Deregulacja zawodu notariusza – potrzeba czy mit

Jeżeli „zderegulowany” przewodnik turystyczny pomyli Kolumnę Zygmunta ze Statuą Wolności, oprócz wstydu i zażenowania nie będzie to miało żadnych konsekwencji. Pomyłka notariusza może zniweczyć dorobek całego życia klienta – pisze notariusz z Poznania

Publikacja: 27.03.2012 20:40

Adam Kosiba

Adam Kosiba

Foto: archiwum prywatne

Lawinowe zwiększenie liczby prawników wcale nie spowoduje, że zapotrzebowanie na ich usługi nagle wzrośnie. Musi jeszcze upłynąć sporo czasu, by społeczeństwo wyrobiło w sobie nawyk chodzenia do prawnika. Obecnie w Polsce jest za dużo kształconych prawników w stosunku do zapotrzebowania społecznego. Co roku mury wyższych uczelni opuszcza około 10 tys. absolwentów prawa żądnych zdobycia pracy w wyuczonym zawodzie. Nie wszyscy ją znajdą, powiększając tym samym rzesze młodych, sfrustrowanych, wykształconych bezrobotnych.

Obniżana taksa

Sytuację na rynku można przeanalizować na podstawie usług notarialnych. Ich ceny – wbrew obiegowym opiniom – wcale nie są bajońskie. Skomplikowany testament, mający wiele rozporządzeń, kosztuje 50 zł, a zatem mniej niż obiad w podrzędnej restauracji. Taksa notarialna jest – wielu z notariuszy powie: niestety – negocjowana, wciąż oficjalnie obniżana, a mimo to nierzadko się zdarzają żenujące przepychanki cenowe, do czego w wypadku tej profesji nie powinno dochodzić. Skoro notariusz wystawia dokumenty urzędowe, mające zawsze olbrzymie znaczenie prawne, to i taksa notarialna nie powinna podlegać negocjacjom. Trudno sobie przecież wyobrazić, by klient negocjował z sądem wysokość wpisu od założonej sprawy, choć przecież sąd również wydaje dokument w postaci wyroku czy postanowienia.

Kancelaria notarialna to swoista „fabryka dokumentów". Każda, nawet najmniejsza czynność notarialna zawiera podpis notariusza i pieczęć z wizerunkiem orła. Nie wolno dopuścić, by ten orzeł zniknął, tak jak na jakiś czas z koszulek reprezentantów Polski w piłce nożnej. Klient wychodzący z kancelarii notarialnej ma bowiem w ręku dokument mający znaczenie prawne, w bardzo wielu wypadkach odzwierciedlający transakcje wielomilionowych wartości, a zawsze zapewniający bezpieczeństwo obrotu prawnego. Notariusz jest więc gwarantem bezpiecznego obrotu prawnego. W wielu wypadkach wychodzący spod jego ręki akt notarialny jest tytułem egzekucyjnym. Od kilku już lat pełni de facto i de iure funkcję orzeczniczą jak sędzia, wydając akty poświadczenia dziedziczenia zrównane z sądowym stwierdzeniem nabycia spadku. To ilustruje, jak ważną i odpowiedzialną funkcję spełnia w społeczeństwie notariusz.

Deregulacja jest potrzebna wszędzie tam, gdzie utrudniony jest dostęp do danego typu usług. W wypadku notariuszy tak nie jest

Jeżeli „zderegulowany" przewodnik turystyczny pomyli Kolumnę Zygmunta ze Statuą Wolności, oprócz wstydu i zażenowania nie będzie to miało żadnych konsekwencji. Pomyłka notariusza może zniweczyć dorobek całego życia klienta. Dlatego poprzeczka wymagań w tym zawodzie musi być podniesiona, a nie wciąż obniżana.

W oczekiwaniu na klienta

Deregulacja jest potrzebna wszędzie tam, gdzie utrudniony jest dostęp do danego typu usług. Usługi notarialne świadczone przez ponad dwa tysiące notariuszy w całej Polsce są wykonywane od ręki. Klient nie czeka na dokonanie żadnej czynności, coraz częściej to notariusz czeka na klienta.

Słynny już przykład podawany przez ministra Jarosława Gowina, że na pewno usługa mechanika samochodowego będzie tańsza, gdy w miasteczku będzie ich pięciu, a nie jeden, nie mówi całej prawdy. Warto bowiem zapytać: czy w danym miasteczku potrzeba pięciu mechaników samochodowych? Może właśnie wystarczy ten jeden czy dwóch, którzy w pełni zaspokoją potrzeby danej społeczności? Gdy splajtuje zakład mechaniczny, trudno, każdy powie: takie są nieubłagane prawa rynku i ekonomii. Kancelaria notarialna to nie zakład mechaniczny czy budka z goframi.

Proponowana deregulacja w wielu zawodowych profesjach jest na pewno potrzebna i wskazana. Nie może jednak odbywać się na hurra, bez koniecznych konsultacji, przemyśleń i analizy przewidywania skutków. Robiona bez głowy, na polityczne zamówienie spowoduje, że zamiast usprawnić wykonywanie wielu zawodów i ułatwić społeczeństwu korzystanie z tych usług, stworzy ułudę szybkiego i łatwego zarobku dla tysięcy nowych ludzi wchodzących na rynek pracy, a etos pracy, uczciwość i rzetelność zanikną bądź będą coraz bardziej niemodne i staroświeckie.

Lawinowe zwiększenie liczby prawników wcale nie spowoduje, że zapotrzebowanie na ich usługi nagle wzrośnie. Musi jeszcze upłynąć sporo czasu, by społeczeństwo wyrobiło w sobie nawyk chodzenia do prawnika. Obecnie w Polsce jest za dużo kształconych prawników w stosunku do zapotrzebowania społecznego. Co roku mury wyższych uczelni opuszcza około 10 tys. absolwentów prawa żądnych zdobycia pracy w wyuczonym zawodzie. Nie wszyscy ją znajdą, powiększając tym samym rzesze młodych, sfrustrowanych, wykształconych bezrobotnych.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Arkadiusz Opala: Przywracanie praworządności - czy i kiedy będzie możliwe?
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Minister ma narzędzia, lecz z nich nie korzysta
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co zmieni odejście Julii Przyłębskiej z TK
Opinie Prawne
Jakub Stelina: Kryzys wokół TK - politycy zepsuli, politycy powinni naprawić
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska