Podczas zbliżającej się prezydencji Polska ma szansę wykazać się doniosłymi osiągnięciami w zakresie niegdyś głównego celu utworzenia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, mianowicie realizacji wspólnego rynku wewnętrznego. Prezydencja szansę tę dostrzegła, słusznie obierając, jako swój priorytet integrację europejską, widząc w niej źródło wzrostu gospodarczego. Rozwój rynku wewnętrznego ma doprowadzić do zwiększenia możliwości transakcyjnych.
Narzędziem ku temu jest z pewnością liberalizacja granic, czyli zniesienie wszelkich elementów utrudniających przepływ tego, co w gospodarce wolnorynkowej granice przekroczyć może, a więc towarów, osób, usług i kapitału.
W ostatnim czasie w centrum uwagi znalazła się druga z wymienionych wolności (przepływu pracowników) w związku z otwarciem potężnego rynku pracy w Niemczech przed pracownikami nowych członków Unii, m.in. Polski.
Rozwój ten w zupełny cień zepchnął jednak kwestię swobodnego przepływu przedsiębiorczości, a to jest przecież prawdziwy motor napędzający machinę gospodarek państw członkowskich Unii i przyczyniający się znamiennie do wzrostu gospodarczego.
Tymczasem status quo odnośnie do wewnątrzunijnej cyrkulacji przedsiębiorczości nie ma się dobrze.