Rzeczywiście wtedy ważyły się losy spółki. Przygotowanie dobrego wniosku o ogłoszenie upadłości jest trudne i pracochłonne, także od strony księgowej. Wniosek poprzedniego zarządu miał wady formalne. Nasz okazał się bezbłędny. Jego rozpatrzenie trwało błyskawicznie, bo po ponad miesiącu sąd ogłosił upadłość z możliwością zawarcia układu, z zachowaniem własnego zarządu spółki. Krakowski sąd upadłościowy bardzo sprawnie udzielił nam wcześniej niezbędnego wsparcia, to znaczy zawiesił trwające już postępowania egzekucyjne, które dosłownie rozszarpywały spółkę. Dzięki pomocy Domu Maklerskiego IDM SA udało się wyemitować obligacje, które zapewniły spółce finansowanie, a także jeszcze przed ogłoszeniem upadłości dokonać pierwszej konwersji wierzytelności na akcje.
Zna się pan na prawie upadłościowym. To dość rzadka, a pewnie poszukiwana u prawników specjalizacja?
Ciągle się uczę. Koledzy się śmieją, że jestem prawnikiem upadłym, i czasami konsultują ze mną pewne problemy. Rzeczywiście, prawników specjalizujących się w tej dziedzinie nie jest dużo, w Krakowie można policzyć ich na palcach. Podobnie nie ma w Polsce wielu licencjonowanych syndyków. Ja swoją przygodę z prawem upadłościowym zacząłem jeszcze na studiach, podejmując pracę u mec. Macieja Saneckiego, który akurat został wtedy syndykiem. Nie wiedziałem, jak bardzo zaważy to na mojej karierze.
Na jakich jeszcze dziedzinach prawa musiał się pan znać, aby rozwiązywać problemy prawne spółki? Czy przydała się panu wiedza ze studiów, z aplikacji radcowskiej? Czy pomocna okazała się praktyka w kancelarii?
Podejmując pracę w Miraculum, musiałem zająć się dziedzinami dotychczas dla mnie abstrakcyjnymi, np. prawem własności przemysłowej, jak również działkami, które, powiedzmy, mniej lubię. W kwestiach własności przemysłowej pomagała nam z początku kancelaria Łatała i Wspólnicy, potem radziliśmy już sobie sami. Prawnik firmowy powinien teoretycznie znać się na wszystkim. Otwarcie trzeba jednak powiedzieć, że tak pożądana wszechwiedza jest fikcją. Zadaniem dyrektora jest tak skonstruować dział, aby kompetencje poszczególnych prawników się uzupełniały. Każde doświadczenie zawodowe jest bardzo cenne. Przez dwa lata pracowałem w małej kancelarii, jakich jest sporo wokół krakowskiego sądu. Później przyszły lata pracy w dziale kapitałowym kancelarii mec. Wiesława Łatały. Miałem też epizod w deweloperskiej grupie kapitałowej i towarzystwie funduszy inwestycyjnych. Wszystkie te doświadczenia przydały się w mojej aktualnej pracy. Prawo jest dziedziną praktyczną i nie da się go przyswoić, wyłącznie studiując. Studia mają nauczyć myślenia: dostrzegania i rozwiązywania problemów. Bardzo sobie ceniłem seminarium w Katedrze Teorii i Filozofii Prawa na UJ, które naprawdę świetnie otwierało horyzonty. Tam też obroniłem pracę z dziedziny zupełnie oderwanej od praktyki, to jest z analizy prawa kanonicznego jako systemu normatywnego.
Wierzy pan w powodzenie układu z wierzycielami, który uratuje spółkę? Projekt zamiany jej długów na akcje oferowane wierzycielom jest trudnym i pionierskim przedsięwzięciem.