Wykładnia „autonomiczna"
Niestety, autorzy projektu k.s.h. nie wyjaśnili motywów wprowadzonej zmiany redakcji przepisów o odpowiedzialności funkcjonariuszy, a zwłaszcza § 2. W tej sytuacji znaczna część doktryny, której poglądy przyjęło w zasadzie także orzecznictwo sądów apelacyjnych i SN, kontynuuje dotychczasową linię interpretacyjną, opierając się na założeniu, iż nadal mamy do czynienia z regulacją autonomiczną, która samodzielnie reguluje podstawy odpowiedzialności funkcjonariuszy. Przy tym założeniu, zważywszy że z § 2 znikło sformułowanie o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez niestaranność i przepis ten zachowuje jedynie określenie podwyższonego kryterium należytej staranności, można dojść do wniosku, że jedyną podstawą odpowiedzialności jest § 1. Po to, aby nadać tej interpretacji konsekwentny charakter, trzeba jeszcze przyjąć, że „samo" niezachowanie należytej staranności nie stanowi naruszenia ani prawa, ani umowy spółki, podczas gdy naruszenie takie stanowi niezbędną przesłankę odpowiedzialności funkcjonariusza.
W efekcie otrzymujemy regulację, w świetle której np. podejmując racjonalne ryzyko, ale dokonując transakcji bez (wymaganej przez umowę spółki lub statut) zgody rady nadzorczej członek zarządu odpowiada za pechowo poniesioną przez spółkę szkodę; natomiast jeżeli za zgodą rady nadzorczej dokona transakcji ewidentnie nieracjonalnej czy nawet bezmyślnej, to za powstałą szkodę nikt nie odpowiada.
Inny przykład: zarząd spółki akcyjnej naraża spółkę na szkodę, ponieważ przez niedopatrzenie nie dotrzymuje określonego terminu związanego z publiczną emisją akcji; oczywiście, odpowiada na gruncie art. 483 § 1. Natomiast szkoda wyrządzona wskutek emisji akcji po cenie oczywiście zaniżonej (zakładamy, że tylko przez brak kwalifikacji lub niestaranność) pozostanie nienaprawiona. Termin bowiem wynikał z przepisu, niestaranność zaś nie jest przez żaden wyraźny przepis sankcjonowana. Znowu trzeba zapytać: czy naprawdę? Jak może system prawny tolerować sytuację, w której podmiot słusznie zobowiązany do profesjonalnej staranności odpowiadałby tylko za naruszenie wyraźnie na niego nałożonych, przez prawo lub umowę, szczegółowych zakazów?
Powyższe przykłady wskazują na trzy absurdy wynikające z przedstawionej wykładni „autonomicznej":
Jeżeli „autonomiczna" wykładnia prowadzi do takich konsekwencji, to znaczy, że jest rażąco niefunkcjonalna i antysystemowa i trzeba się rozejrzeć za lepszą. Tymczasem taka lepsza wykładnia jest dość oczywista, pod warunkiem że podda się weryfikacji wyjściowe założenie o „autonomii" regulacji art. 293 i 483 k.s.h.
W rzeczywistości regulacja odpowiedzialności funkcjonariuszy w prawie spółek nie jest i nie może być autonomiczna, chyba że chcielibyśmy inkorporować do tekstu k.s.h. sporą liczbę, ewentualnie przerobionych, przepisów k.c. Ściśle rzecz biorąc, nie była taka również pod rządem k.h. Na gruncie zarówno k.h. jak i k.s.h. jest oczywiste, że pomiędzy funkcjonariuszem a spółką zachodzi stosunek pracy lub stosunek o charakterze cywilnoprawnym, dość podobny do stosunku zlecenia (dyskusyjne aspekty ulokowania tego stosunku w strukturze części szczegółowej k.c. są z tego punktu widzenia nieistotne). Regulacja tego stosunku w przepisach prawa spółek jest jedynie wyrywkowa i obejmuje jego specyficzne cechy. Także pod rządem k.h. odpowiedzialność funkcjonariuszy niebędących pracownikami podlegała przepisom k.c. o odpowiedzialności kontraktowej, przede wszystkim art. 471–486. Art. 292 k.h. był „autonomiczny" tylko w tym ograniczonym sensie, że jego § 2 wyłączał potrzebę sięgania do art. 471 i 472 k.c., w istocie powtarzając ich regulację. Redukcja treści § 2 w obu komentowanych przepisach k.h. zniosła tę ograniczoną autonomię. Obecnie § 2 ustanawia jedynie standard wymaganej staranności (zastępując i zmieniając częściowo regulację art. 472 k.c.). Nie ma żadnego dowodu na to, że zamiarem ustawodawcy było wyłączenie w ten sposób odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez „samo" niezachowanie staranności, ani żadnego powodu, aby ustawodawca miał sobie tego życzyć. Wprawdzie art. 2 k.s.h. pozwala stosować przepisy k.c. w stosunkach spółki tylko odpowiednio, ale takie złagodzenie odpowiedzialności funkcjonariuszy spółki w obrocie gospodarczym byłoby jeszcze bardziej nieodpowiednie niż w obrocie powszechnym.