Za nami wybory do europarlamentu i kampania wyborcza, z której zapamiętamy przede wszystkim dziwaczne spoty niektórych kandydatów. Nie interesują mnie spory personalne i potyczki polityków, ale ponieważ śledzę wszelkie wiadomości związane z prawem autorskim, dotarła do mnie informacja o wykorzystaniu w kampanii wyborczej piosenki zespołu T.Love „Jest super". Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach, kiedy Muniek Staszczyk ocenił to jako przejaw „chamstwa, ignorancji i braku poszanowania praw autorskich". ?W pełni rozumiem to oburzenie, tym bardziej że kandydatka na europosła jako wykształcony prawnik z pewnością umie czytać ustawy ze zrozumieniem i wie, gdzie kończy się prawo cytatu. A o „walorach artystycznych" wykonania lepiej już nie wspominać...
Dla mnie jednak cała ta sprawa jest doskonałym przykładem, czym różni się prawo autorskie od prawa własności zwykłej, materialnej rzeczy.
Często w języku potocznym mówi się „właściciel utworu", „sprzedaż utworu", a sam utwór traktuje jako zwykły produkt. Pomiędzy prawami autorskimi a prawem własności istnieją jednak fundamentalne różnice, które wynikają ze specyfiki samego przedmiotu ochrony.
Prawa autorskie chronią utwór, czyli niematerialny przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Twórcą może być tylko człowiek. Nie może nim być osoba prawna czy jakaś organizacja. Takie podmioty mogą jedynie nabyć od twórcy autorskie prawa majątkowe. Celem praw majątkowych jest ochrona interesu ekonomicznego, a więc możliwości zarabiania na korzystaniu z utworu.
Prawa autorskie jednak to nie tylko prawa majątkowe.