Proponowana przez Ministerstwo Finansów rezygnacja z dotychczasowego podatku rolnego i zastąpienie go bardzo podobnym podatkiem od nieruchomości rolnych, który będzie płacony tylko przez część rolników, może spowodować spore kłopoty w przyszłości. Myślę tu o nieuchronnym, wydaje się, obowiązku wprowadzenia w Polsce podatku katastralnego. W rolnictwie nowy podatek od nieruchomości rolnych mógłby stanowić mocną podwalinę pod nową daninę wymuszaną na Polsce przez Unię Europejską.
W myśl projektu nowy podatek od nieruchomości rolnych będzie jednak płaciła tylko część rolników. Ta, których przychody z gospodarstwa nie przekroczą 200 tys. zł w pierwszym roku, 150 tys. zł w drugim i 100 tys. zł w kolejnych latach. Nowy podatek od nieruchomości rolnych, w przypadku większości rolników traktowany będzie jak podatek dochodowy.
Tymczasem nowy podatek podobnie jak obecnie rolny ustalany będzie od ilości hektarów. Zmieni się jedynie to, że do wyliczeń jego wysokości nie będzie brana już cena żyta, ale przewidziany w ustawie kwotowy ryczałt. W swojej konstrukcji zarówno obecny podatek rolny, jak i proponowany przez resort finansów nowy podatek od nieruchomości rolnych są w rzeczywistości podatkami majątkowymi. Dla ich wyliczenia prowadzenie działalności rolniczej nie ma najmniejszego znaczenia.
Dla podatku dochodowego odniesieniem zawsze jest przychód. Jak już wspomniałem, uiszczać go będą tylko ci rolnicy, którzy osiągną określony ustawą dochód z działalności rolniczej.
Jedyne racjonalne rozwiązanie sprawy jest takie, że obecny podatek rolny jako podatek od nieruchomości rolnej płaciliby wszyscy właściciele gospodarstw rolnych proporcjonalnie do ilości posiadanych użytków rolnych. Natomiast rolnicy osiągający wyższe dochody byliby dodatkowo płatnikami podatku dochodowego, czyli podatku, który ma najbardziej solidarnościowy charakter.