Jacek Sadowy o przyzwyczajeniach urzędników, ograniczających konkurencję

O przyzwyczajeniach urzędników, które czasem ograniczają konkurencję, i o przyczynach kłopotów z budową autostrad mówi prezes Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowy w rozmowie z Katarzyną Borowską.

Publikacja: 11.02.2013 08:32

Po wybuchu afery dotyczącej zmów podczas budowy autostrad Komisja Europejska zagroziła nam odebraniem środków na inwestycje infrastrukturalne. Czy pojawianie się takich patologii świadczy o jakimś błędzie w naszym systemie zamówień publicznych?

Jacek Sadowy:

Z artykułów prasowych wynika, iż tylko jedna z tych trzech wykrytych zmów dotyczyła oferty, która została wybrana. Wszystko wskazuje na to, iż pozostałe były nieefektywne.

Czy można eliminować je skuteczniej?

Bardzo trudno wychwycić zmowę na etapie przetargu. Jeśli otrzymujemy oferty od firm, które funkcjonują na rynku niezależnie od siebie, to trudno zakładać działanie w zmowie. Musielibyśmy wszystkich sprawdzać, i to metodami operacyjnymi z zastosowaniem środków, na których użycie prawo nam słusznie nie pozwala. Urzędnicy przeprowadzający przetargi to nie policja.

Pana urząd nie ma żadnych instrumentów?

Przetarg sam w sobie jest instrumentem ograniczającym ryzyko zawiązywania skutecznych zmów. Dodatkowym warunkiem jest wystąpienie w przetargu realnej konkurencji. Jeśli bierze w nim udział dziesięć firm, to trudniej jest im się skutecznie zmówić, niż gdy są tylko dwie czy trzy.

Udaje się państwu zwiększanie konkurencji?

Jeśli chodzi o organizowane w ostatnich latach przetargi na roboty drogowe, to co do zasady – tak. Liczba składanych ofert wzrosła znacząco i tutaj na szczególne uznanie zasługuje polityka otwartości przetargów drogowych, którą wielu krytykuje. Trochę trudniej jest w wypadku dostaw i usług.

Dlaczego?

Gdy mowa o robotach drogowych, mamy z góry określone, niekiedy bardzo wysokie wymagania dotyczące sposobu wykonania zamówienia i większość firm z tego sektora jest zdolna je spełnić. W wypadku usług czy dostaw zamawiający często określają wymagania tak szczegółowo, że właściwie wygrać przetarg może jeden wykonawca bądź określony produkt.

Urzędnicy chcą, żeby to on wygrał?

Niekiedy tak. Nie zawsze wynika to z nieuczciwości. Częściej – z przekonania, że jakiś produkt jest najlepszy.

Z przyzwyczajenia do konkretnego papieru?

Tak. Dlatego to właśnie w wypadku usług i dostaw kwestia ceny jako jedynego kryterium jest naprawdę problemem, może to bowiem wskazywać na bardzo wysokie i szczegółowe wymagania, ograniczające w sposób dyskryminujący dostęp innym firmom do ubiegania się o zamówienie.

Jak tu powinien wyglądać dobry przetarg?

Opis przedmiotu zamówienia powinien być oczywiście od początku oparty na wymaganiach jakościowych, ale obiektywnych, nieeliminujących z góry konkurencji. Jeśli chcemy mieć towar naprawdę znakomitej jakości, to powinniśmy obok ceny ustanowić dodatkowe kryteria wyboru najkorzystniejszej oferty. W świetle prawa cena nie musi być jedynym kryterium oceny ofert, co więcej, nie musi być też kryterium najważniejszym.

Może jednak nie ma w tym nic złego, że urzędnicy od początku stawiają na jakość?

Oczywiście, pod warunkiem że nie prowadzi to do wyboru z góry upatrzonego produktu. To rynek powinien wskazać najlepszy produkt w świetle ustalonych kryteriów oceny ofert, ale nie zawsze zamawiający dają mu szansę wykazać się w przetargu. Pokazują to nasze kontrole. W wypadku robót drogowych jest inaczej.

Tu też jedynym kryterium jest zazwyczaj cena.

Ale konkurencja jest o wiele większa. Inne kryteria, które są stosowane, to zazwyczaj termin gwarancji i wykonania inwestycji.

Te łatwo jest określić maksymalnie korzystnie.

Oczywiście, i tak naprawdę na końcu i tak decyduje cena, jeżeli w przetargu występuje realna konkurencja.

Czy w robotach stosuje się kryterium jakościowe?

Wymagania jakościowe są z góry wskazywane przez zamawiającego. W wypadku robót drogowych dodatkowe promowanie jakości poprzez kryteria oceny ofert ze względów praktycznych jest ograniczone. Gdy w grę wchodzą roboty budowlane na obiekty kubaturowe, zakres możliwych do zastosowania innych kryteriów, w tym także jakościowych, jest o wiele szerszy.

Jak więc uniknąć kiepskiej jakości dróg? Kolejne doniesienia medialne na temat śledztw pokazują, że m.in. wykonawcy świadomie kładli zbyt cienki asfalt, by obniżyć koszty.

Nie świadczy to, że wymagania inwestora były niskie, ale że sposób wykonania zamówienia przez wykonawcę tym wymaganiom nie odpowiadał. Tym samym sposobem na jakość w robotach budowlanych jest bezwzględne stawianie odpowiednich wymagań w przetargu i rzetelny nadzór nad wykonawstwem na etapie realizacji zamówienia.

Wiele firm nie zdołało zrealizować autostrad za wskazane ceny.

Paradoksalnie w tej sytuacji otwarcie na konkurencję mogło doprowadzić do sytuacji, w której rzeczywiście wykonawcy obniżali ceny znacznie poniżej kosztów. Wyzwolona została prawdziwa konkurencja, co jako prezes UZP oceniam bardzo pozytywnie.

Ta konkurencja była czasem zabójcza.

Niektórzy przedsiębiorcy przeszarżowali.

Dlaczego nie zadziałał tu mechanizm eliminacji oferty z rażąco niską ceną?

Przyznaję, że dziś przepisy te są trudne do stosowania. Zamawiający, jeśli ma podejrzenie, że cena jest rażąco niska, prosi o wyjaśnienia, ale te trudno mu zakwestionować i udowodnić, że cena jest rażąco niska. Proponujemy korektę, tak by przedsiębiorca składał nie tylko oświadczenia, ale i dowody, że ma np. dostęp do konkretnych źródeł czy zasobów, które uzasadniają przedstawienie tak taniej oferty.

Budujący drogi skarżą się często, że muszą sami ponosić ryzyko związane np. z podwyżką cen materiałów, co powoduje, że wpadają w kłopoty. Czy w tej kwestii coś się zmieni?

Z punktu widzenia efektywności realizowanych zamówień ważne jest, by oferta wiarygodna na etapie przetargu pozostała nią także w trakcie realizacji zamówienia. Możliwość zmiany ceny umowy w górę i w dół może znaleźć się w umowie pod warunkiem przewidzenia tego na etapie przetargu i oparcia zmiany ceny na obiektywnym wskaźniku, np. GUS. Jest to ważne np. w wypadku umów długoterminowych na roboty budowlane, ale nie zawsze wykorzystywane. Dlatego urząd przygotowuje wzorzec umowy, by zamawiający mieli się na czym oprzeć.

Kolejnym narzędziem, którego stosowanie chcemy wprowadzić, jest dialog techniczny, czyli możliwość konsultowania się przez zamawiającego z rynkiem lub ekspertami jeszcze przed ogłoszeniem przetargu. Pozwala to poznać specyfikę danego zamówienia i lepiej przygotować przetarg.

Już dziś jest możliwość przeprowadzenia dialogu. Czemu jest rzadko stosowany?

Dziś możliwość prowadzenia dialogu technicznego nie wynika z ustawy, a tym samym nie są określone także jednoznacznie zasady jego stosowania. Jednak zamawiający musi skądś czerpać wiedzę o możliwościach rynku po to, by właściwie przygotować przetarg. Ucieka się zatem do sposobów, które nie zawsze dają najlepsze rezultaty. Często konsultuje się z rynkiem w warunkach nieprzejrzystych lub korzysta z dostępnych materiałów, np. folderów, na podstawie których sporządza opis przedmiotu zamówienia. Zamawiający muszą mieć podstawę do przejrzystego działania w przepisach ustawy.

Co teraz się zmieni?

Jednoznacznie damy uprawnienie zamawiającemu do konsultowania postanowień umów i innych dokumentów przetargowych z wybranymi ekspertami lub rynkiem, zanim przetarg zostanie wszczęty. Cel – jak najlepsze przygotowanie postępowania i wyeliminowanie zbędnych barier.

Będzie się to odbywało w warunkach przejrzystości – informacja o dialogu będzie zamieszczona w protokole z postępowania. Zmiany te wejdą w życie już 20 lutego.

W tej samej nowelizacji zaostrzone będą przepisy dotyczące weryfikacji doświadczenia.

Tak, niektóre przepisy zawarte dziś w prawie zamówień publicznych mają bowiem swoje źródła jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku i nie odpowiadają obecnym wyzwaniom. Tak jest z weryfikacją wiedzy i doświadczenia wykonawcy. Dziś przedsię- biorca zobowiązany jest zaprezentować tylko te dobrze zrealizowane zamówienia. Po zmianach zamawiający będzie mógł żądać także informacji o tych nienależycie wykonanych. Tylko pełna wiedza o dotychczas realizowanych zamówieniach może dać podstawę do rzetelnej oceny zdolności firmy do należytego wykonania udzielanego zamówienia.

A jeśli nie powie o wszystkim?

Jeżeli pominie naprawdę istotne informacje, mogące mieć wpływ na jego ocenę, i dzięki temu uzyska zamówienie publiczne, to jest już przewidziana odpowiedzialność karna.

Czy jednak nasze prawo zamówień publicznych nie jest już dziś zbyt surowe dla przedsię- biorców? W grudniu Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że sprzeczny z prawem unijnym jest przepis każący zamawiającemu wykluczyć z postępowania wykonawcę, jeśli z nim wcześniej rozwiązał albo mu wypowiedział inną umowę z przyczyn, za które ponosi odpowiedzialność przedsiębiorca.

Trybunał dopuścił możliwość wykluczenia wykonawcy z postępowania z powodu wcześniejszego rozwiązania z nim umowy. ETS wskazał jednak – i to jest element, który wprost nie wynika z brzmienia obecnej ustawy – że dodatkowo zamawiający powinien wykazać, iż niezrealizowanie kontraktu jest skutkiem niedbalstwa lub celowego działania wykonawcy. Taka wykładnia została przyjęta już wcześniej w orzecznictwie warszawskiego Sądu Okręgowego.

Dotychczasowe przepisy były więc zbyt surowe.

Wykładnia przepisu przyjęta przez sądy powszechne, a także uwzględnianie w orzecznictwie Krajowej Izby Odwoławczej wytycznych Trybunału zapewniają zgodność działań instytucji publicznych z ustawą i prawem europejskim. Dostrzegam jednak potrzebę doprecyzowania przepisu w kierunku wskazanym przez orzecznictwo sądów i ETS.

Niektórzy przedsiębiorcy proponowane zmiany dotyczące podwykonawstwa także oceniają jako zbyt rygorystycznie formalne.

Na etapie konsultacji społecznych 11 organizacji oceniło pozytywnie zmiany zaproponowane przez UZP, dwie – skupiające największych przedsiębiorców oraz Narodowy Bank Polski – zaprezentowały stanowisko negatywne. Celem projektu jest objęcie skuteczniejszą ochroną podwykonawców, z reguły polskich małych i średnich przedsiębiorców.

Wykonawcy przekonują, że trudności z płatnościami dla podwykonawców nie wynikały z ich złej woli, ale z kłopotów, w które wpadli m.in. z powodu przerzucania na nich ryzyka bądź z powodu ceny jako jedynego kryterium.

Niezależnie od okoliczności to jednak wykonawcy przedstawiali takie a nie inne ceny i niewłaściwie oszacowali ryzyko. Kosztów niedoszacowania kontraktów i ryzyka przez wykonawcę nie powinien ponosić podwykonawca. Podwykonawcy muszą mieć zapewnioną skuteczniejszą ochronę swych słusznych praw ze względu na to, iż mają słabszą pozycję względem wykonawcy i inwestora w procesie realizacji robót budowlanych. Przepisy dotyczące podwykonawstwa mogą nam także pomóc w walce ze zmowami.

W jaki sposób?

Ujawnione przypadki zmów wskazywały, że dotyczyły one wykonawców, którzy godzili się złożyć wyższe ceny za realizację robót właśnie w charakterze podwykonawcy. Nowelizacja, którą już jutro zajmie się Rada Ministrów, przewiduje m.in. podanie na etapie przetargu nazw potencjalnych podwykonawców. Dzięki temu będzie można zobaczyć związki firm jeszcze w tej fazie i ocenić, czy przypadkiem powiązania te nie świadczą o zmowie.

Po wybuchu afery dotyczącej zmów podczas budowy autostrad Komisja Europejska zagroziła nam odebraniem środków na inwestycje infrastrukturalne. Czy pojawianie się takich patologii świadczy o jakimś błędzie w naszym systemie zamówień publicznych?

Jacek Sadowy:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie