W ubiegłym tygodniu doszło do dwóch wydarzeń z użyciem broni przez policjantów, szeroko komentowanych ?w mediach. Najpierw funkcjonariusze w Rudzie Śląskiej strzelali w szpitalu do emerytowanego, ponad 60-letniego górnika, który trafił do placówki jako ofiara rozbójniczej napaści (został obrabowany i raniony nożem).
Spokojny człowiek (to relacja rodziny i sąsiadów) po zabiegu operacyjnym przeistoczył się w bestię, stwarzając zagrożenie dla zdrowia i życia przebywających w placówce (to relacja lekarza i policji). Wezwani na pomoc policjanci nie mieli wyjścia. Kiedy nie pomogły pałka i gaz łzawiący, użyli broni palnej przeciwko osaczonemu w szpitalnej piwnicy pacjentowi (uzbrojonemu w dwa noże). Człowiek wkrótce zmarł.
Druga historia rozegrała się następnego dnia w Gorzowie Wielkopolskim. Dzięki monitoringowi wizyjnemu mogliśmy dokładnie zobaczyć, jak przebiegały zdarzenia. Agresywny mężczyzna uzbrojony w tłuczek do mięsa i młotek demoluje wszystko, co stanie mu na drodze. ?W pewnym momencie atakuje funkcjonariuszy, rzucając owymi przedmiotami w ich kierunku. Ci oddają ?niecelne strzały. W pewnym momencie mężczyzna ( już nieuzbrojony) rzuca się do ucieczki. Policjanci kontynuują strzelaninę w stronę jego pleców. Mężczyzna przewraca się, trafiony w nogę i draśnięty w ucho. Pada łącznie 11 strzałów.
Zaproszony po całym zdarzeniu do TVN 24 dyżurny ekspert od policji i terroryzmu Jerzy Dziewulski broni funkcjonariuszy. Obrazowo też tłumaczy, że najlepiej strzelać w głowę, bo strzałów w korpus ofiara może nie poczuć.
Nie chcę się zastanawiać nad osobowością pana Dziewulskiego, na pewno jest bardzo złożona, jednak bardzo niepokoi mnie ton wypowiadających się ?w mediach szefów policji i ekspertów komentujących tamte zdarzenia. Wynika z nich, że wszystko odbyło się zgodnie ?z prawem i procedurami.