Jakiej regulacji prawnej wymaga in vitro

To prawo określa, co jest dozwolone, a co zabronione. Dlatego zagadnienia związane z prokreacją powinny być szczegółowo uregulowane w ustawie, a nie w rozporządzeniu – zauważa prawnik.

Publikacja: 30.01.2013 08:27

Padła komenda: cała naprzód! Rozpętała się wojna. Stan, w którym milczą prawa oraz muzy, a nierzadko i ratio. Zero szans na pokój bez aneksji i kontrybucji.

Wkrótce moje urodziny i z tej okazji zastanawiam się, czy gdyby moim rodzicielom te już ponad 50 lat temu przytrafiła się taka historia, że nie mogliby dorobić się „siłami natury" potomka, czyli mnie, czy skorzystaliby wówczas z procedury in vitro, przyjmując, że była już wówczas znana? Sądzę, że tak, no bo któż nie chciałby doczekać się potomka, by mieć kiedyś tam wsparcie. Pomimo że są gorliwymi katolikami, myślę, że nie zastanawialiby się i gdyby wobec zaistniałej konieczności musieli, skorzystaliby z takiej możliwości, chyba nie wahaliby się.

Kantowska zasada, by postępować według takiej reguły, którą chciałoby się uczynić powszechną, ma tu pełne zastosowanie. Jest ona tylko przeróbką ewangelicznej zasady „będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego".

To nie film Barei

Czego wymaga zagadnienie, które zbiorczo jest określane jako „in vitro"?

Po pierwsze, niech każdy zacznie od siebie i odpowie, czy gdyby, hipotetycznie, w przeszłości jego rodzice popadli w jakieś tarapaty prokreacyjne, to powinni zrobić wszystko, aby on zaistniał, czy też nie powinno go w takim razie być na świecie. I nie jest to wcale żart wzięty z filmu Barei, co sygnalizuję niepotrafiącym ujmować zagadnienia w filozoficznej perspektywie.

Choć mrożenie zarodków stanowi problem, nie jest przyczyną spadku przyrostu naturalnego

Perspektyw tego zagadnienia jest wiele. Jedną z nich jest perspektywa religijna.

Kościół katolicki powinien podejść do tego zagadnienia tak jak Jan Paweł II do zagadnienia aborcji.  Kiedyś w jego tekstach znalazłem takie stwierdzenie, że prawnicy i ustawodawstwo powinni tę kwestię uregulować w sposób dla nich właściwy, i tę wypowiedź uznaję za miarodajną także do konieczności uregulowania zagadnienia in vitro, które stanęło przed prawnikami i ustawodawstwem. Wypowiedź ta uznaje pewną sferę autonomii i niezależności, co kłóci się z szafowaniem ekskomuniką wobec katolika, który jest prawnikiem i ma zamiar podjąć pracę nad ustawową regulacją zagadnienia in vitro.  Następstwo tego „szafarstwa" ekskomuniką latae sententiae jest odwrotnie proporcjonalne do zamierzonego i jedynie utrzymuje stan wolnoamerykanki w zakresie medycznego wspomagania prokreacji.

Prawo jest dla wszystkich

Tyle się mówi w Kościele o ekumenizmie, o jedności chrześcijan, a tu nie uwzględnia się chociażby tego, że inne wyznania chrześcijańskie uznają medyczne wspomaganie prokreacji za dopuszczalne. Podobnie jak inne religie monoteistyczne i niemonoteistyczne. Prawo stanowione musi służyć wszystkim, zarówno katolikom, jak i wyznawcom innych religii i bezwyznaniowcom również.

W jednym ze stanowiskiem Kościoła się zgadzam. Z jednej strony in vitro może służyć i pomagać rodzinie, z drugiej zaś może stanowić dla niej zagrożenie. Jeszcze Pius XII zwracał uwagę, że medyczne wspomaganie prokreacji może przekształcić małżeństwo w biologiczne laboratorium. Moda na państwa totalitarne przeminęła, ale przecież nie można wykluczyć pojawienia się kiedyś szaleńca, który zmusi małżonków do obowiązkowego poddania się takiej procedurze np. w imię konieczności zwiększania przyrostu naturalnego. Wtedy medyczne wspomaganie prokreacji może stać się niebezpiecznym narzędziem w rękach aparatu państwowego.

Pojawia się zatem perspektywa społeczna dopuszczalności in vitro. Aplikowanie procedury medycznego wspomagania prokreacji jest kosztowne. Po trzecie zatem, pojawia się pytanie: kto ma za to zapłacić?

Zasada równości wobec prawa zakłada, by in vitro nie było finansowane ze środków publicznych

Amerykanie rozwiązali to poprzez specjalny pakiet ubezpieczeniowy. To chyba jest właściwa droga finansowania in vitro. Finansowanie z budżetu państwa czy innych środków publicznych nie wydaje się właściwe, chociażby z tego powodu, że państwo ze swoich środków nie łoży na dokonanie aktu prokreacyjnego bez jakiegokolwiek medycznego wspomagania. Zasada równości wobec prawa wymaga, aby in vitro nie było finansowane ze środków publicznych.

Przestrzegałbym też w upatrywaniu in vitro jako remedium na malejący przyrost naturalny.  Niedawno miałem okazję słyszeć wypowiedź jakiegoś szaleńca, który zdawał się opłakiwać spadający przyrost naturalny, wskazując, że tyle zarodków jest zamrożonych i niszczonych... Mrożenie zarodków staje się problemem, ale nie ono jest przyczyną spadku przyrostu naturalnego.  Nie widzę tu związku między jednym a drugim.

Nie uda się w kraju, można za granicą

Problemem społecznym i poniekąd narodowym staje się „turystyka prokreacyjna", która jest zjawiskiem na wzór „turystyki aborcyjnej". Skoro nowe życie, nowa istota ludzka ma powstać, bo taka konieczność zaistniała, przy zastosowaniu medycznego wspomagania, to wolałbym, aby „maczała w tym palce" medycyna krajowa, a nie medycyna obca.

Na tle tych trzech perspektyw należy nakreślić czwartą, czyli prawną regulację in vitro. Czas nie stoi w miejscu i minie wkrótce 30 lat od pierwszej na świecie ustawy regulującej zagadnienie prokreacji medycznie wspomaganej. Stan Wiktoria w Australii był pierwszym, który taką regulację wprowadził i z tą chwilą pojawił się na świecie model ustawowy regulacji in vitro. Konstrukcja ustawy wiktoriańskiej oparta była na zasadzie: wszystko jest zakazane z wyjątkiem tego, co jest dozwolone. Zgodnie z ustawą przeprowadzanie technologii prokreacji wspomaganej stanowiło przestępstwo z wyjątkiem przypadku określonego w ustawie, stąd też ten model regulacji w literaturze przedmiotu nazwano Criminal model. Ustawa zezwalała na przeprowadzenie procedury fertylizacyjnej wyłącznie: 1. w wytypowanym do jej przeprowadzenia szpitalu, 2. wobec kobiety pozostającej w związku małżeńskim, 3. po udzieleniu przez nią i jej małżonka pisemnej zgody, 4. po przeprowadzeniu wobec małżonków kuracji umożliwiającej zapłodnienie siłami natury w ciągu 12 miesięcy, 5. jeżeli po takiej kuracji prawdopodobieństwo zajścia w ciążę bez procedury sztucznego zapłodnienia jest nikłe albo dziecko poczęte siłami natury będzie obciążone wadami, 6. lekarz przeprowadzający proces sztucznego zapłodnienia uzyska zapewnienie, że para, która poddała się temu procesowi, będzie pod stałą opieką medyczną.

Prawo ma służyć wszystkim:  katolikom, wyznawcom innych religii, a także bezwyznaniowcom

Ustawa uznaje zasadę przestrzegania dobra i interesów osoby urodzonej albo mającej się urodzić w wyniku zastosowanej procedury oraz zasadę zachowania i ochrony życia ludzkiego. Po nich dopiero należało uwzględniać interesy rodziny oraz wspomaganie bezpłodnych par w spełnianiu ich pragnienia posiadania dzieci. Ustawa wprowadziła system licencji i zezwoleń (licenses & approvals) na przeprowadzanie procedur prokreacji wspomaganej. Procedur tych można dokonywać w jednostce medycznej, która uzyskała licencję, i może to robić osoba, która otrzymała na to zezwolenie. Katalog 26 czynów uznanych za przestępstwa ma służyć prawnokarnej ochronie bezpieczeństwa prokreacyjnego.

Inny systemem regulacji in vitro, znany np. w Queensland, to zasady wypracowane przez władze medyczne w przyjętych przez nie wytycznych.

Dość wyjątkowym w skali globalnej krajem jest Kostaryka, gdzie w 1995 roku dopuszczono stosowanie niektórych technologii prokreacji wspomaganej przez pary małżeńskie. Zakres tego stosowania był bardzo wąski, z wyłączeniem tworzenia wielu  zarodków, ich mrożenia i dawstwa. W 2000 roku przepisy te zostały uznane za niezgodne z konstytucją gwarantującą ochronę życia od momentu poczęcia. W wyroku Izby Konstytucyjnej kostarykańskiego Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości wskazano, że stosowanie technologii zapłodnienia in vitro stwarza samo w sobie niebezpieczeństwo śmierci życia poczętego. Technologia ta, w formie jak ją stosowano, naruszała prawo do życia.

Z krajów europejskich, z których już większość posiada ustawę o in vitro, model szwajcarski wyróżnia się tym, że ochrona bezpieczeństwa prokreacyjnego zagwarantowana jest konstytucyjnie.

Powinna być ustawa

Uogólniając i podsumowując: zagadnienie prokreacji medycznie wspomaganej wymaga uregulowania ustawowego. Regulacja wprowadzona przez korporację medyczną (samorząd lekarski) byłaby niewystarczająca z uwagi na brak prawnokarnej ochrony bezpieczeństwa prokreacyjnego. System prawny musi jasno określać, co jest zakazane, a co jest dozwolone. Dziś, kiedy wskazuje się zagrożenie dla bezpieczeństwa reprodukcyjnego ze strony stosujących wspomaganie medyczne, słyszy się zwykle ustne zapewnienie jakiejś pracownicy instytutu medycznego oferującego usługi na tym polu, że żadnego z 26 czynów określonych np. w wiktoriańskiej ustawie o in vitro oni nie popełniają. Nie tworzą chimer, hybryd, nie klonują itp., itd. Gwarancją na to ma być jedynie urokliwa buzia owej pani doktor „od in vitro".

Uregulowanie zagadnienia prokreacji medycznie wspomaganej w drodze rozporządzenia jest nieporozumieniem nie tylko z powodu braku delegacji ustawowej, ale przede wszystkim z racji konieczności wprowadzenia ochrony prawnokarnej bezpieczeństwa prokreacyjnego.

Autor jest warszawskim adwokatem

Padła komenda: cała naprzód! Rozpętała się wojna. Stan, w którym milczą prawa oraz muzy, a nierzadko i ratio. Zero szans na pokój bez aneksji i kontrybucji.

Wkrótce moje urodziny i z tej okazji zastanawiam się, czy gdyby moim rodzicielom te już ponad 50 lat temu przytrafiła się taka historia, że nie mogliby dorobić się „siłami natury" potomka, czyli mnie, czy skorzystaliby wówczas z procedury in vitro, przyjmując, że była już wówczas znana? Sądzę, że tak, no bo któż nie chciałby doczekać się potomka, by mieć kiedyś tam wsparcie. Pomimo że są gorliwymi katolikami, myślę, że nie zastanawialiby się i gdyby wobec zaistniałej konieczności musieli, skorzystaliby z takiej możliwości, chyba nie wahaliby się.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego