Jak? Bardzo prosto. Bez większego problemu dostaną w poradniach pedagogiczno-psychologicznych opinię o tym, że ich sześciolatek nie jest gotowy na rozpoczęcie przygody ze szkołą. A ona jest podstawą odroczenia przez dyrektora szkoły obowiązku szkolnego.
Z naszej sondy wynika, że rodzice wręcz szturmują poradnie. I jeśli podzielą one ich obawy (a potem potwierdzą to dyrektorzy szkół), to 1 września znaczna część dzieci urodzonych od stycznia do czerwca 2008 r. zostanie w przedszkolach. Wbrew planom rządu.
Autorytety i zwolennicy reformy zaczną alarmować: Opanujcie się, nie krzywdźcie dzieci! Im wcześniej rozpoczną naukę, tym lepiej!
Nie lubię się powtarzać, ale muszę, bo reforma wprowadzana jest od sześciu lat i od sześciu lat mamy do czynienia z tymi samymi błędami. Większość rodziców zdaje sobie sprawę z tego, że wczesna nauka popłaca, ale tylko wtedy, jeśli się odbywa w sprzyjających warunkach i pod okiem odpowiednio przygotowanych nauczycieli. A na takie zmiany zabrakło pieniędzy, co zdenerwowało i rodziców, ?i samorządowców. Dlatego zapobiegliwi wolą, aby ich dziecko nudziło się, powtarzając zerówkę, niż było głodne, ?bo nie zdążyło zjeść obiadu i bało się starszych kolegów na świetlicy.
I kolejne panie minister nie przekonały rodziców, że klasy będą składały się z dzieci w podobnym wieku, a ich liczba nie przekroczy 25. Każdy, kto ma dziecko w wieku wczesnoszkolnym, wie, że o tym, do jakiej klasy trafi maluch, wiadomo najczęściej dopiero w czasie wakacji lub wręcz 1 września.