Naturalnym odruchem powinno być wtedy jej ratowanie. Okazuje się jednak, że może tu wystąpić konflikt interesów spółki i członków jej zarządu, dla których bezpieczniej jest złożyć wniosek o upadłość.

Taki przekaz niesie lipcowy wyrok Sądu Najwyższego. SN przyznał w nim, że nie można odmówić członkom zarządu prawa do podjęcia ryzyka i niezgłoszenia wniosku o upadłość spółki, nawet gdy wystąpiły ku temu przesłanki. Jeśli jednak plan naprawczy nie pozwoli wyjść spółce z finansowego dołka, a egzekucja składek ZUS z majątku spółki okaże się bezskuteczna, ten dług spadnie właśnie na zarząd.

Ten wyrok to kolejny sygnał dla członków zarządu, że przyjmują na siebie ogromne ryzyko nie tylko wtedy, gdy nie zgłaszają wniosku o upadłość spółki będącej w fatalnej kondycji finansowej, ale też że nie powinni kusić się na objęcie tej funkcji w upadającym podmiocie. Obciążenie, jakie mogą sobie wtedy zafundować, może się okazać niewspółmierne do korzyści.

Problemem jest też termin, w jakim  wniosek o upadłość musi trafić do sądu. To 14 dni od powstania w spółce stanu niewypłacalności, czyli utraty płynności finansowej. To restrykcyjny termin, którego bardzo ciężko dotrzymać choćby z przyczyn technicznych. Członka zarządu nie zwolni zaś z odpowiedzialności wniosek, którego sąd nie rozpatrzył.

O zasadach odpowiedzialności członków zarządu za długi w ZUS piszemy w artykule "Nieudane próby ratowania spółki odbiją się na zarządzie".