Polska prezydencja dla przedsiębiorczości

Jednolita europejska spółka prywatna może być krokiem milowym w rozwoju wspólnego rynku wewnętrznego – uważa profesor, kierownik Katedry Polskiego Prawa Publicznego, Gospodarczego i Europejskiego Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą

Publikacja: 09.06.2011 04:15

Polska prezydencja dla przedsiębiorczości

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Red

Podczas zbliżającej się prezydencji Polska ma szansę wykazać się doniosłymi osiągnięciami w zakresie niegdyś głównego celu utworzenia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, mianowicie realizacji wspólnego rynku wewnętrznego. Prezydencja szansę tę dostrzegła, słusznie obierając, jako swój priorytet integrację europejską, widząc w niej źródło wzrostu gospodarczego. Rozwój rynku wewnętrznego ma doprowadzić do zwiększenia możliwości transakcyjnych.

Narzędziem ku temu jest z pewnością liberalizacja granic, czyli zniesienie wszelkich elementów utrudniających przepływ tego, co w gospodarce wolnorynkowej granice przekroczyć może, a więc towarów, osób, usług i kapitału.

W ostatnim czasie w centrum uwagi znalazła się druga z wymienionych wolności (przepływu pracowników) w związku z otwarciem potężnego rynku pracy w Niemczech przed pracownikami nowych członków Unii, m.in. Polski.

Rozwój ten w zupełny cień zepchnął jednak kwestię swobodnego przepływu przedsiębiorczości, a to jest przecież prawdziwy motor napędzający machinę gospodarek państw członkowskich Unii i przyczyniający się znamiennie do wzrostu gospodarczego.

Tymczasem status quo odnośnie do wewnątrzunijnej cyrkulacji przedsiębiorczości nie ma się dobrze.

To prawda, że przedsiębiorstwa macierzyste chcące ekspandować na rynki zagraniczne nie są już zobowiązane – dzięki postępowej i konsekwentnej linii orzeczniczej Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – do zakładania za granicą nowej spółki zgodnie z obcym prawem. Jednakże możliwość ta szybko okazać może się nierealna, chyba że w rzeczywistości uda się – posługując się przykładem – przekonać hiszpańskiego właściciela nieruchomości, aby wynajął lokal polskiej spółce z o.o., włoskiego producenta maszyn budowlanych, aby sprzedał je na raty słoweńskiej d.o.o., lub brytyjskiego przedsiębiorcy, aby wypożyczył autokar duńskiej ApS.

Argument prawny, że obca spółka zarejestrowana jest na zagranicznym rynku, nie zmieni faktu, że kontrahent spółki tej nie zna i jej nie zaufa. W praktyce prowadzi to do konieczności założenia spółki według prawa kraju, w którym będziemy chcieli rozwinąć działalność. To jednak się wiąże z wielkimi kosztami: profesjonalne tłumaczenia dokumentów, stała obsługa prawna, podatki, rachunkowość.

Europejska spółka z ograniczoną odpowiedzialnością,  jest konstrukcją elastyczną, nowoczesną i liberalną

Obce systemy generują koszty, które per se odstraszają przedsiębiorstwa od ekspansji zagranicznej, nie tylko pomniejszając możliwości transakcyjne, na których zależy prezydencji, ale i często całkowicie je wykluczając, co hamuje wzrost.

Siłą rzeczy wspomnianych kosztów najbardziej wystraszą się małe i średnie przedsiębiorstwa, mające najmniejszy potencjał inwestycyjny. Sytuacja ta zatrważa, a nad dumną spuścizną traktatów rzymskich w postaci wolności przepływu przedsiębiorstw staje wielki znak zapytania, jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że to właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa stanowią 99 proc. wszystkich przedsiębiorstw w Unii. Konieczność założenia obcej spółki będzie na dodatek tym większa, im mniej znana dana forma prawna spółki. Łatwiej będzie przekonać Hiszpana do zawarcia umowy z angielską limited lub sąsiednią francuską SARL niż z węgierską Kft lub czeską s.r.o. Najbardziej dotknięte będą więc zwłaszcza formy spółek z nowych państw członkowskich, co jest kolejnym aspektem winnym zachęcić polską prezydencję do działania.

Konieczność podjęcia stosownych kroków w celu wyjścia z tej patowej sytuacji i spełnienia w końcu obietnicy twórców Unii pełnej realizacji zakotwiczonej w pierwotnym prawie unijnym wolności przepływu przedsiębiorczości nie jest jednak tajemnicą.

Rozwiązanie problemu znalazła Komisja Europejska naciskana przez kręgi dotknięte tą sytuacją najbardziej, czyli małe i średnie przedsiębiorstwa, przedkładając ubrany w postać rozporządzenia statut o europejskiej spółce prywatnej (Societas Privata Europaea – SPE), który przewiduje stworzenie jednolitej w całej UE spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, czyli europejskiej sp. z o.o. SPE jest konstrukcją elastyczną, nowoczesną i liberalną. Statut został przedłożony już w 2008 r., a planowane jego wejście w życie minęło bezowocnie latem 2010 r.

Zatem już od trzech lat statut nie może wejść w życie. Proponowane są zmiany, procedury trwają, a – ujmując to lapidarnie – Polak wciąż musi przekonać Hiszpana, że sp. z o.o. wcale taka zła nie jest. Tracą nie tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, ale również gospodarki państw członkowskich, co z pewnością w dobie kryzysu efektem pożądanym nie jest. Jednolita SPE byłaby krokiem milowym w rozwoju wspólnego rynku wewnętrznego, procesie już zaawansowanym i zaprogramowanym w przepisach traktatowych. Polak Hiszpana przekonywać już nie będzie musiał, bo obaj wiedzieć będą, czym jest SPE, podobnie będzie też w innych relacjach. Skorzystają nie tylko małe i średnie, ale też koncerny i duże przedsiębiorstwa, dla których w potencjalnej joint venture wybór SPE może się okazać realną alternatywą. Jednolita spółka spotęguje możliwości inwestycyjne, co doprowadzi do wzrostu gospodarczego i urzeczywistni rynek wewnętrzny.

W dobie kryzysu państwa członkowskie idą na duże ustępstwa. Przy kompromisach podyktowanych kryzysem gospodarczym przyjęcie SPE to będzie pikuś. To czas idealny dla polskiej prezydencji, by wejście w życie spółki SPE wciągnąć do swej agendy i zapisać się w historii jako ta, która zrewolucjonizowała europejskie prawo spółek, liberalizując wolny przepływ przedsiębiorczości. Trudno wręcz wyobrazić sobie realizację głównego z przyjętych priorytetów polskiej prezydencji, czyli rozwój rynku wewnętrznego, bez spółek SPE. Nie tylko małe i średnie przedsiębiorstwa pokładają w Polsce nadzieję, ale też liczne głosy z państw członkowskich nie ukrywają oczekiwań, że za polskiej prezydencji może się udać. Nie dajmy czekać SPE 30 lat – tyle, ile czekała SE (Societas Europaea), gdyż w roku 2040 na SPE może być już za późno.

Autor jest profesorem, kierownikiem Katedry Polskiego Prawa Publicznego, Gospodarczego i Europejskiego Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą

Więcej w serwisie:

Dobra Firma

»

Firma

»

Spółki

»

Podczas zbliżającej się prezydencji Polska ma szansę wykazać się doniosłymi osiągnięciami w zakresie niegdyś głównego celu utworzenia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, mianowicie realizacji wspólnego rynku wewnętrznego. Prezydencja szansę tę dostrzegła, słusznie obierając, jako swój priorytet integrację europejską, widząc w niej źródło wzrostu gospodarczego. Rozwój rynku wewnętrznego ma doprowadzić do zwiększenia możliwości transakcyjnych.

Narzędziem ku temu jest z pewnością liberalizacja granic, czyli zniesienie wszelkich elementów utrudniających przepływ tego, co w gospodarce wolnorynkowej granice przekroczyć może, a więc towarów, osób, usług i kapitału.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabudowa terenów wokół lotnisk – jak zmienić linię orzeczniczą
Opinie Prawne
Fila, Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany
Opinie Prawne
Joanna Ćwiek: Fiskus nie tylko dobija szpitale, zabiera też czas potrzebny na leczenie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Morał ze skandalu na wyspie Kos
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łyk piwa za asystentów osób niepełnosprawnych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką