Tam znaleźli lepsze warunki pracy i życia. Dawało to nadzieję, że zdobędą tam doświadczenie zawodowe, posiądą języki, wzbogacą się i wrócą z tym kapitałem do kraju. Nadzieja ta jest jednak coraz bardziej płonna. Rzeka powrotów wysycha.
Z jednej strony trwa dyskusja o tym, że w nieodległej przyszłości nie będzie miał kto w kraju pracować na emerytury, z drugiej państwo robi niewiele, aby zachęcić do powrotu do ojczyzny.
W odróżnieniu od innych krajów nie dorobiliśmy się skutecznych rozwiązań prawnych, które by temu sprzyjały. Ogłoszona jakiś czas temu abolicja podatkowa dla pracujących na czarno za granicą okazała się niewypałem. Jej procedura była zbyt skomplikowana, a obiecane korzyści nie niwelowały obaw przed drapieżnym fiskusem.
Teraz okazuje się, że osoby, które wracają do kraju z całym dorobkiem życiowym i zagraniczną emeryturą, która nie obciąża ZUS, też narażają się na spore kłopoty. To prawda, że wpadają w pułapkę dlatego, że wcześniej nie zadbały o dokonanie formalności przewidzianych w przepisach, bo ich nie znały.
Organy państwa powinny jednak pomóc im zorientować się w zbyt skomplikowanej materii prawnej, a nie czyhać na ich potknięcia.