W czasie tygodniowego forum politycznego w Visby na Gotlandii neonaziści popchnęli kobietę tak, że upadła na ziemię. Chciała im przeszkodzić w rozwinięciu banerów przed namiotem Związku Przyjaźni Szwedzko-Izraelskiej. W czasie przemówienia liderki Centrum Annie Lööf, skandowali: „zdrajca narodu". Gdy głos zabrał premier, zakłócili porządek, przemaszerowując w pobliżu ze swoimi flagami z symbolem Tyra z nordyckiej mitologii. Nieskrępowane szarżowanie neonazistów doprowadziło do tego, że kilku uczestników „tygodnia polityków" zrezygnowało w udziału w nim, m.in. młodzieżówka Krajowego Stowarzyszenia na rzecz Praw Osób Homoseksualnych, Biseksualnych i Transgenderycznych.
Czytaj także: Bez odszkodowań dla dzieci porwanych przez III Rzeszę
Policja nie za bardzo mogła interweniować. Tolerancja dla groźnych szeregów i konstytucyjny akt o wolności wypowiedzi z 1991 r. okazały się ważniejsze niż bezpieczeństwo cywilnych osób. Jeżeli organizacja ubiega się o zgodę na ogólne zgromadzenie, policja ma bowiem nadzwyczaj ograniczone możliwości odrzucenia wniosku. Może powiedzieć „nie" jedynie w wyjątkowych sytuacjach, gdy zakłada bardzo poważne zakłócenie ruchu ulicznego lub porządku publicznego. I tak np. – według prawa – okrzyki „zdrajca narodu" czy buczenie w czasie przemówienia nie kwalifikują się do znacznego zaburzenia porządku. Spotkanie więc mimo wszystko mogło się odbyć.
W ubiegłym roku władze udostępniły organizacji plac na terenie politycznego forum. W efekcie neonaziści mogli przeszkadzać w manifestowaniu pluralizmu w Almedalen, łącznie ze skandowaniem „Hell seger", co jest tłumaczeniem z niemieckiego „Sieg heil".
W tym roku mieli nie dostać zezwolenia na obecność w Visby, ale zagrozili, że jeżeli się ich nie wpuści na teren Almedalen, to napuszczą na miasto tysiąc skinheadów, co będzie dużo gorsze niż pozwolenie neonazistom na manifestowanie swojej ideologii. W efekcie władze przyznały im miejsce do przemawiania.