Konstytucja 3 maja stanowiła, że „Król, któremu wszelka moc dobrze czynienia zostawiona być powinna, mieć będzie ius agratiandi na śmierć wskazanych". Wskazanych, a nie podejrzanych czy oskarżonych. Konstytucja marcowa z 1921 r. w art. 47 ust. 1 stanowiła, że „Prawo darowania i złagodzenia kary oraz darowania skutków zasądzenia karnosądowego w poszczególnych wypadkach przysługuje Prezydentowi Rzeczypospolitej". Kara musiała być „zasądzona". Dlatego gdy w konstytucji kwietniowej z 1935 r. pojawił się art. 13 ust. 2 pkt j ustanawiający wśród prerogatyw prezydenta „stosowanie prawa łaski" bez żadnych warunków, nie było wątpliwości, na czym owo prawo łaski polega.
Czytaj także: TK: prezydent miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego
Ale skoro w 550. rocznicę polskiego parlamentaryzmu odrzucamy myśl konstytucyjną Ignacego Potockiego, Hugona Kołłątaja, Michała Brzozowskiego, Edwarda Dubanowicza, Stanisława Cara, to prezydent Andrzej Duda może śmiało wystawić listy żelazne panu Mariuszowi Kamińskiemu i innym (chętnych znajdzie się pewnie długa kolejka), taki sam, jaki kardynał Richelieu agentce Milady: „Z mojego rozkazu i dla dobra państwa okaziciel niniejszego pisma uczynił to, co uczynił". A co? Niech ktoś spróbuje wywieść z zasad logiki, że jednak nie może.
Czytaj także: Przyłębska: SN może tylko umorzyć sprawę Kamińskiego
Ale jeśli jesteśmy przy wykładni językowej i zasadach czystej logiki formalnej, to w oparciu o zasadę bezpośredniego stosowania konstytucji nie możemy nie zauważyć, że zgodnie z art. 183 ust. 3 konstytucji „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego". Nie ma tu słowa o tym, by prezes musiał pozostawać w stanie czynnym! A zatem, skoro ustawa nie może doprecyzowywać czy wręcz ograniczać – jak stwierdził Trybunał – prawa łaski prezydenta, to nie może „ograniczać" również kręgu podmiotów mogących pozostawać prezesem SN. ©?