Chmura radioaktywnego pyłu padająca jak śnieg na bawiące się dzieci i matki, które nieświadome niczego pchają wózki z noworodkami. Poparzone twarze pracowników elektrowni atomowej, wymiotujących i konających w męczarniach. Spadające z nieba martwe ptaki. Wariujące Liczniki Geigera po otwarciu okna w odległym o kilkaset kilometrów Mińsku. Tyrady profesorów o wybuchu kilkadziesiąt razy mocniejszym od bomby zrzuconej na Hiroszimę oraz o pewnej zagładzie ludzkości Europy i skażeniu wody, powietrza i gleby na co najmniej sto lat.
Miniserial produkcji HBO i BBC rzeczywiście wbija widza w fotel. Dialogi między Walerijem Legasowem, zastępcą dyrektora Instytutu Energii Atomowej im. Kurczatowa (granym przez Jareda Harrisa) a Borysem Szczerbiną (w tę rolę wcielił się Stellan Skarsgard), wiceprzewodniczącym Rady Ministrów ZSRR, pełne są napięcia i dramatyzmu. Obraz przytłacza swoim ponurym klimatem – na plecach czuje się ciężar totalitarnego, bezdusznego państwa, w którym prawdę się neguje, choćby była oczywista, gdzie jednostka jest nikim, a urzędniczy aparat może jednym podpisem zmieniać los tysięcy ludzi.
Wzrusza, gdy niczego nieświadomi strażacy jadą gasić pożar, idąc na pewną śmierć. Wcale nie śmieszy, gdy przebudzeni w nocy ludzie pędzą przez osiedle na most, by z oddali patrzeć na feerie świateł płonącej elektrowni, pewnie z braku innych rozrywek. Nie śmieszy szczególnie tych, którzy pamiętają jeszcze uroki betonowego socrealizmu albo widzieli go – jak w skansenie – lata później, gdzieś na Ukrainie czy Białorusi. Tak było – chce się powiedzieć, i dobrze, że się skończyło.
Fantazje o mutantach
Od czarnobylskiej katastrofy minęły już 33 lata. Była to druga, obok tragedii w Fukushimie (na skutek tsunami), największa awaria bloku jądrowego w historii. W jej wyniku podwyższonemu promieniowaniu zostało poddane sto kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych Rosji, Ukrainy i Białorusi. Ewakuowanych zostało 350 tys. osób. Jej rzeczywiste skutki badane są do dziś i są przedmiotem sporów. Jednym z najważniejszych dokumentów podsumowujących katastrofę jest raport Forum Czarnobyla, w którego skład wchodziły obok rządów Ukrainy, Rosji i Białorusi, rozmaite agendy ONZ, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Światowa Organizacja Zdrowia czy Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP).
Jako główną przyczynę awarii podano błędy konstrukcyjne i proceduralne. Sowieci chcieli znaleźć winnych wśród ludzi. Pożar trwał dziewięć dni, a do atmosfery zaczęły przedostawać się izotopy promieniotwórcze. Faktycznie jednak wiatr utrzymywał radioaktywną chmurę z dala od ludzkich skupisk.