, obejrzeniu starych filmów, które pamięta się z młodości i – jak ktoś lubi – marzeniom. Mnie po wizycie Ojca Świętego i po obejrzeniu kilku filmów i lekturze sensacyjnych opowiadań, wpadł do głowy pomysł, pasujący mutatis mutandis do polskiej rzeczywistości.
Czytając projekty aktów prawnych wpływające do parlamentu, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że te same pomyłki, błędy i sprzeczności z ogólnie przyjętymi normami są powtarzane w projektach do mdłości. Czy celowo? W pewnych przypadkach na pewno (Trybynał Konstytucyjny), ale i w zwykłych projektach zdarzają się kiksy po prostu niezrozumiałe – przynajmniej dla mnie. Jak w projekcie ustawy o TK mogą się powtarzać te same, uznane gremialnie za niekonstytucyjne przepisy? Najlepszy przykład to przegłosowana w parlamencie i podpisana przez prezydenta 30 lipca nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Mimo uwag o niekonstytucjonalności rozwiązań, które zostały celnie wypunktowane. I tu zapaliło mi się światełko. Przecież niedawno czytałem o procedurze wyświęcania! Co ma kanonizacja zmarłych ludzi do naszych polskich przepisów? Ano, może mieć. W procesie beatyfikacyjnym lub kanonizacyjnym wyznaczony duchowny – zwykle prawnik, zbiera materiały i przedstawia argumenty przeciwko uznaniu kandydata za błogosławionego(ą) lub świętego(ą). Adwokat diabła! Po łacinie „Advocatus diaboli". Szuka on po prostu dziury w całym, a dziur w przepisach polskiego prawa jest tyle, że szwajcarski ser by jeszcze bardziej zżółkł z zazdrości.
Kościołowi się podoba
Osobom, które chcą przestać dalej czytać, oznajmiam, że mi się głowa nie przegrzała od upałów i że propozycja jest całkiem serio i może powinna być rozważona przez obecny rząd. Po pierwsze, nie znam osób, które przeciwstawią się instytucji uważanej za akceptowalną przez Kościół katolicki. Instytucja ta ma wielowiekową tradycję i sprawdzała się setki razy. Jeśli więc jest uważana za dobrą, wręcz niezbędną w Kościele Katolickim, to czy można ją kwestionować? Dalej, stanowi kamień milowy na drodze do kanonizacji i sprawdza się w sprawach ważniejszych niż – przecież niepretendujący do świętości, Trybunał Konstytucyjny. Gdyby więc w procesie legislacyjnym znalazł się odpowiednik adwokata diabła, to przecież już na etapie wstępnym przedstawiłby argumenty przeciwko kolejnej propozycji ustawy – jeszcze zanim zacznie wyrastać jak ciasto na chleb, z którego, co wiedzą wszyscy – prócz proponentów oczywiście, wyrośnie zakalec. Na tym etapie Promotor Wiary (adwokat diabła) stwierdzi: „Stop, bez usunięcia tego przepisu nie będzie chleba z tej mąki (czytaj: projekt do kitu na wejściu).
Z błogosławieństwem władz
Przypomniało mi się wyjaśnienie, dlaczego w ubiegłym systemie różne grzywny i nawiązki były przeznaczane na Polski Czerwony Krzyż. Pan profesor, niestety nazwiska już nie pamiętam, wyjaśniał, że PCK jest najbardziej szeroką instytucją charytatywną w Polsce, bo już w swojej nazwie zawiera element patriotyczny (Polski), element bliski ówczesnemu ustrojowi (Czerwony) i historycznie do przyjęcia w Polsce (Krzyż). Wszyscy więc byliby zadowoleni. Czy inaczej byłoby z adwokatem diabła? No i kto pierwszy rzuci kamieniem w moją propozycję?
Moim marzeniem – i podejrzewam wielu prawników – byłoby mieć taką posadę. Bezkarnie, bez grzechu – ba, z błogosławieństwem władz czytać projekty ustaw i odsiewać, odsiewać i jeszcze raz odsiewać plewy, tak by z tej mąki wyszedł dobry chleb (czytaj: dobry przepis prawa). Zgłaszam się na ochotnika na taką posadę. Znając jednak stosunki w Polsce, na stanowisku takim widziałbym się – jedynym (nie kolegialnym), nieusuwalnym przez kilka lat, dobrze opłacanym bez możliwości dłubania przy moim wynagrodzaniu. Podwyżki co kwartał o wielkość wzrostu kosztów utrzymania ocenianych przez prywatną agencję. Na koniec zaś odprawa – wiadomo jaka: złoty spadochron. Absolutny immunitet w sprawach cywilnych i karnych – nawet gdyby mnie złapano na gorącym uczynku. O dalszych warunkach, moich wymaganiach, wszystko w stenogramie – ja wybiorę restaurację! Dodatkowo zgłaszam swoją kandydaturę, ponieważ, według niedawnego maila, który dostałem od prominentnego polskiego adwokata, tylko Polak mieszkający za granicą mógłby czuć się bezpieczny w takiej funkcji.