Bierzyński: "Polityka" Vegi jest dla prawicy niebezpieczna

Patryk Vega na premierze "Polityki" ogłosił: Ten film to moja wojna. Wojna o wolność przeciw dyktaturze.

Aktualizacja: 10.09.2019 16:45 Publikacja: 10.09.2019 16:31

Bierzyński: "Polityka" Vegi jest dla prawicy niebezpieczna

Foto: materiały prasowe

Ta deklaracja może wzbudzić tylko skrajne emocje: entuzjazm lub kpinę. Czy jeden człowiek może zmienić bieg historii? Tak może. Czy Patryk Vega jest wiarygodny stając sam przeciw całej państwowo-partyjnej machinie PiS? Odpowiedź nie jest oczywista. Czy trzeba jego buńczuczną deklarację traktować poważnie? Tak sądzę.

Vega mówi swoim językiem do swoich widzów. Zna ich doskonale i umie do nich trafić. Za każdym razem. Mechanizm jest podobny przy premierze każdego filmu Vegi. Krytycy nie zostawiają na nim suchej nitki, a widzowie idą do kin milionami. Im gorsze recenzje, tym lepiej dla filmu. Po kolejnej produkcji publiczność bardziej wierzy autorowi, niż recenzentom.

Tym razem było tak samo. W weekend otwarcia film obejrzało 933 tys. widzów. To tylko nieco mniej niż osiągnął rekordzista – Kler (935 tys.) i najwięcej ze wszystkich filmów tego reżysera. Krytykom film się nie podoba, ale widz znajduje w kinie to co lubi: bezpośrednio i wprost podany temat, wulgarny język, prostą fabułę, czarno-białe postaci, jasny podział na dobro i zło. Kino Vegi jest filmowym komiksem i najwyraźniej taka stylistyka do ludzi trafia. Nie przez przypadek przecież Vega jest najbardziej kasowym reżyserem w polskim przemyśle filmowym.

Temat najnowszego filmu autora "Botoksu" pasuje do tego języka jak ulał. Bo język polityki jest wulgarny, bohaterowie egoistyczni, pazerni i przekupni. Niby Vega nie mówi o polityce nic nowego, 80% dialogów to cytaty. Tym gorzej dla polityków, bo co innego usłyszeć, a co innego zobaczyć i to w formie brutalnie bezpośredniej, skondensowanej. Fan filmów Patryka Vegi to nie jest wielkomiejski intelektualista. To raczej widz masowy, człowiek niezainteresowany polityką, raczej wyborca prawicy, niż opozycji. Vega mówi do tych, do których albo informacje o aferach władzy docierały w formie szczątkowej, albo nie robiły na nich wrażenia. Dlatego "Polityka" jest dla prawicy niebezpieczna. Może dotrzeć do paru milionów ich potencjalnych wyborców. To przekaz, który wychodzi poza bańkę i trafia do niezdecydowanych, niezainteresowanych lub wyborców skłonnych poprzeć obóz władzy. Czy film może zmienić przekonania polityczne w tak ostro podzielonym kraju? Nie, ale może zmobilizować krytycznych, lecz biernych i odwieść od głosowania tych, którzy zamierzali zagłosować na PiS. Vega swojego celu nie ukrywa. Otwarcie o tym mówił na premierze. Widz ma wyjść z kina z mocnym przekonaniem: „No nie! Tego już za wiele. Przegięli. Robią ze mnie idiotę”. Jestem przekonany, że ten efekt skutecznie osiągnął.

W komunikacji społecznej najważniejszym czynnikiem jest język, ramy, optyka widzenia. Propaganda PiS próbuje przekonać swoich wyborców, że „poprzednicy byli gorsi”, „my wyciągamy konsekwencje”, „poprawiamy prawo, by takie przypadki nie zdarzały się w przyszłości”, a afera kończy się symbolicznym zadośćuczynieniem. Krótko mówiąc „nic się nie stało”. Jeśli parę milionów ludzi zobaczy kolejny skandal rządzącej ekipy oczami Patryka Vegi i opisze go językiem „Polityki”, to mechanizm obsługi skandali się zatnie. Ludzie mogą zmienić język opisu rzeczywistości i jeśli tak się stanie partia straci swoją teflonową powłokę ochronną. Afery, które do tej pory jej nie szkodziły, mogą tym razem odbić się na wynikach badań. Vega może nałożyć widzom inne okulary, przez które ostrzej i wyraźniej będzie widać zakłamanie, arogancję, chciwość i demoralizację władzy. To bardzo niebezpieczne, bo co tydzień z bezdennej szafy prawicy wypada kolejny trup. Afera szczucia w Ministerstwie Sprawiedliwości i język jakim posługiwali się funkcjonariusze „reformy” sądownictwa, mieszanka hipokryzji, propagandy, wulgaryzmów, seksu , pieniędzy i narodowych symboli, pokazuje profetyczną siłę diagnozy autora "Polityki". A od momentu premiery filmu doszła jeszcze afera TVP, która metodą zastraszania i szantażu atakuje niezależnych dziennikarzy, afera w Żandarmerii Wojskowej itp. "Polityka" mogłaby być serialem. Kolejny sezon dopisuje życie. Codziennie.

Autor stawia w filmie wnikliwą tezę. Dlaczego PiS-owi nie spadają notowania pomimo kolejnych afer? Bo przeciętny prowincjonalny wyborca kocha siłę, jest nią zafascynowany. „Ty jesteś silny. Oni są słabi” – to cytat opisujący strategię komunikacyjną prawicy. „My się nie tłumaczymy, tylko winni się tłumaczą”. Poparcie nie spada, bo idą w zaparte, na chama, bez żenady i wahań. Podstawowym parametrem sprawowania władzy nie jest racja – jest siła. Vega to doskonale odczytuje. „Nie będziemy się tłumaczyć. Nie mamy wstydu. Wszystko nam wolno”. Brutalna prawda polityki i brutalna prawda tego filmu – siła jest ważniejsza niż racja.

Nie ma w tym filmie niczego, o czym nie wiedzieliśmy do tej pory. Nie jest to dokument ani dziennikarstwo śledcze. Jest korupcja, kumoterstwo, zdrady, obłuda, kłamstwo, chciwość, pieniądze, seks i władza. Film Vegi nie odkrywa niczego nowego, a jednak po godzinie projekcji widz ma dość. Kondensacja moralnej degrengolady wywołuje przygnębiający odruch wymiotny. Niby to cytaty. Znamy fakty. Prasa o tym pisała, ale jednak kondensacja trzech lat afer w jednym filmie robi wrażenie moralnego szamba. Co innego o czymś wiedzieć, co innego to zobaczyć. Szczególnie w specyficznie skondensowanej formie, charakterystycznej dla Patyka Vegi. Ten film nie jest śmieszny. Nie ma powodów do śmiechu. Jest przygnębiający, ale wywołuje też silne emocje: bunt i złość. „Dosyć tego” mówi autor i chyba skutecznie z tym przekazem trafia do swoich widzów.

70 milionów złotych - tyle oferowano za rezygnacje z produkcji "Polityki". Czy film był tyle wart? „To nie nasze pieniądze” - mówi postać prezesa w filmie komentując kolejne transfery funduszy dla Tadeusza Rydzyka. „To nie nasze pieniądze” myśleli politycy próbujący uciszyć Vegę. Z liczb wynika, że mieli rację. Siła rażenia filmu jest olbrzymia. Do dnia premiery kampania medialna filmu wygenerowała ponad 40 milionów złotych wartości. To więcej niż wszystkie partie polityczne wydają łącznie na kampanię wyborczą. Nie była to kampania sprzyjająca władzy. Wręcz przeciwnie.

Zasięg zwiastuna (YouTube, FB) pobił wszelkie rekordy z liczbą 15 milionów wyświetleń. Cała kampania osiągnęła zasięg blisko 300 mln wyświetleń czyli siedmiokrotnie dotarła do 20 milionów internautów.

To nie koniec, bo wszystko działa jak samonapędzający się mechanizm. Kampania oparta na prowokacji była bezbłędnie, fantastycznie skuteczna. Każda wzmianka, każdy krytyczny komentarz polityków dla producentów obracał się w czyste złoto. Politycy PiS świadomi tego mechanizmu usiłowali nie komentować filmu, by nie robić mu reklamy. Niestety sam prezes nie utrzymał nerwów na wodzy. Wartość reklamowa jego wypowiedzi to około 3 milionów złotych (5 milionów zasięgu). Zareagował Mateusz Morawiecki: 15 milionów zasięgu i 2,5 miliona złotych wartości reklamy. Misiewicz wytacza proces - kampania reklamowa filmu dostaje 2 mln darmowego wsparcia. Odmowa emisji reklam przez TVP i Polsat była warta więcej niż cały jej budżet. Perpetuum mobile. Im skuteczniej Vega drażnił tym więcej zyskiwał. Krytyczna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego została wykorzystana do promocji filmu. Patryk Vega obrócił narzędzie propagandy przeciw jego twórcom. Im gorzej tym lepiej. Każda krytyka obracała się w czyste złoto.

Vega pobawił władzę jakichkolwiek narzędzi nacisku ujawniając groźby i próby przekupstwa. Nie mówił o zagrożeniu filmu, lecz o zagrożeniu własnym i swojej rodziny umiejętnie budując napięcie, budząc solidarność swoich fanów.

Czy film spełni oczekiwania swego twórcy i będzie skutecznym narzędziem walki politycznej? Nie wiem. Wiem jedno - to największa kampania w obronie demokracji i potencjalnie najskuteczniejsza. Profesjonalnie przygotowana, o masowej skali rażenia, wiarygodna i łopatologicznie prosta. Patryk Vega mówi do prostych ludzi ich językiem. Jest wiarygodny a jego przekaz prosty, emocjonalny i jednoznaczny.  Jeśli Vega przegra swoją wojnę, to wraz z nim przegramy ją wszyscy.

Jedno jest pewne: jeśli on nie przekona Polaków, by odwrócili się od prawicy z obrzydzeniem, nikt inny tego nie zrobi. Politycy opozycji mogą skupić się w kampanii na własnych programach. Krytykę partii władzy mogą sobie darować. Vega już to zrobił za nich.

Ta deklaracja może wzbudzić tylko skrajne emocje: entuzjazm lub kpinę. Czy jeden człowiek może zmienić bieg historii? Tak może. Czy Patryk Vega jest wiarygodny stając sam przeciw całej państwowo-partyjnej machinie PiS? Odpowiedź nie jest oczywista. Czy trzeba jego buńczuczną deklarację traktować poważnie? Tak sądzę.

Vega mówi swoim językiem do swoich widzów. Zna ich doskonale i umie do nich trafić. Za każdym razem. Mechanizm jest podobny przy premierze każdego filmu Vegi. Krytycy nie zostawiają na nim suchej nitki, a widzowie idą do kin milionami. Im gorsze recenzje, tym lepiej dla filmu. Po kolejnej produkcji publiczność bardziej wierzy autorowi, niż recenzentom.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?