Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu - Waldemar Żurek o sposobie przywracania państwa prawa

Dla mnie ci, którzy złamali konstytucję, jej jasne i ugruntowane zapisy, wykładane od lat jednoznacznie, to konstytucyjni gangsterzy, ale z pełnymi gwarancjami uczciwego procesu – pisze były rzecznik KRS Waldemar Żurek.

Aktualizacja: 20.02.2019 20:10 Publikacja: 20.02.2019 19:38

Waldemar Żurek

Waldemar Żurek

Foto: tv.rp.pl

Nie udało mi się wziąć udziału w konferencji, która odbyła się w Fundacji Batorego, gdzie prezentowano różne koncepcje przywracania państwa prawa. Żałowałem, ale po jakimś czasie, zapoznając się z relacjami, pomyślałem, że może i dobrze, że mnie tam nie było. Świat widziany z dystansu wygląda inaczej. A znając mój temperament, zapewne zostałbym zaliczony do ultrajastrzębi, podrzynaczy gardeł czy innych mścicieli chcących zagryzać niewinne sierotki.

Tym bardziej z zaciekawieniem przeczytałem relacje prasowe, a na koniec uraczyłem się rozważaniami profesora Granata o zmianie ustroju bez zmiany konstytucji.

Czytaj też:

Waldemar Żurek: nie stanę przed rzecznikiem, nie uznaję go

Czwarta dyscyplinarka dla sędziego Waldemara Żurka?

Sędzia Żurek zakwestionowany w konkursie do SN

Za dużo poprawności

Z częścią poglądów jest mi po drodze, ale w części wypowiedzi dostrzegam rodzaj przesadnej „poprawności prawniczej", bo takie określenie chyba jest odpowiednie do tego stanu umysłu i ducha. Mam na myśli wypowiedzi niektórych uczestników konferencji: co zrobić, by przywrócić państwo prawa bez wejścia w buty obecnie rządzących, którzy prawo ewidentnie i wielokrotnie łamali? Chyba lepszym pytaniem byłoby, jak przywrócić państwo prawa, by nie złamać prawa. Jeżeli uznajemy, że konstytucja jest w hierarchii źródeł prawa aktem najwyższym, no i jeszcze unijne traktaty, to musimy po prostu przestrzegać tylko konstytucji, uchylając akty ewidentnie z nią sprzeczne.

Z niepokojem zaobserwowałem głosy powściągliwości, które np. wskazywały, że nie można zwykłymi ustawami odwrócić zagadnień, które zaistniały – stosując terminologię felietonu – takich jak neoKRS, sędziowie dublerzy czy neoizby w SN obsadzone, jak niektórzy mówią, uzurpatorami, inni zwą ich dublerami z SN. I choć niektórzy obruszają się na słowo „dublerzy" w SN, bo przecież niczyjego miejsca bezprawnie nie zajęli jak w TK – to określenie to należy czytać jako: nielegalnie powołani czy nieważnie nominowani.

Ale by skutecznie i dobrze leczyć ten stan ciężkiej choroby, w jakiej znalazło się nasze państwo, musimy najpierw postawić diagnozę i znaleźć te wspólne mianowniki, co do których się wszyscy zgadzamy. Mam na myśli autorytety prawnicze świata nauki, głosy stowarzyszeń sędziowskich, organów korporacji prawniczych, prawników z Europy i świata. Ustalmy zatem wspólny mianownik diagnozy, co do którego wszyscy się zgadzamy:

- wyroki TK bezprawnie zostały nieopublikowane i niewykonane

- bezprawnie nie odebrano przyrzeczenia od trzech sędziów TK nocą, zaprzysięgając na ich miejsce bezprawnie wybrane osoby nazywane przez media dublerami

- bezprawnie skrócono kadencję członków niezależnej KRS

- bezprawnie wybrano neoKRS

- ta neoKRS bezprawnie obsadziła neoizby SN osobami, które wzięły udział w bezprawnym konkursie

- prezydent bezprawnie ułaskawił politycznych kolegów, zanim orzeczenie sądu stało się prawomocne

- bezprawnie próbowano usunąć sędziów z SN i usunąć pierwszego prezesa SN

- większość parlamentarna podjęła szereg ustaw niezgodnych z naszą konstytucją, czasem też z prawem UE

- złamano prawo przy wyborze prezesa TK

- o bezprawności działania różnych instytucji wobec obywateli i sędziów, i nie tylko, nepotyzmie i działaniu służb, instytucji, które mają trałować i ścigać „obcych" , a oszczędzać „swoich" nie wspominam.

Tych działań nie można poddać realnej kontroli konstytucyjnej, bo w TK nie ma trzech sędziów legalnie wybranych, są trzy osoby nielegalnie wybrane, manipuluje się doborem składów, terminami, wyroki z udziałem dublerów to orzeczenia nieistniejące. Co do tego jest pełna zgoda prawników. O propagandzistach na usługach partii nawet nie warto wspominać. I jak z tego wybrnąć, jeśli nie ustawą?

Idealnie byłoby, gdyby ceniący demokrację mieli większość konstytucyjną, wtedy odpadłby szereg problemów, bo zepsute instytucje, które dzisiaj są wydmuszkami, można naprawić relatywnie szybko. Ale nie miejmy złudzeń, przy tym poziomie obrzydliwej partyjnej propagandy wspieranej miliardami rozdawnictwa to nierealne. Hasło „chleba i igrzysk" jest wiecznie żywe i zawsze się sprawdzało. 500+, skoki zimą i Formuła 1 latem – i już mamy wielu szczęśliwych Polaków, których jakieś tam niezawisłe sądy (oplute do granic i zniszczone celowym antyreformowaniem i bezprawną kampanią za publiczne środki) nie obchodzą. Zainteresują wtedy, gdy jakiś upartyjniony sąsiad spowoduje, że o 6 rano zapukają do nas smutni panowie... Wtedy już będzie za późno...

Przywrócić normalność

Nie możemy mieć wątpliwości, że to tylko ustawy naprawcze a nie kolejna zmiana Konstytucji. To po prostu przywracanie stanu normalności. I tu banalny przykład: inaczej policja drogowa zatrzymuje do kontroli jadącego normalnie kierowcę, nawet jak delikatnie przekracza prędkość, a inaczej gdy ściga, nawet nie skazanego ale już mocno podejrzanego, o poważne przestępstwa pirata drogowego czy gangstera. Wtedy wszyscy godzimy się na to że może robić blokady, używać kolczatek, gnać w szaleńczym pościgu, używać długiej broni i nie tylko do straszenia. Złamanie konstytucji to nie jest wykroczenie drogowe. To zamach na własne państwo.

Jeżeli wiec mamy kogoś, co do kogo mamy oczywiste podejrzenia, że złamał prawo możemy w ramach prawa, nie nadużywając go przywracać ład i porządek. I tu się znowu zgadzamy.

Dla mnie ci którzy złamali Konstytucję, jej oczywiste, jasne i ugruntowane zapisy wykładane od lat jednoznacznie, to „konstytucyjni gangsterzy", którzy oczywiście mają pełne prawa procesowe - jak ma je każdy podejrzany czy oskarżony, ale wolno ich „ścigać w pościgu, zatrzymywać siłą zgodnie z kodeksem, oskarżać i osądzać, z pełnym prawem do obrony". To z tym ściganiem oczywiście przenośnia którą tłumaczę dla znanych mi mediów partyjnych, które będą się pastwić nad tym tekstem. Czyli chyba jednak ustawy zwykłe mogą przywrócić stan poprzedni. Nie zmieniać Konstytucji ale przywrócić stan który został naruszony bezprawnie.

I tu np. KRS bo jest mi najbliższy. Zwykła ustawa może przywrócić nielegalnie przerwaną konstytucyjną kadencję sędziów (moją chyba tylko o 12 dni, ale były takie które skrócono o lata). Oczywiście musi być zgoda tych osób. Tam, gdzie upłynęła kadencja sędziów, a nie wybrano legalnie następców, należy dokonać wyboru. I tu już w ustawie zwykłej możemy dokonywać prokonstytucyjnej reformy. Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że słusznym jest by każda apelacja miała swojego przedstawiciela, autentycznego sędziowskiego lidera, autorytetu którego wybiorą wszyscy sędziowie apelacji, w tajnym, powszechnym głosowaniu poprzedzonym prezentacją programów i postawy. Skończy to sytuację gdy duże apelacje czuły się pokrzywdzone brakiem członka Rady, nawet jeżeli czasem wystawiały kandydatów, którzy z uwagi na swoje osobiste przymioty przepadali w głosowaniu delegatów. Gdy apelacji jest o jedną za dużo niż miejsc do wybrania, zawsze jedna rotacyjnie siedzi na ławce rezerwowych. Przy okazji trzeba wprowadzić postulowaną doradczą radę obywatelską przy KRS która będzie pasem transmisyjnym pomiędzy społeczeństwem a Radą która składa się konstytucyjnie z sędziów i polityków. I to będzie gwarantem patrzenia na ręce wszystkim którzy chcieliby naruszać zasady uczciwej pracy w KRS ale pokaże jasno obywatelom: nie mamy nic do ukrycia, działamy legalistycznie i propaństwowo. Raczej rada ta nie powinna być tworzona w wyborach powszechnych bo wtedy szybko stanie się to ciało polityczne. A nie o to chodzi. Lepiej chyba by rotacyjnie występowali tam przedstawiciele wielu organizacji pozarządowych dbających o państwo prawa i wymiar sprawiedliwości. A ma ich dużo.

Teraz TK. Tu będzie trudniej, ale też się da. Zacznijmy od dopuszczenia do orzekania 3 legalnie wybranych czekających sędziów. Jeśli się nie zgodzą zająć wreszcie swoich stanowisk większość parlamentarna wybiera na ich miejsce nowych. Natychmiast należy usunąć trzech nazywanych przez media dublerami i dokonać rewizji wyboru prezesa i wiceprezesa TK pokazując wady poprzedniego wyboru.

Dubler nie ma praw

Jeżeli tzw dublerzy nie są sędziami nie przysługuje im ochrona przewidziana dla sędziów przy ich ewentualnym odwołaniu. I tu chyba też jest zgoda. Można to zrobić bez współpracy z Prezydentem, bo jeśli on złamał prawo to raczej nie można liczyć na to że przyłoży rękę do przywracania stanu zgodności z Konstytucją. Brak prawidłowej obsady trybunału musi oznaczać ustawowy brak jego możliwości działania. Prezydent nie współpracuje w odtworzeniu państwa prawa, TK zostaje zamrożony w działaniu. Bo pierwotnie złamano Konstytucję. I wtedy rolę TK pełni legalny SN i kontrola rozproszona w sądach powszechnych.

Co do ewentualnych zarzutów z KK, zwłaszcza art. 231, to szczegółowo się nie wypowiadam... ale znajdą się niezależni prokuratorzy którzy ocenią, wspierając się opiniami świata nauki, czy zachodzą i wobec kogo przesłanki postawienia zarzutów. Jak trzeba będzie złożyć doniesienie to chyba będzie miał kto. Reszta w rękach niezawisłych sędziów. Procesy są jawne więc nie ma obawy łamania prawa czy politycznej zemsty. Żyjemy w Europie i wszyscy będą się temu przyglądać. Ścisłe przestrzeganie procedur i pełna transparentność. Uwzględnienie czynnego żalu i współpracy w przywracaniu państwa prawa. Jak wobec każdego: równo i sprawiedliwie.

Co do neo-Izb SN zagadnienie też jest oczywiste. Zlikwiduje się je ustawami, bo tak zostały utworzone i być może posłucha mądrych ludzi jakich prawdziwych reform potrzebuje SN. Co do wskazanych przez nielegalnie wybraną i skrajnie upolitycznioną, zawieszoną w prawach członka sieci rad europejskich neoKRS, to wszyscy do tzw normalnych legalnych izb muszą przejść ponowne konkursy. Z dostępem do tych konkursów normalnych prawników.

Ale do rzeczy. Jeżeli przyjmiemy, że nielegalnie zniszczono ustawami zwykłymi instytucje, to nie tylko możemy, ale musimy przywrócić je do stanu, gdy działało prawo i przy okazji zreformować je zgodnie z literą i duchem Konstytucji RP. Nasuwa się pytanie, czy ci, którzy brali udział w tych niby-konkursach, mają moralne i etyczne kwalifikacje, by być sędziami Sądu Najwyższego. Dla mnie jest retoryczne. Nie mają. Ale to powinna ocenić niezależna KRS, nominując w nowych w pełni legalnych konkursach.

Według mnie wszyscy ci prawnicy – czy z korporacji czy uczelni czy sądów – winni mieć postępowania dyscyplinarne, które wyjaśnią ich współudział w łamaniu państwa prawa. Bez emocji, bez nagonki, z pełnym prawem do obrony.

Prokuratoria Skarbu Państwa winna się zastanowić, czy dochody uzyskane z zajmowania nielegalnego stanowiska nie powinny wrócić jednak do Skarbu Państwa.

O członkach neoKRS nie będę pisał, bo kogokolwiek z prawników zapytam, każdy odpowiada jednoznacznie: wnioski dyscyplinarne czy postępowania karne winny być adekwatne do naruszenia konstytucji. I tu znowu banalny przykład dla tych, którzy mają wątpliwości. Nie mamy ich, gdy skazujemy pasera, który kupił od włamywacza kielich ukradziony z kościoła. Orzekamy wyrok na pasera, odbieramy przedmiot przestępstwa czy zyski z tej transakcji. W łamaniu konstytucji byli ci, co blokowali nielegalnie TK, niszczyli KRS i SN, co uchwalali ustawy, co je wykonywali i co z nich korzystali – cynicznie, bezwzględnie dla zysku, władzy i ze świadomością. Jeśli niektórzy mówią o Trybunale Stanu dla konstytucyjnych gangsterów, a jednocześnie na „emeryturę" z kilkunastotysięcznym nielegalnym dochodem chcą wysłać „paserów" łamania konstytucji, to gratulacje. Nagroda za działania bezprawne, brak etyki i wszystko razem? Jak spojrzeć wtedy w oczy tysiącom zapracowanych uczciwych i etycznych prawników w kancelariach, w sądach czy w prokuraturze?

Nie toga czyni sędziego

Znam oczywiście sprytnie utkaną teorię popartą nieistniejącym orzeczeniem neoTK, że jak nominacja wręczona, to już wszystko jest OK. Nie, bo stan naruszenia konstytucji istniał gdy to przyjmowano, więc musimy tylko wrócić do stanu ładu konstytucyjnego. Trudno powoływać się na prezydenta, który oczywiście wykonuje szereg czynności zgodnie z prawem. Ale tych ważnych nie wykonał. I znowu banalny przykład: jeśli zaproszę panią Kazię, która sprzedaje precle, dam jej togę i łańcuch, to od tego, że posiedzi na sali podczas rozprawy za stołem sędziowskim sędzią się nie stanie. Nawet jeśli podpisze się na wyroku. Może mogłaby być świetnym ławnikiem, ale musi przejść legalną procedurę wyboru na ławnika. A jak nie przeszła, to klapa. Ci, którzy brali udział w nielegalnej procedurze, przestają być na mocy zwykłej ustawy niby-sędziami. Bo nigdy legalnie wybrani nie byli i żadna pseudokonwalidacja nominacyjna tego nie zmieniła.

I nie trzeba do zmiany konstytucji czy wyroków sądów. Jak ktoś łapie złodzieja samochodu, chociaż on od miesiąca go tankuje, myje i nawet może opony zmienił na lepsze – to mu się auto odbiera, bo posiada go nielegalnie. I już.

Myślenie o tym, że nielegalnych należałoby nagrodzić emeryturami dla jakiegoś spokoju, jest absolutnie deprawujące. To nagroda za zamach na państwo i zachęta dla tych, którzy jeszcze kiedyś chcieliby się pokusić o podobne działania. Tak można myśleć, gdy kraj wychodzi po wielu latach np. z segregacji rasowej, naród jest dramatycznie podzielony i chce się uniknąć krwawej rewolucji, stworzyć szanse na adaptacje jakiejś dużej części społeczeństwa. Ale tu mamy wąską grupę koniunkturalistów i cyników. Którzy dobrze wiedzieli, co to trójpodział władzy, państwo prawa, europejskie zasady i wartość. I mimo to zostali konstytucyjnymi „paserami".

I jeszcze jedna dygresja, zwłaszcza przy działaniach prezydenta, że skoro wybrany przez suwerena – to wszystko mu wolno. Nie wolno. Nie mam zamiaru dawać przykładów historycznych małych, podłych ludzi, którzy doszli legalnie do władzy, a potem zostali zbrodniarzami. To niedobry przykład. Mamy inny: prezydent Wenezueli został przecież w legalnych wyborach wybrany przez suwerena. I nikt na razie nie wygrał tam z nim w legalnych wyborach. To, że za sobą ma policję i wojsko, nie przeszkadza, że także nasz kraj, USA i Europa za legalnego przywódcę uznaje szefa opozycji, niewybranego w legalnych wyborach. Wiem, jak fatalnie stoi gospodarka i giną ludzie na ulicach. Dlatego ten przykład nie jest dla mnie odpowiedni. Wolę europejskie standardy: wolne wybory, dążenie do przywrócenia demokracji cywilizowanymi metodami. Ale nie zapominajmy o utrwalonej w prawie instytucji obywatelskiego nieposłuszeństwa, czyli gdy demokratycznie wybrana władza łamie reguły, które miała chronić, możemy powiedzieć jej: nie ma na to zgody. A już na pewno nie możemy szanować bezprawnych decyzji i stawiać ich na równi ze stanem normalności, gdy działa państwo prawa i trójpodział władzy.

Ale słyszę zewsząd głosy tych, co chcą stawiać przed Trybunał Stanu łamaczy konstytucji. Doradzam im, by jednak przypomnieli sobie zapisy ordynacji, zasady rozdziału mandatów i matematykę w zakresie liczenia do stu. Bo jak braknie 20 sztuk mandatów obrońców demokracji w parlamencie, a może tylko 10, to już nie obudzimy się w miękkim autorytaryzmie, ale Bereza może stać się całkiem realna. Jak widzę internetowe zachęty, co ze mną i podobnymi trzeba zrobić, to wierzcie mi, nie wolno tego lekceważyć. Już dzisiaj żaden przedsiębiorca nie może czuć się pewnie, bo za 1 zł można „kupić" wszystko, żaden urzędnik, sędzia, menedżer, żaden Kowalski... nie może czuć się bezpiecznie. Zawsze można im zrobić sprawę o fałszywe doniesienie o przestępstwie, niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień art. 231 k.k. to gumowy przepis, ale są i inne. A nasz wielki prokurator co rusz zaostrza przepisy. Można wybrać inną drogę i czekać na kolejne orzeczenia TSUE. Być może już będą, może nie. Tylko po co? By było nam łatwiej? Byłoby, ale wierzmy mocniej w siebie. Więc nie dzielmy skóry na biegającym po lesie niedźwiedziu. Bez wolnych niezależnych sądów, trójpodziału władzy nie ma ochrony obywatela ani demokracji. Tłumaczmy, że najpierw, dzisiaj my... a oni będą następni.

Wszystko jeszcze da się uratować dobrymi i mądrymi ustawami.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie, był rzecznikiem Krajowej Rady Sądownictwa

Nie udało mi się wziąć udziału w konferencji, która odbyła się w Fundacji Batorego, gdzie prezentowano różne koncepcje przywracania państwa prawa. Żałowałem, ale po jakimś czasie, zapoznając się z relacjami, pomyślałem, że może i dobrze, że mnie tam nie było. Świat widziany z dystansu wygląda inaczej. A znając mój temperament, zapewne zostałbym zaliczony do ultrajastrzębi, podrzynaczy gardeł czy innych mścicieli chcących zagryzać niewinne sierotki.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego