Prawo i Sprawiedliwość liże rany po wyborach i zaskakująco źle znosi skutki porażki. Pierwsze wypowiedzi premiera i gesty prezydenta świadczą o tym, że ból jest duży. Nie wygląda to najlepiej, ale warto przypomnieć, że Platforma dwa lata temu nie zachowywała się dużo lepiej, a dzisiejszy uśmiechnięty i skoncentrowany Donald Tusk był wtedy agresywnym i zagubionym politykiem. Widać już tak nasi liderzy mają. Naukę spokojnego przegrywania mają jeszcze przed sobą.
Niemniej Jarosław Kaczyński i jego drużyna mają szansę być bardzo mocną i kompetentną opozycją. Pytanie tylko, jaki model opozycyjności wybiorą.
Początek mają trudny, bo tak jak nie dziwi duży wzrost poparcia dla Platformy Obywatelskiej, tak zaskakuje drastyczny spadek notowań PiS. Partia rządząca zawsze na początku budzi nadzieje, więc bonus, który dziś otrzymuje Donald Tusk, nie jest czymś zaskakującym. Ale nie jest czymś typowym, że kilka tygodni po wyborach mocny spadek poparcia spotyka największą partię opozycyjną.
Wynika to, zdaje się, z utrwalania przez PiS po wyborach w swoim wizerunku tego, co odepchnęło od niego sporą część głosujących. To coś to wizerunek ugrupowania agresywnego, buńczucznego, niezdolnego do kooperacji, zwłaszcza gdy zderza się coraz bardziej z nowym wizerunkiem uśmiechniętego, chcącego współpracować i kochać cały świat Donalda Tuska.
Szanse opozycji są oczywiście przede wszystkim wypadkową stanu partii rządzącej. Jak będzie rządziła ekipa PO – PSL, jeszcze nie wiemy. Ale nie jest tak, że nawet jeśli rząd Tuska zacznie się szybko zużywać, Kaczyński ma zapewniony powrót. Chętnych do sukcesji jest zawsze więcej. Najważniejsze jest więc, jaką partią będzie PiS w opozycji.