Sytuacja w Izbie Warszawskiej jest przy tym być może preludium do zmian w całej Polsce.
Sama liczba młodych adwokatów sprawia, iż stają się oni decydującą grupą w Palestrze. Rozpoznanie potrzeb tej społeczności może być kluczem do sukcesu w wyborach na dziekana Izby. Stąd zapewne pomysły na organizowanie w al. Ujazdowskich spotkań wyborczych adresowanych specjalnie do młodych członków Palestry.
Sprawa ma jednak drugie dno. Upodmiotowienie nowych adwokatów, ich przejście z pozycji aplikantów, żyjących wynikami testów i egzaminów, do pozycji pełnoprawnych wyborców i kandydatów oznacza jedno. 14 i 15 września 2013 r. w Sali Kongresowej PKiN nowa generacja będzie mogła po raz pierwszy z taką mocą powiedzieć, co sądzi o stanie, w jakim znajduje się adwokatura.
Nie chodzi tu przy tym o międzypokoleniowy pojedynek o władzę. Dobrym nowym dziekanem może okazać się Kolega z kilku, kilkunasto czy kilkudziesięcio letnim stażem. Istotne jest, co z perspektywy blisko 25 lat demokratycznej Rzeczypospolitej zrobiono, by samorząd adwokacki był na tyle silny, aby jego członkowie mogli odpowiednio skutecznie bronić praw i wolności obywatelskich.
Z tej dłuższej, bo obejmującej ćwierćwiecze perspektywy, można chyba stwierdzić, że wizerunek adwokata i adwokatury raczej się pogarszał niż ulegał poprawie. Symboliczna jest przy tym przegrywana batalia o nazewnictwo. Samorząd zaczęto określać mianem korporacji. Chociaż ze słownikowego punktu widzenia jest to dopuszczalne, to nie ma co ukrywać, że „korporacja" w XXI wieku nie budzi sympatii. Słowo to nie kojarzy się z ludzką wolnością i potrzebą jej ochrony. Wręcz przeciwnie. Dziś „korporacja" bardziej przywodzi na myśl powieści Franza Kafki. Z tego względu, niezwykle przykrym zjawiskiem, jest np. fakt, iż przynajmniej jedno z dużych wydawnictw prawniczych zaczęło posługiwać się w swoich programach komputerowych i na stronach internetowych terminem „korporacja prawnicza" dla opisania samorządu adwokackiego.