Jak długo może trwać proces karny? Każdy ma prawo do rzetelnego rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie, przez należycie obsadzony sąd – czytamy w europejskiej konwencji. Rozsądnym, czyli bez zbędnej przewlekłości, która rozmywa istotą sądzenia.
Wszystko przez przestarzały model postępowania karnego, w którym prowadzący śledztwo (policja, CBA, ABW i inne służby pod nadzorem prokuratora) latami zbiera dowody i je weryfikuje z udziałem źle opłacanych biegłych (do rzetelności wielu z ekspertyz są poważne zastrzeżenia). Potem sprawa trafia do sądu. Wtedy obrońcy, nie bez racji, wytykają śledczym nierzetelność, błędy i zaniedbania. Sąd więc – zamiast osądzić oskarżenie tak, jak je przedłożono – próbuje sprawę ratować i powtarza czynności ze śledztwa. Świadkowie znowu zeznają, biegli weryfikują biegłych. Miesiące mijają, a że trudno jest kilka razy powiedzieć to samo, są nieścisłości w zeznaniach i przesłuchania trzeba powtarzać. Tak się rozmywa sprawiedliwość.
Przykład? Morderstwo dziennikarza Jana Kuciaka słowacki sąd osądził w siedem miesięcy. Dla porównania proces byłego senatora, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa polskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, trwa już szósty rok i końca nie widać. Rozprawy sąd wyznacza co kilka miesięcy. Czemu nie można dzień po dniu?
To prosty scenariusz na przewlekłość nawet w prostej sprawie z jednym, dwoma oskarżonymi. A teraz przemnóżmy ten przykład przez 20 lub 50. Są bowiem i procesy z 50 oskarżonymi. Każdy musi być przesłuchany – i w śledztwie i na rozprawie. W setkach tomów akt na poparcie każdego zarzutu muszą być zeznania świadków i inne dowody. Czy jakiś sędzia to ogarnie? I skąd zdziwienie, że proces trwa latami?
Pretensje można mieć do tych, którzy po przejęciu władzy przez PiS pod bałamutnymi hasłami „wprowadzania sprawiedliwości dla bogatych” cofnęli reformę procedury karnej uchwaloną w 2015 roku i przywrócili model poprzedni, który uważają za sprawiedliwszy. Gołym okiem widać jednak, że jest bardziej niewydolny od tamtego – co pandemia tylko pogłębiła.