Tusku, rób swoje!

Na rozliczaniu rządów PiS Donald Tusk i PO daleko nie ujadą. Ale komisje śledcze w żadnym wypadku nie są rewanżyzmem. Są one jak najbardziej potrzebne – uważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 08.11.2007 03:44

Tusku, rób swoje!

Foto: Rzeczpospolita

Red

Wybór Bronisława Komorowskiego na marszałka Sejmu i Bogdana Borusewicza na marszałka Senatu, a także ton Donalda Tuska na konferencji prasowej zwołanej po spotkaniu z prezydentem są pozytywnymi przesłankami, które pozwalają mieć nadzieję, że coś jednak się w polskiej polityce zmienia.Oczywiście trudno po tak krótkim czasie przesądzać, czy PO utrzyma ten obrany przez siebie w pierwszych dniach po wyborach kierunek, ale leży to w jej interesie. I w interesie przyszłego premiera Donalda Tuska.

Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że nie będzie to wcale łatwe. Nikt chyba nie wierzy, że w polityce możliwe są zapowiadane przez Tuska „rządy miłości”. Polityka ma to do siebie, że bywa czasem brutalna i opiera się także na walce z przeciwnikami z opozycyjnych obozów. I nie zawsze są to spory merytoryczne. Mam jednak wrażenie, że wyborcy zdają sobie z tego doskonale sprawę i tak naprawdę bardziej chodzi im o sferę pewnej kultury politycznej, osobistej oraz styl uprawiania polityki.

Nikt chyba nie wierzy, że w polityce możliwe są zapowiadane przez Tuska „rządy miłości”. Polityka ma to do siebie, że bywa czasem brutalna i opiera się także na walce z przeciwnikami

Hasło „rządy miłości” zostało wymyślone na potrzeby kampanii wyborczej Platformy, ale pokazało, że takie właśnie hasła pozytywne zdecydowanie wygrywają z hasłami nienawiści. I tę lekcję zrozumiał także premier Jarosław Kaczyński, który po raz pierwszy od bardzo dawna zaprezentował w Sejmie bardzo dobre wystąpienie: rzeczowe, spokojne, bez obrażania, bez atakowania kogokolwiek. Zrozumiał, że w łagodności leży klucz do sukcesu.

W kampanii wyborczej Donald Tusk zaprezentował się jako człowiek łagodny, spokojny, mówiący co innego i w inny sposób od polityków PiS. To przyniosło Platformie zwycięstwo. Teraz jednak, kiedy powyborcze emocje opadają, może się okazać niewystarczające. Lider PO stoi dzisiaj bowiem przed dość poważnym dylematem. Część wyborców z niecierpliwością oczekuje od niego dogłębnego rozliczenia rządów PiS. Jest jednak spora część wyborców, którzy oczekują po prostu spokojnej, a przede wszystkim rzetelnej polityki. Jak pogodzić te oczekiwania? – to jedno z podstawowych pytań, na które będzie musiał sobie odpowiedzieć Tusk jako przyszły premier.

Odradzałabym mu jednak bezsensowny rewanżyzm. Doświadczenie pokazuje, że na samym rozliczaniu daleko się nie ujedzie.

Takim bezsensownym rewanżyzmem byłoby dla mnie zwalnianie ze stanowisk ludzi (prezesów spółek, prokuratorów) tylko dlatego, że zostali na nie mianowani z rekomendacji czy nadania PiS, nawet jeśli sprawdzili się i odnieśli jakieś sukcesy. Rewanżyzmem nie są natomiast w żadnym razie komisje śledcze, które są jak najbardziej potrzebne i które stanowią instrument kontrolny Sejmu.

Tusk, aby uniknąć błędów swoich poprzedników, nie może pod żadnym pozorem dać się sprowokować do agresywnych i brutalnych reakcji. Platforma wygrała wybory na przeciwstawieniu się stylowi PiS, na pokazaniu innego sposobu uprawiania polityki, mówienia całkiem innym językiem. I tego powinna się trzymać także tydzień, miesiąc czy rok po wyborach. Krokiem w dobrym kierunku było słowo „przepraszam”, które Tusk skierował – za pomocą mediów – do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I choć przeciwnicy powiedzą, że było to cyniczne, wszyscy zobaczyliśmy, że jemu (w odróżnieniu od pana prezydenta) to „przepraszam” przeszło przez gardło.

Moją uwagę zwrócił język, jakim mówił lider Platformy Obywatelskiej na wtorkowej konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem. Jest to ten sam język, jakiego używał już w kampanii wyborczej – język bardzo spolegliwy, kompromisowy.

Wydaje mi się, że to bardziej PiS próbuje wepchnąć Tuska i PO w swoje własne buty, po to by pokazać, że także Platforma prowadzi brutalną politykę, jest agresywna. Trafnie ujęła to zresztą posłanka LiD Joanna Senyszyn, która w Sejmie odnosiła się do argumentów posłów PiS (skądinąd często słusznych) na temat agresywnych wypowiedzi posła Stefana Niesiołowskiego. Senyszyn stwierdziła, że takiego języka nauczyło polityków, w tym także Niesiołowskiego, właśnie Prawo i Sprawiedliwość. I PiS poniosło tego konsekwencje w myśl zasady: kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

Inny przykład wpychania PO w buty po PiS to głośna ostatnio sprawa senatora Zbigniewa Romaszewskiego. PiS przedstawia ją jako wielki odwet PO, zapominając całkowicie o tym, że niedawno prezydent Kaczyński bez podania przyczyny wyrzucił Bogdana Borusewicza z Rady Bezpieczeństwa Narodowego, oraz o tym, że senatorowie PiS również nie poparli kandydata PO (Bogdana Borusewicza) na marszałka Senatu. Dlatego śmieszą mnie niektóre wypowiedzi polityków PiS, jak choćby słowa Jacka Kurskiego o „aksamitnym zamachu stanu”.

Tusk na razie od takich słów stroni i dobrze na tym wychodzi. Najlepszym tego przykładem jest sprawa Radka Sikorskiego – kandydata na ministra spraw zagranicznych, którego nie akceptuje prezydent. Tusk wie, że nie może sobie pozwolić na to, by PiS i prezydent dyktowali mu warunki. Nie może wycofać się z tej kandydatury w imię polepszenia relacji z prezydentem, bo wyszedłby na polityka miękkiego, który uległ szantażowi.

Ale otwiera sobie furtkę do zmiany zdania, mówiąc, że czeka na dodatkowe – podobno mocne – fakty, na razie dla niego niedostępne ze względu na tajemnicę państwową. To rozsądne posunięcie, bo pozwoli liderowi PO z całej sytuacji, niezależnie od tego, jak się ona dalej potoczy, wyjść z twarzą.

Nie wykluczałabym wcale, że być może w ostatecznym rozrachunku to nie Radek Sikorski zajmie fotel ministra spraw zagranicznych, co znacznie ułatwiłoby współpracę między Pałacem Prezydenckim a premierem i szefem MSZ.

Wiadomo jednak – i zapewne politycy PO mają tego świadomość – że bez względu na to, co Donald Tusk i jego rząd zrobią, będzie to bezwzględnie krytykowane przez PiS. Dlatego Tusk jako lider partii i przyszły premier musi się na to uodpornić i po prostu – robić swoje. W polityce trzeba być przede wszystkim konsekwentnym, mieć wyznaczony plan i dążyć do jego realizacji mimo ataków ze strony opozycji.

Jeśli lider PO będzie miał jednocześnie na uwadze powiedzenie: „mądry zawsze ustępuje”, i zaniecha bezsensownego rewanżyzmu, to prawdopodobnie odniesie sukces. I nie sądzę, by owa łagodność czy spokój były tylko przyjętą strategią marketingową; wydaje mi się, że Tusk jest człowiekiem, który ma po prostu taki styl uprawiania polityki. Jeśli jednak po prostu wyciągnął konsekwencje z błędów swojego poprzednika i celowo rezygnuje z ostrego tonu, to tym lepiej to o nim świadczy.

Wybór Bronisława Komorowskiego na marszałka Sejmu i Bogdana Borusewicza na marszałka Senatu, a także ton Donalda Tuska na konferencji prasowej zwołanej po spotkaniu z prezydentem są pozytywnymi przesłankami, które pozwalają mieć nadzieję, że coś jednak się w polskiej polityce zmienia.Oczywiście trudno po tak krótkim czasie przesądzać, czy PO utrzyma ten obrany przez siebie w pierwszych dniach po wyborach kierunek, ale leży to w jej interesie. I w interesie przyszłego premiera Donalda Tuska.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?