Na dwa tygodnie przed terminem odpowiedzi na wyrok TSUE sprawa została zauważona przez władze polityczne. Po tym, jak I prezes SN Małgorzata Manowska wezwała do podjęcia działań w celu jego wykonania, głos zabrał Andrzej Duda, przyznając, że mogą być potrzebne zmiany ustawowe. Inicjatywa legislacyjna prezydenta ma swoje uzasadnienie, w końcu projekt wprowadzający Izbę Dyscyplinarną był właśnie jego autorstwa – zgłoszony po tym, kiedy zawetował radykalne reformy PiS w 2017 r.
Oczywiście to nie w przygotowaniu rozwiązań prawnych leży trudność. Te można napisać w dwa dni, wypełniając wskazania TSUE. Barierą jest wola polityczna. Klarownego stanowiska nie zajął ani premier, ani Jarosław Kaczyński. Prawica ma problem, obawiając się, że ustępstwa mogą być odebrane przez twardy elektorat jako kapitulacja wobec Brukseli. Czy PiS będzie umierał za Izbę Dyscyplinarną? Czy zwycięży jednak pragmatyzm? I nie chodzi tylko o ryzyko zablokowania funduszy UE, ale o coś więcej.
Stosunki z UE jeszcze nigdy w historii nie były tak tragiczne. Zamiast dialogu dyplomatycznego mamy złe emocje i brak zaufania – po obu stronach. Przeciąganie liny między liberalną Brukselą i konserwatywnym PiS szybko się nie skończy, jednak odpowiedzialni politycy powinni patrzeć na dobro państwa nie tylko w kategoriach tu i teraz, ale całych dekad. Członkostwo w UE leży w naszym długofalowym interesie. Podobnie jak relacje z partnerami zachodnimi. Prawica w wojnę o sądy zainwestowała wiele. Korzyści, oprócz realizacji bieżącej polityki, nie ma żadnych. Koszty za to potężne. Rozchwianie systemu prawnego jest faktem. A do tego przypięto nam na świecie łatkę „autorytarnego" państwa.
Warto kierować się nie emocjami, ale racją stanu, i próbować wyrwać się z tego błędnego koła, szukając dobrych rozwiązań dla Polski w trudnych relacjach z Brukselą. Dziś wyrok TSUE i TK stworzył przestrzeń do znalezienia kompromisowego rozwiązania, które uszanuje polską suwerenność i unijne zasady.
Czytaj też: Sparaliżowana Izba Dyscyplinarna. Będą zmiany