Dziś deglomerację należy postrzegać nie przez pryzmat efektów, jakie ma przynieść, ale powodów, które sprawiają, że jest potrzebna, czyli przede wszystkim rosnących nierówności między regionami, a także między metropoliami i otaczającą je „prowincją". Efektem tych procesów są rozlewające się w niekontrolowany sposób miasta, zakorkowane i spowite smogiem. W tym samym czasie miasta średniej wielkości wyludniają się, a ich utrzymanie z roku na rok generuje coraz większe koszty. To tylko rachunek ekonomiczny, a przecież jest jeszcze społeczny. Ten wskazuje nam, że mieszkańcy miast średnich w większym stopniu – co pokazywały już wybory prezydenckie 2015 r. – preferują przedstawicieli antyestablishmentowych. Wybory samorządowe potwierdziły, że nastroje miast średnich rozjeżdżają się z nastrojami w dużych miastach, co w dłuższej perspektywie powiększać będzie społeczną polaryzację.
Nie tylko autostrady
Rafał Trzeciakowski z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) w jednej z analiz zauważał, że deglomeracja spowolni rozwój Warszawy i osłabi jej międzynarodową konkurencyjność.
Stwierdza również, że przeniesienie urzędu do małego miasta nie zmieni fundamentalnych korzyści wynikających z rozwoju dużych ośrodków miejskich. Problem jednak w tym, że liczący 350 tysięcy mieszkańców Lublin, posiadający pięć uczelni wyższych, a za chwilę również trasę szybkiego ruchu i zmodernizowaną trasę kolejową, nie ma na swoim terenie urzędu centralnego. Podobnie jak połączona już od dawna autostradą z większymi miastami Łódź, która wciąż traci mieszkańców. A jak wskazuje przykład Radomia i Kielc, które po reformie samorządowej zamieniły się miejscami w drabinie rozwoju, sama funkcja miasta ma znaczenie dla jego rozwoju.
Jajko czy kura
Co więcej, nawet urzędy centralne posiadające delegatury na obszarze województwa mazowieckiego utrzymują je także w Warszawie. Poziom centralizacji Polski i przewaga stolicy nad innymi miastami, nawet metropolitalnymi, jest gigantyczna. Nic więc dziwnego, że przenoszenie urzędów wojewódzkich czy nawet delegatur urzędu marszałkowskiego do miasta średniego, jak zaproponowaliśmy marszałkowi województwa małopolskiego z końcem 2018 roku jako Klub Jagielloński, napotykają silny opór. Powoływane nowe instytucje, takie jak rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, automatycznie lokowane są w Warszawie, a nie w Gdańsku czy Krakowie.
Rozmowa o deglomeracji przypomina dyskusję o tym, co było pierwsze – jajko czy kura. Jarema Piekutowski na łamach „Nowej Konfederacji" pisał niedawno, że „wzmocnienie małych i średnich miast w Polsce jest konieczne. Jednak potrzebny jest im przede wszystkim rozwój infrastruktury i edukacji". Oczywiście, że tak!