O członkach neoKRS nie będę pisał, bo kogokolwiek z prawników zapytam, każdy odpowiada jednoznacznie: wnioski dyscyplinarne czy postępowania karne winny być adekwatne do naruszenia konstytucji. I tu znowu banalny przykład dla tych, którzy mają wątpliwości. Nie mamy ich, gdy skazujemy pasera, który kupił od włamywacza kielich ukradziony z kościoła. Orzekamy wyrok na pasera, odbieramy przedmiot przestępstwa czy zyski z tej transakcji. W łamaniu konstytucji byli ci, co blokowali nielegalnie TK, niszczyli KRS i SN, co uchwalali ustawy, co je wykonywali i co z nich korzystali – cynicznie, bezwzględnie dla zysku, władzy i ze świadomością. Jeśli niektórzy mówią o Trybunale Stanu dla konstytucyjnych gangsterów, a jednocześnie na „emeryturę" z kilkunastotysięcznym nielegalnym dochodem chcą wysłać „paserów" łamania konstytucji, to gratulacje. Nagroda za działania bezprawne, brak etyki i wszystko razem? Jak spojrzeć wtedy w oczy tysiącom zapracowanych uczciwych i etycznych prawników w kancelariach, w sądach czy w prokuraturze?
Nie toga czyni sędziego
Znam oczywiście sprytnie utkaną teorię popartą nieistniejącym orzeczeniem neoTK, że jak nominacja wręczona, to już wszystko jest OK. Nie, bo stan naruszenia konstytucji istniał gdy to przyjmowano, więc musimy tylko wrócić do stanu ładu konstytucyjnego. Trudno powoływać się na prezydenta, który oczywiście wykonuje szereg czynności zgodnie z prawem. Ale tych ważnych nie wykonał. I znowu banalny przykład: jeśli zaproszę panią Kazię, która sprzedaje precle, dam jej togę i łańcuch, to od tego, że posiedzi na sali podczas rozprawy za stołem sędziowskim sędzią się nie stanie. Nawet jeśli podpisze się na wyroku. Może mogłaby być świetnym ławnikiem, ale musi przejść legalną procedurę wyboru na ławnika. A jak nie przeszła, to klapa. Ci, którzy brali udział w nielegalnej procedurze, przestają być na mocy zwykłej ustawy niby-sędziami. Bo nigdy legalnie wybrani nie byli i żadna pseudokonwalidacja nominacyjna tego nie zmieniła.
I nie trzeba do zmiany konstytucji czy wyroków sądów. Jak ktoś łapie złodzieja samochodu, chociaż on od miesiąca go tankuje, myje i nawet może opony zmienił na lepsze – to mu się auto odbiera, bo posiada go nielegalnie. I już.
Myślenie o tym, że nielegalnych należałoby nagrodzić emeryturami dla jakiegoś spokoju, jest absolutnie deprawujące. To nagroda za zamach na państwo i zachęta dla tych, którzy jeszcze kiedyś chcieliby się pokusić o podobne działania. Tak można myśleć, gdy kraj wychodzi po wielu latach np. z segregacji rasowej, naród jest dramatycznie podzielony i chce się uniknąć krwawej rewolucji, stworzyć szanse na adaptacje jakiejś dużej części społeczeństwa. Ale tu mamy wąską grupę koniunkturalistów i cyników. Którzy dobrze wiedzieli, co to trójpodział władzy, państwo prawa, europejskie zasady i wartość. I mimo to zostali konstytucyjnymi „paserami".
I jeszcze jedna dygresja, zwłaszcza przy działaniach prezydenta, że skoro wybrany przez suwerena – to wszystko mu wolno. Nie wolno. Nie mam zamiaru dawać przykładów historycznych małych, podłych ludzi, którzy doszli legalnie do władzy, a potem zostali zbrodniarzami. To niedobry przykład. Mamy inny: prezydent Wenezueli został przecież w legalnych wyborach wybrany przez suwerena. I nikt na razie nie wygrał tam z nim w legalnych wyborach. To, że za sobą ma policję i wojsko, nie przeszkadza, że także nasz kraj, USA i Europa za legalnego przywódcę uznaje szefa opozycji, niewybranego w legalnych wyborach. Wiem, jak fatalnie stoi gospodarka i giną ludzie na ulicach. Dlatego ten przykład nie jest dla mnie odpowiedni. Wolę europejskie standardy: wolne wybory, dążenie do przywrócenia demokracji cywilizowanymi metodami. Ale nie zapominajmy o utrwalonej w prawie instytucji obywatelskiego nieposłuszeństwa, czyli gdy demokratycznie wybrana władza łamie reguły, które miała chronić, możemy powiedzieć jej: nie ma na to zgody. A już na pewno nie możemy szanować bezprawnych decyzji i stawiać ich na równi ze stanem normalności, gdy działa państwo prawa i trójpodział władzy.
Ale słyszę zewsząd głosy tych, co chcą stawiać przed Trybunał Stanu łamaczy konstytucji. Doradzam im, by jednak przypomnieli sobie zapisy ordynacji, zasady rozdziału mandatów i matematykę w zakresie liczenia do stu. Bo jak braknie 20 sztuk mandatów obrońców demokracji w parlamencie, a może tylko 10, to już nie obudzimy się w miękkim autorytaryzmie, ale Bereza może stać się całkiem realna. Jak widzę internetowe zachęty, co ze mną i podobnymi trzeba zrobić, to wierzcie mi, nie wolno tego lekceważyć. Już dzisiaj żaden przedsiębiorca nie może czuć się pewnie, bo za 1 zł można „kupić" wszystko, żaden urzędnik, sędzia, menedżer, żaden Kowalski... nie może czuć się bezpiecznie. Zawsze można im zrobić sprawę o fałszywe doniesienie o przestępstwie, niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień art. 231 k.k. to gumowy przepis, ale są i inne. A nasz wielki prokurator co rusz zaostrza przepisy. Można wybrać inną drogę i czekać na kolejne orzeczenia TSUE. Być może już będą, może nie. Tylko po co? By było nam łatwiej? Byłoby, ale wierzmy mocniej w siebie. Więc nie dzielmy skóry na biegającym po lesie niedźwiedziu. Bez wolnych niezależnych sądów, trójpodziału władzy nie ma ochrony obywatela ani demokracji. Tłumaczmy, że najpierw, dzisiaj my... a oni będą następni.
Wszystko jeszcze da się uratować dobrymi i mądrymi ustawami.
Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie, był rzecznikiem Krajowej Rady Sądownictwa