Reklama
Rozwiń

Urzędnicy państwowi: pieniądze publiczne, prywatne zakupy

Urzędnik państwowy powinien oddać ?z własnej kieszeni pieniądze publiczne wydane na prywatne zakupy i posiłki. Wydatkami prezesa NBP powinny zainteresować się skarbówka i ZUS.

Publikacja: 01.07.2014 08:54

Urzędnicy państwowi: pieniądze publiczne, prywatne zakupy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Potrafię zrozumieć, że jeden wysoki urzędnik nie zaprosi drugiego wysokiego urzędnika na kebab z budki albo kanapkę w fastfoodzie z ekstrafrytkami i colą. ?To po prostu nie wypada. Wydaje mi się jednak, ?że pensji premiera ?i prezydenta łącznie nie wystarczyłoby na płacenie codziennie po półtora tysiąca złotych za posiłek ?w jednej z ekskluzywnych restauracji, nader chętnie odwiedzanych ostatnio przez podległych im urzędników i prezesów. Relacje z suto zakrapianych kolacji dowodzą, jak łatwo niektórym przychodzi szastanie nieswoimi pieniędzmi.

Dobrą wiadomością ?dla prezesów i ministrów jest to, że raczej nikt ?w podległym im urzędzie nie pociągnie ich do odpowiedzialności dyscyplinarnej, czemu normalnie powinien podlegać szeregowy pracownik urzędu. Mam nadzieję, że zanim opinia publiczna zmusi takiego polityka do odejścia, wcześniej rozrzutnego szefa do odpowiedzialności pociągną inne służby ?i urzędy państwowe.

W pierwszej kolejności rozliczeniem polityków ?z pieniędzy wydanych na prywatne zakupy powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli, doświadczona ?w prześwietlaniu urzędniczych finansów. Skoro to właśnie na NIK spoczął ostatnio obowiązek prześwietlenia, czy miliardy z OFE zostały prawidłowo przekazane do ZUS, to dlaczego jej kontrolerzy nie mieliby się przyjrzeć rachunkom z kilku kolacji sfinansowanych przez wysokiej rangi urzędników państwowych.

Gdyby się okazało, ?że publiczne pieniądze szły szerokim strumieniem ?na prywatne zachcianki ministrów, dyrektorów ?i prezesów instytucji państwowych, zajęcie przy takiej sprawie z pewnością znaleźliby też prokuratorzy. W rachubę wchodzi także pociągnięcie ich do odpowiedzialności ?za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.

Ciekawe w tym kontekście jest tłumaczenie Marka Belki, prezesa Narodowego Banku Polskiego, że za ośmiornicę i kawior zapłacił z pieniędzy banku, a nie ?z publicznej kasy i nic nikomu do tego.

Reklama
Reklama

Moim zdaniem jednak tak nie jest. Gdyby prezes miał zapłacić za posiłek ?z własnej kieszeni, to 1,5 tys. zł zniknęłoby z jego konta, ?a nie z funduszu reprezentacyjnego banku. Skoro to bank zapłacił za prywatny posiłek prezesa, to należy ?tę kwotę potraktować jako wynagrodzenie. A od tego trzeba zapłacić podatki ?i składki do ZUS. Wtedy mogłoby się okazać, że NBP powinien dopłacić do tej kolacji kolejne 300 zł podatku dochodowego ?i składek ZUS. Następne 200 zł składek na emeryturę i rentę powinien dołożyć ?z własnej kieszeni sam prezes.

Potrafię zrozumieć, że jeden wysoki urzędnik nie zaprosi drugiego wysokiego urzędnika na kebab z budki albo kanapkę w fastfoodzie z ekstrafrytkami i colą. ?To po prostu nie wypada. Wydaje mi się jednak, ?że pensji premiera ?i prezydenta łącznie nie wystarczyłoby na płacenie codziennie po półtora tysiąca złotych za posiłek ?w jednej z ekskluzywnych restauracji, nader chętnie odwiedzanych ostatnio przez podległych im urzędników i prezesów. Relacje z suto zakrapianych kolacji dowodzą, jak łatwo niektórym przychodzi szastanie nieswoimi pieniędzmi.

Reklama
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rejterada ekipy Bodnara
Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama